Asterix też dzieje się na przestrzeni lat ( i to bodaj więcej niż paru) a bohaterowie wyglądają tak samo...I jakoś to nikomu nie przeszkadza.
Wszystkie odcinki "Asteriksa" (o czym łatwo się przekonać, czytając informację wstępną, rozgrywają się w tym samym 50 roku p.n.e., w związku z czym nie nalezy się dziwić, że bohaterowie za każdym razem wyglądają tak samo.
A np. taki Benek Dampc w zeszycie "Trup sąsiada", mimo iż akcja dzieje w przeciągu czasu króciutkiego, tenże Benek na każdym kadrze kadrze wygląda inaczej.Zresztą, w takiej "Szmince" to główny bohater ma conajmniej kilka twarzy.I bynajmniej dlatego, że tak to mu zostało wymyślone...Raczej ze zwykłej nieudolnosci to wynika.
Wymienione przez Ciebie przyklady zostały i na tym, i na innych forach wytknięte owym komiksom jako ich wady, nie rozumiem więc czemu teraz mają funkcjonować jako przykłady pozytywne.
Oj, mało Pan wie o dzieciach, mało...Albo też zna je Pan teoretycznie i wyrywkowo ( co dziwne, bo ma Pan dzieci przecież, prawda?)
Kiedy przeszliśmy na Pan? I czy były po temu jakieś ważne powody?
Wogóle, czytając posty N.N. odnoszę nieprzyjemne wrażenie, że to po prostu ma być takie dosranie temu komiksowi.No bo laska mieszka we Francji, jest Polką, robi komiksy, przywozi je do nas i sprzedaje...A przecież my se możemy sami narysować lepiej.Więc po co ona nam to przywozi?...
Gdybym chciał - jak twierdzisz - dosrywać temu komiksowi, to zacząłbym to robić dzień po powrocie z Festiwalu w Łodzi, gdzie sobie ten komiks kupiłem. Jeśli chcesz obronić swoją teorię, to spróbuj wyjaśnić, czemu z moimi krytycznymi uwagami aż do grudnia, czyli do czasu, kiedy wszyscy zainteresowani już sobie komiks kupili i do momentu, kiedy już wszyscy, co mieli zamiescić entuzjastyczne recenzje, zdązyli to zrobic?
Przyczyną, dla ktorych zgłaszam zastrzeżenia wobec tego komiksu (nie nazwałbym tego "dosrywaniem", bo - uwierz mi - potrafię mocniej, dostaniej i bardziej złośliwie), nie jest fakt, że autorka mieszka za granicą i robi tam karierę i wiara w to, że sami se możemy narysować coś lepiej (w to akurat nie bardzo wierzę, bo mamy rysowników, którzy albo nie potrafią, albo im się nie chce).
Ja po prostu wziąłem sobie do serca to, co napisał Zbigniew Herbert w wierszu "Dlaczego klasycy" i oceniam dzieło Marzi przez pryzmat tam wyłożonych poglądów na sztukę.
jeśli tematem sztuki
będzie dzbanek rozbity
mała rozbita dusza
z wielkim żalem nad sobą
to co po nas zostanie
będzie jak płacz kochanków
w małym brudnym hotelu
kiedy świtają tapety
Gdzie jest powiedziane, że to komiks o przeciętnych Polakach żyjących w latach 80. XX wieku?
Proszę mi zatem wyjaśnić, o czym ten komiks tak naprawdę jest.
Oj, mało Pan wie o dzieciach, mało...Albo też zna je Pan teoretycznie i wyrywkowo ( co dziwne, bo ma Pan dzieci przecież, prawda?)
Nie da sie ich potraktować en mase, co właściwe, jasne i oczywiste u jednego, u innego się kompletnie nie sprawdzi.I zaręczam że rysowanie mamy jako potwora wcale nie świadczy o braku miłości czy skrzywionej psychice.
Nie wiem, ile wiem o dzieciach, nie potrafię też odpowiedzieć, czy znam je teoretycznie i wyrywkowo, czy też jakoś inaczej. Tak, mam dzieci - dwoje, syn ma siedemnaście, córka - dziewiętnaście lat. Kocham oboje i z obojgiem znajduję wspólny język, ale to nie znaczy wcale, że je znam. Mylisz się jednak sadząc, że to, co napisałem, ma coś wspólnego z moimi dziećmi.
Napisałem to, co napisałem, bo ja nigdy bym o Mojej Matce nie opowiedział nikomu niczego, nawet w znikomym stopniu podobnego do tego, co na temat swojej matki opowiedziała nam Marzena Sowa. Może jestem pod tym względem fundamentalistą, ale tak uważam i już.