Gdy po raz pierwszy "Seksmisja" pojawiła się w kinach, byłem w wojsku. Dzięki temu, że w garnizonowym kinie naprawiłem nagłośnienie, miałem wstęp za friko. 8 razy byłem na "Seksmisji" właśnie, i za każdym razem bawiłem się doskonale-ba!- wychwytywałem "perełki", które umykały "pomimo", w czasie poprzednich seansów. Teraz mam ten film na DVD i wracam do niego od czasu, do czasu. Nie wiem, czy to z tęsknoty za utraconą młodością, czy dlatego, że ten film jest wprost genialny? Jedno jest pewne-zgadzam się z jednym z przedmówców, że chwała Juliuszowi Machulskiemu za oparcie się pokusie nakręcenia sequela, a co za tym idzie, niejako-podeptaniu kultowej, polskiej komedii s-f.