Paper Girls 1-4 - nowa, urocza seria Vaughana, opowiadająca o dziewczynach, tytułowych roznosicielkach gazet z amerykańskiego przedmieścia. pewnego dnia ich życie wywraca się do góry nogami na skutek pewnych, niesamowitych zdarzeń. Vaughan znów żongluje konwencjami i robi to bardzo sprawnie. Paper Girls stanowi połączenie przygody, sci-fi i horroru w klimacie klubu nastoletnich detektywów. w każdym zeszycie autor zmienia troszkę kierunek w jakim akcja podąża, tak że do końca nie jesteśmy pewni do czego nas zaprowadzi. pomimo lekiego spadku jakości od 3 zeszytu bardzo odświeżająca lektura.
Lucifer vol.2 1-2 - kontynuacja Carey'owego Lucka w bardzo podobnej konwencji i z prawie identyczną obsadą. pierwszy numer trochę zawodzi, ale od drugiego akcja wchodzi na właściwe tory. trochę więcej tu akcji a mniej filizofii niż w vol.1, ale zabawa przednia i cały czas świetny główny bohater
JLA Darkseid War - historia jeszcze nie dokończona, ale to Geoff Johns w Green-Lanternowej formie, czyli superhero w najlepszym wydaniu oraz konkluzja wątków od początku runu + mega epickie bitwy i kilka sympatycznych niespodzianek, które aż chciałoby się, żeby nie zostały zapomniane. choć już sama walka dwóch największych badassów w DC powinna być wystarczającą zachetą.
Vision 1-3 - dekonstrukcja życia rodzinnego na przedmieściach, przyprawiona Dickiem w klimacie Twin Peaks. co roku Marvel wypuszcza jakąś mini, która z całej oferty wybija się mocno ponad przeciętność (wcześniej Moon Knight Ellisa i Shalveya). jeszcze dwa numery przed nami, ale mam nadzieję, że Tom King bedzie kontynuował, bo to cholernie zdolny facet jest.
Secret Wars 2015 0-9 - konkluzja wątków zapoczątkowanych przez Hickmana wiele lat temu (w Fantastic Four lub nawet wcześniej w Secret Avengers). z ogromnym zaciekawieniem czytałem poszczególne serie Hickmana (nie czytałem SA) i bardzo czekałem na ten event. i zasadniczo aż do numeru ostatniego czułem lekki zawód. na szczęście ten wynagrodził mi wszystko, tak bardzo, że uważam go za jeden z najlepszych zeszytów jakie miałem okazję przeczytać. normalnie, aż się wzruszyłem przy tej końcówce, co nie zdarzyło mi się ani przy Kapitanie Marvelu, ani Mrocznej Feniks ani nawet przy Kryzysie Tożsamości.
Ultimates 2015 1-3 - dałem szansę, bo i koncept ciekawy. drużyna stworzona do rozwiązywania problemów ostatecznych i dziwo takimi się zajmująca. jako ciekawostkę napiszę, że w pierwszej przygodzie nasi bohaterowie mają "przedefiniować" Galactusa, co rodzi ciekawy skutek i konsekwencje. pisze Ewing i robi to bardzo sprawnie, a dialogi czyta się z przyjemnością.
Silver Surfer 2014 1-15 - moja ulubiona postać Marvela + jeden z najlepszych rysowników (Allred) = must have
sam komiks to zwariowana podróż po wszechświecie w towarzystwie Surfera i jego towarzyszki, ziemianki Dawn. mnóstwo tutaj energii i dziwnacznych pomysłów, przy których Allred mógł rozwinąć skrzydła. kosmos Marvela w najlepszym wydaniu, ale trochę innym niż u Starlina. taki z lekkim przymróżeniem oka.
The Wicked + The Divine 1-3 - ciężko coś napisać oprócz tego, że na kreskę Jamie'go McKelvie cały czas przyjemnie popatrzeć. sam koncept, w którym mitologiczni bogowie powracają na Ziemię i wcielają się w idolów nastolatków wydaje się intrygujący, ale jak narazie nie wywarł na mnie dużego wrażenia. ze względu na dobre recenzje i McKelviego dam jeszcze szansę, choć czuję, że za chwilę ktoś to u nas zapowie
jak tylko skończę Ex Machinę (jestem w połowie), Invisibles (jestem w połowie vol.1) i Sweet Tootha (jestem w końcówce) podzielę się wrażeniami, ale zasadniczo to co u góry wymieniłem to core tego co czytałem w oryginale w 2015-2016 (oprócz Bastardsów, bo polska wersja wyszła oraz East of West, bo mam lekkie zaległości).