Obejrzałem Samurai Champloo.
Scenariusz świetny, każdy odcinek to perełka, bez względu na to, czy jest bezsensowną zgrywą (Baseball Blues!) czy poważnym romansem (ten z kochanką Jina, która została prostytutką - wspaniały). Trójka głównych bohaterów jest ciekawa, zapada w pamięć, da się lubić. Muzyka doskonale ilustruje akcję. Walki - breakdance'owe pojedynki na miecze, miodzio. Aż się dziwnie czuję, że na nic nie mogę ponarzekać - po prostu ideał serii rozrywkowej. Kopie dupsko nawet Bebopowi.