Oczywiście, że nie ma lepszej albo gorszej muzyki. Są tylko źli wykonawcy i jeszcze gorsi słuchacze. Popieram artystow przez duże A, którzy pzekazują wartości i idee, zmuszają do myślenia czy pobudzają wyobraźnię. Niezależnie od tego czy wykonują rock and rolla, hiphop, alternatywę, czy kaszubski folklor. Piętnuję za to plastikowych ''scenokrzykaczy'', pozbawionych autentyzmu, powielających ciągle ten sam schemat, wymyslony zresztą przez kogoś innego. Takich, których "sukces'' poprzedziły socjotechniczne triki, badania opinii publicznej czy wszechobecna, nachalna czasem reklama. Bo nie zasługują na miano artystów ci, którzy nie chcą grac tego, co im gra w duszy, tylko to, co chce usłyszec potencjalna publicznośc. Jeśli rodowici Eskimosi, z czystej potrzeby i chęci zaczną grac muzykę raegee, to wszystko jest w porządku. Jeśli jednak ktoś niezaśpiewawszy ani jednej nuty, w myślach już przelicza zarobione dolary, które szerokim stumieniem mają popłynąc na jego konto, to coś tu paskudnie nie gra.