"zodiac". imo najlepszy jak dotad film finchera. zdecydowanie najpowazniejsze i najbardziej dojrzale dzielo tego pana. tym razem fincher do zbudowania napiecia nie potrzebuje kosmitow, anarchistyczno-punkowych rewolucji swiadomosci ani mitu romantycznego seryjnego mordercy, chociaz sam film opowiada wlasnie o tego typu osobniku. fincher w ogole ma nosa (albo szczescie) do dobrych scenariuszy, wyjatkiem moze byc "panic room", mimo tego potrafil stworzyc film pelen niepokoju i ciaglego napiecia. i wlasnie "zodiac" stylem przypomina mi najbardziej "the game" i jego poprzednie dzielo. chociaz jesli porownywac to tamte dwa wypadaja przy "zodiac" niczym teledyski - kiedy juz sie rozkreca jest naprawde szybko i nie ma czasu na zlapanie oddechu. tu fincher uzywajac podobnej stylistyki (na szczescie rezygnuje z obskurnego klimatu se7en, alien3 czy fightclub, a przeciez uzycie podobnych srodkow bylo by gwarancja natychmiastowego sukcesu na polu przedstawiania historii seryjnego moredrcy) snuje dluga opowiesc, nie wrzucajac nas w wir wydarzen a w zasadzie wprowadzajac stopniowo w mroczny swiat zodiaca, ktory pozniej udzieli sie jego "przesladowcom". jestesmy wiec swiadkami dokonywanych morderstw i jednoczesnie asystujemy w sledztwie, fincher nie pomija zadnych szczegolow - wchodzimy w zycie prywatne glownych bohaterow - policjantow, dziennikarzy, ofiar a takze samego mordercy kiedy ten prowadzi transmitowana przez media rozmowe telefoniczna z melvinem belli. jest to jedna z dwoch scen w filmie, ktore autentycznie mnie przestraszyly, zwlaszcza kiedy uzmyslowilem sobie, ze cala historia faktycznie miala miejsce na przelomie lat 60tych i 70tych. druga z takich scen to zastosowanie przez finchera typowych srodkow do "przestraszenia widza", i gdyby nie kunszt rezysera, pewnie cala sytuacja nie zrobila by na mnie zadnego wrazenia, tymczasem bylem nie mniej przerazony niz uciekajacy w panice robert graysmith (grany przez gyllenhaala). "zodiac" w niektorych momentach przypomina mi "summer of sam" spike'a lee, chociaz tam zbrodnie berkowitza sluza tylko jako tlo, to obu rezyserom udalo sie uchwycic specyficzny klimat zarowno tamtych lat jak i powszechnie panujacego niepokoju wynikajacego z faktu, ze gdzies obok nas grasuje nieuchwytny morderca, wybierajacy losowo swoje cele. jednym slowem kazdy moze stac sie ofiara. oczywiscie film finchera jest nieprownywalnie bardziej mroczny i zlowieszczy. jeszcze jednym wspolnym a niezwykle istotnym punktem obu tych filmow jest swietnie dobrana obsada - twarze znane, aktorzy o sporym dorobku, ale jednoczesnie nie sa na topie, nie sa kojarzeni tylko i wylacznie z jakas jedna charakterystyczna rola. bardzo ulatwia to zarowno wczucie sie w specyficzny klimat opowiesci jak i eksplorowanie przedstawionego w niej swiata bez skupiania sie tylko na jednej postaci, co moglo by odwrocic uwage widza od meritum. nie bede sie tu wdawal w ocenianie poszczegolnych aktorow, bo dla mnie wszyscy wypadli rewelacyjnie. jesli chodzi o fabule, to oczywiscie mamy do czynienia z adaptacja ksiazki roberta graysmitha. autor w kompleksowy sposob opisuje sledztwo w sprawie zodiaca, przedstawiajac swoja teorie i linie poszukiwan mordercy, ktorym wedlug niego jest jeden z glownych podejrzanych - arthur l. allen(a bylo ich wielu. min. ciekawa jest teoria rasmussena dotyczaca licznych podobienstw w dzialaniach zodiaca i tzw. phantom killera, mordujacego w texarkanie i roniez nigdy nieschwytanego). fincher stworzyl jeden z najlepszych i najciekawszych filmow kryminalnych ostatnich kilkunastu lat. wdajac sie w szczegoly, przedstawiajac liczne watki niezwykle skomplikowanego sledztwa i majac jeszcze miejsce na zajecie sie bohaterami, dodajac specyficzne dla siebie elementy thrillera, filmu psychologicznego a nawet horroru zbudowal ponad 2,5h opowiesc, ktora ani na moment nie nuzy, a z minuty na minute wciaga coraz bardziej. fenomenem tego rezysera jest to, ze na wiesc o kazdym jego nowym dziele od razu zaczynamy sie zastanawiac jak dobre bedzie? bo nie ma watpliwosci, ze fincher nie robi slabych filmow, a "zodiac" imo jest potwierdzeniem zarowno klasy tego rezysera jak i jego ciagle rosnacych umiejetnosci. dla mnie to jak narazie najlepszy film 2007 roku.