Drogi Panie Wydawco!
Argument w stylu "jestem wydawcą i znam japoński" jest zupełnie bez mocy przerobowej w przypadku uwag do warstwy stylistycznej języka polskiego w mandze (a o to tu chodzi, jakbyś nie zauważył). Co innego, jakbyś był polonistą. Jeśli uważasz, że to zamyka sprawę, to ja kontruję to tym: "jestem kobietą i zjadłam śniadanie". Podobna wartość przekonywująca.
Nie będę po raz milionowy pisać w stylu:
Szyszka: To nie brzmi po polsku!
Ty: nie znasz się, bo nie czytałaś oryginału.
Szyszka: Ale to nie brzmi po polsku!
Ty: ja znam japoński i mam rację, twoje przykłady są niewystarczające
Szyszka: Ale to nie brzmi po polsku!
Powtarzam za Louise - nie obchodzi mnie oryginał. Czytając coś po polsku oczekuję, że bedzie to brzmiało poprawnie w moim własnym języku.
Co do Twojego ostatniego zdania w dyskusji w innym temacie - czy naprawdę tak trudno jest zrozumieć, że dobra znajomość jakiegoś języka niekoniecznie oznacza bycie dobrym tłumaczem? Japonista może znać wybitnie język japoński, ale niekoniecznie umieć dobrze przełożyć na język polski. Przykład - teoretycznie każdy anglista może przetłumaczyć Szekspira, bo ma ku temu podstawy, ale tylko nieliczne tłumaczenia się liczą. Potrzebna jest do tego wirtuozeria, pewna giętkość operowania w OBU językach. Ba, śmiem twierdzić, że można nawet nieco gorzej znać język obcy, jeśli ma się wyczucie sytuacyjne, inteligencję emocjonalną i dobry dowcip.
Spójrz na tłumaczenie Shreka - Wierzbięta odszedł daleko od oryginału (baaardzo daleko), ale dzięki talentowi na gruncie JĘZYKA POLSKIEGO nie angielskiego zrobił coś naprawdę fajnego, kosztem oryginału, ale z zyskiem dla polskiego ODBIORCY.
Nie jestem japonistą, ekspertem w zakresie japońskiej kultury biurowej czy zawodowym tłumaczem. Jestem za to czytelnikiem, naiwnym i ciekawym świata mangi. Jeśli coś nie brzmi po polsku, tylko sztywno i nienaturalnie, to mi się to po prostu źle czyta. sama manga jest wystarczająco trudna w odbiorze i bez sztuczności dialogów czy zdań.
Mam wrażenie, że okopałeś się na swoim stanowisku (widać to już w przypadku "dyskusji" z Louise, którą tak celnie podsumowałeś "ja mam rację i tyle"). rozumiem, że jesteś wydawcą, a tłumaczka jest Ci bliska, ale takie faszystowskie podejście do sprawy, z traktowaniem oryginału jak swiętej krowy jest po prostu nieekonomiczne i świadczy o braku zainteresowania odbiorcą. Ja sobie zdaje sprawę, że czytelnik, który jest spragniony dobrej opowieści obyczajowej dla starszych czytelników i tak Suppli kupi - na tej samej zasadzie, dla której kiedyś kupowano Czarodziejkę z Księżyca - bo nic innego nie było.
Już druga osoba, która więcej niż hobbystycznie zajmuje sie recenzowanem komiksu (choć mnie do Louise daleko) zwraca ci uwagę na pewiem szkopuł, a Ty dalej swoje. Powtarzam jeszcze raz - niech komiks brzmi po polsku, jeśli po polsku go czytam. Niech nie brzmi jak jakieś biurowe narzecze, które spełnia wymogi formalne gramatyki polskiej, tylko jak normalny język, którego używają ludzie. W wielu przypadkach jest jest to kwestia zamiany wyrazów, czystej kosmetyki.
Będę upierdliwa:
t3 rozdz.14: Przysięgam że mnie z Ishidą nic nie łaczy - Przysięgam, że nic mnie nie łaczy z Ishidą. W ten sposób słowo NIC staje się centralną częścia zdania, podczas gdy w zdaniu pierwszym w centrum jest MNIE. Różnica subtelna, ale brzmi bardziej naturalnie - szyk pierwszy ludzie stosują, gdy chca powiedzieć w domyśle, że "mnie nie, ale kogoś innego tak". Jak już pisałam wiele razy: Zdania SĄ poprawne gramatycznie, niemniej "żółte przyjemności kwitną spalenizną" też spełnia wymogi formalne, ale sensu to nie ma za grosz. Za pierwszym razem miałam wrażenie, że Fuji robi przytyk Watanabe, podczas gdy na mój rozum ona chce przekreślić wątpliwości, a to Watanabe robi jej przytyk (ten spuszczony wzrok mnie rani), na co Fujii się broni.
t3.r14 Cokolwiek będzie dobre, cieszę się, że pracuję.
Mogę zapytać, co to znaczy?
t3r.14 chociaż nad kupnem torebki męczyła się wiele dni, to jest to kobieta, która nie wytrzymuje cierpienia z powodu miłości.
Z powyższego zdania wynika, że Fujii miała problemy (męczyła sie) z kupnem torebki (pewnie do sklepu nie mogla trafić). Nie mam zielonego pojęcia, jak to może wpływać na jej wytrzymałość cierpień z miłości. Wiem, żę to ma być jakiś zartobliwy komentarz, ale nie załapałam dowcipu. Proszę o wytłumaczenie.
t3r14 jak zwykle nici z pięknej sublimacji.
ja nawet nie wiem, jak to skomentować. Pół strony: przynajmniej tyle by mi zajęło opisanie mojego toku myślowego, zanim doszłam do wniosku, że Fujii chciała się najeść, by poprawić sobie humor, ale żarcie przypomniało jej pana Ogi, wiec z pocieszenia nici. Nie można było jakoś prościej, równie ładnie napisać?
t3r14 czy w takim przypadku, nasza praca nie była zauważana?
czy, w takim przypadku, nasza praca nie była zauważana?
t3.r14 teraz opracowujemy ciekawy projekt.
pracujemy teraz nad ciekawym projektem.
t3.r14 cieszę śię
cieszę się.
t3.r14 Jakoś ciężko było wyrzucić z siebie coś o pani Tanace.
Strona bierna. Dużo jest jej w Suppli. Być może w Japonii jest ona nagminna, w Polsce raczej rzadko stosowana. Proste słowo "mi" od razu oswaja zdanie.
t3.r14 To jest tak, bo praca również stanowi jedną część mnie. Ale czy nie jest tak, że w większości sama dźwigam to brzemię.
Zdania nie stanowią logicznej ciągłości. Nawet jeśli sie spojrzy parę zdań wstecz, to ciężko sie domyślić, o co bohaterce chodzi. Nie wierzę, że w oryginale Okazaki brała zdania na chybił-trafił. Dopiero jeśli się weźmie zdanie "wałkowałaś temat pracy", zdanie zaczyna nabierać sensu... ale Czy nie lepiej by było "Wałkowałam, bo praca stanowi jedną (dużą) część mnie" Wtedy drugie zdanie w domyśle znaczy "ale czy to nie jest tak, że sama biorę na siebie tyle pracy". Jesli musze wracać stronę wcześniej, zeby mieć choć odrobinę pojęcia, o czym mówi bohaterka, to nie może to byc wina oryginału. Chyba, że autorka rzeczywiście pisze jakby miała pląsawicę Huntigtona. Wtedy zwracam honor.
t3.r14 panie dyrektorze Sakuragi
masz świętą rację co do poprawności formalnej powyższego. Sęk w tym, że ludzie tak nie mówią. Mimo tego, że pewnie Miodek dostaje od tego migreny. Albo "panie dyrektorze", albo "dyrektorze Sakuragi" (druga wersja nawet by mi bardziej pasowała do języka biurowego).
t3.r14 Doraemon.
traktowanie oryginału jak świętej krowy spłyciło dowcip - dowcip tłumaczony to dowcip spalony. Chyba, że za cel stawiasz sobie kurczowe trzymanie sie oryginału, bez jakichkolwiek zmian. Ale o ile zabawniej by było, gdyby pojawił się tam "pomysłowy Dobromir" czy "Zaczarowany ołówek"? W przypisach spokojnie mógłby ten Doraemon zostać. Polski czytelnik dostaje w twarz - masz tu dowcip. Jak nie łapiesz, to postudiuj japońską kulturę. ładnie to tak?
t3.r15 Teraz pracując ze znanym producentem... Ma dużo zleceń, więc (...)
Imiesłów precz. Albo zostawić, ale powiązać jakoś z innym zdaniem, imiesłowy nie mogą siedzieć sobie tak samotnie - w zdaniu pierwszym podmiotem nie jest producent, w zdaniu drugim podmiotem jest producent. Imiesłów wymaga jednakowego podmiotu w obu zdaniach, bo inaczej mamy "idąc do szkoły padał deszcz". I wstawić przecinek po "teraz", jeśli już! Nieco dalej mamy śliczne zastosowanie imiesłowów (r.15, Fujii z Kodą idą do sali konferencyjnej): Podmiotem wszystkich jest Fujii i cała scena nabiera przepięknej dwutorowości myśli i czynów bohaterki. i o taki przekład mi chodzi. (tu jest błąd gramatyczny. żeby ne było, że bezpodstawnie sobie pisałam).
t3r15.Jestem pod silną presja
Jestem pod silną presją
t3r15 od szesnastej mam nagranie radiowe dlatego chodźmy jak najszybciej
"pospieszmy się". "chodźmy jak najszybciej" to faza rodem z piosenek oazowych :P Tak serio, to jest to nazbyt poetyckie jak na język potoczny. Zwłaszcza, że Fujii na co dzień się tak nie wysławia.
t3.r15.przed klientem trzeba mowić prawdziwą opinię
przed klientem trzeba być szczerym.
jestem w połowie tomu i mi się znudziło. Mam pytanie, czy sprawdzał to jakiś polonista i czy korekta spała? Będę analna i będe stać przy stanowisku, że poprawność tłumaczenia nie ma nic wspólnego z naturalnością języka. Do tego trzeba mieć talent. Zgadzam się, że Ty, jako osoba czytająca oryginał masz nade mną przewagę w kwestii wierności przekładu. Zgadzam się, że nie mogę się wypowiadać w kwestiach czysto przekładowych. Kiedy pracowałam w grupie subberskiej w tych kwestiach też nie miałam nic do gadania - ale byłam cenionym współpracownikiem jeśli chodzi o doradztwo stylu wypowiedzi bohaterów, czuwałam nad logicznością ciągów zdań i dobierałam synonimy tak, by dana wypowiedź brzmiała jak najbardziej naturalnie dla danej postaci czy sytuacji . Robiłam to, więc wiem, co mówię, myślę, że się na tym trochę znam. Pisałam pracę magisterską częściowo z analizy dyskursu. Większość moich wypowiedzi pisemnych przechodzi korektę tylko kosmetyczną (literówki, przecinki), więc językiem polskim posługuję się dość dobrze nie tylko w opinii swojej, ale też osób zajmujących się takimi sprawami zawodowo.
Nie okopuj się z tupaniem nóżką, tylko zechciej choć raz zastanowić się, co by było, gdybym miała rację. Ze strony czysto stylistycznej. Nie znaczeniowej. Znaczeniową zostawiam Tobie, boś japonistą.