D.Gray-man
Oj...
Shounen.
Bitewny shounen.
I to nie jeden z tych wybitniejszych, niestety...
Zaczyna się dość nieciekawie. Mamy więc te akumy i egzorcystów które je eksterminują, wszystko fajnie, tylko bywa żałośnie, nie klei się plot, ani walki nie imponują. Dopiero gdy zaczyna się oglądać epizody z liczbą dwucyfrową przychodzi na myśl że może coś z tego będzie i jest się ciekawy dalszego ciągu wydarzeń. Typowe shounenowe wyjaśnienia dlaczego ten ludek jest 'szybsiejszy i lepsiejszy' od swojego adwersarza zamiast wywoływania usatysfakcjonowanego 'hehe' są przyczyną co najwyżej niewielkiego rolla- na szczęście nie przejawia się to zbyt często.
Twórcy próbowali zrobić drugie FMA- główny bohater jest niemalże kalką Eda ze swoją piękną łapką, próbą wskrzeszenia kogoś bliskiego[tym razem przybranego ojca], wstąpieniem do jakiejś elo-organizacji i łażeniem z miasta do miasta rozwiązując epic problemy z ustrzeleniem zuego cosia w międzyczasie- niestety jak na razie wygląda to na twór bliczo-naruto-podobny. O ile idea kewl egzorcystów zwalczających zuo jeszcze mi się podoba, to i ich przeciwnicy czy też próba naśladowania klimatu FMA 'no mhrok, ale śmieszno czasem jest' już mniej. No właśnie, akumy- akuma lvl 1 jest po prostu nudna, a lvl 2 to już pokemon. Groteska ? Cóż, nie wyszło...
W każdym razie, nie obejrzałem jeszcze tego tak wiele, i mam nadzieję że hint typu 'o, teraz oglądać bo coś się rozkręca' nie jest jedynie jałową zachętą.