Autor Wątek: "Marzi"  (Przeczytany 43699 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline asu_swing

"Marzi"
« Odpowiedź #30 dnia: Grudzień 14, 2007, 03:44:11 pm »
Cytat: "N.N."

Ależ to, o czym piszę, jest w komiksie i stanowi jego integralną część:
autorka sama przedstawia komiks jako autobiografię, wręcz nakazuje nam, byśmy patrzyli na ten komiks przez pryzmat jej życia i bysmy wierzyli, że to wydarzyło się naprawdę. A prawdziwa historia ma to do siebie, że jest nieodłącznie związana z weryfikacją autentyczności (wiarygodności) tego, kto ją opowiada.

Obraz kochanego tatusia i wrednej matki jest w komiksie budowany bardzo konsekwentnie i rozwijany z epizodu na epizod. Matka nie karmi Marzi, ale wpycha w nią jedzenie na siłę, nie czesze jej, ale szarpie szczotką za włosy i ciągle krzyczy. Tatuś zawsze się uśmiecha i pomaga.
Można - rzecz jasna - próbować interpretować ten wątek przyjmując, że autorka oddaje tu punkt widzenia dziecka, które na pewnym etapie rozwoju (między trzecim a czwartym rokiem życia) tak właśnie lokuje swoje uczucia. Do zakotwiczenia takiej interpretacji w komiksie potrzeba by było jednak jakiegoś zaznaczenia dystansu pomiędzy subiektywnością widzenia dziecka, a tym, co się działo naprawdę. Wystarczyłyby do tego obrazki, ktore pokazują matkę i jej starania w bardziej zobiektywizowany sposób. W komiksie jednak obrazki konsekwentnie pokazują matkę jako potwora.
Być może, w dalszych odcinkach to się zmieni i (być może) Adler ma rację twierdząc, że powinnismy poczekać aż bohaterka dorośnie. ja jednak oceniam książkę, którą sobie kupiłem i opowiedzianą w niej historię. W tej książce nie ma zapowiedzi dalszego ciągu, jest za to wyraźny początek, środek i koniec.



nie rozumiem...
znaczy komiks przedstawia matkę jako potwora - no tak
i jest to złe? bo... zna Pan tę matkę i wie że jest miłą kobietą i córki by nie skrzywdziła?
Pańska krytyka chyba wykracza poza sferę znajomości tekstu, o którym mowa w temacie, a wkracza w obszary możliwe że znane tylko Panu, bądź jest Pan gołosłowny.

Offline Dariusz Hallmann

  • Szafarz bracki
  • *****
  • Wiadomości: 3 391
  • Total likes: 2
  • Batman: Ben Affleck Case
"Marzi"
« Odpowiedź #31 dnia: Grudzień 14, 2007, 03:44:46 pm »
Cytat: "N.N."
Film Koszałki budzi wiele kontrowersji. Ja również nie przyjmuję go bezkrytycznie. Ale to film: Koszałka włączył kamerę i zarejestrował to, co się działo. Sfotografował matkę taką, jaka naprawdę była. Sowa przesiała swoje wspomnienia z dzieciństwa, poukladała je w porządku, jaki jej odpowiadał, pomineła to, co jej nie pasowało i skomponowała z tego obraz matki-potwora, nie dość, że ciągle wrzeszczącej, majacej coś za złe i nie mającej czasu dla dziecka, to jeszcze grubej, brzydkiej, żarłocznej i siwej.

Dla mnie zarówno Koszałka jak i Sowa wykazują się odwagą w obwieszczaniu niepopularnej prawdy, w ich przypadku dotyczącej niedobrych stosunków z matką. Jedyna różnica polega na tym, że Koszałka w filmie jest dorosły, a Sowa w komiksie jest dzieckiem. W tej historii matka Marzi ma cechy "kaprala", na dodatek nie potrafi okazać dziecku uczucia. Widocznie taka była, bo taką ją autorka zapamiętała. Moim zdaniem źle to świadczy o matce, a nie o córce.



Cytat: "N.N."
Dla mnie nie jest to komiks o komunistycznej Polsce, bo przedstawiony w nim obraz obraz kraju się rozsypuje na osobne i niespójne obrazki, nie jest to komiks o dzieciństwie, czy też o dorastaniu, bo są w nim istotne luki, w których widzę tendencyjność autorki,

Oczywiście, jak już nie raz zostało to powiedziane, komiksowa robota w "Marzi" pozostawia wiele do życzenia. Jednak w moim mniemaniu w trakcie lektury szybko można dojść do wniosku, że jest to album o dzieciństwie. I byłbym też za tym, abyśmy pozwolili autorce samej decydować, co było w jej dzieciństwie ważne, a co mniej ważne, bo w końcu ona zna swoje życie najlepiej.




Cytat: "N.N."
są też sprzeczności, bo bohaterka stwierdza, że tata-hutnik zarabiał dobrze, a sad (owoce i warzywa) zapewniał im źródło dodatkowych dochodów, ale jednoczesnie zapewnia, że rodzice byli biedni.

Niestety nie mogłem doszukać się tego fragmentu, w którym autorka stwierdza, że jej tata-hutnik zarabiał dobrze, natomiast znalazłem inny: "Mamy dużo szczęścia, ponieważ mój tato pracuje w hucie, a hutnicy często mają okazję kupić towary, których normalnie nie ma w sprzedaży". (Przy okazji, to zdanie nie brzmi ciekawie, ponieważ za dużo jest tu form osobowych od "mieć".) Ludzie niemajętni często też próbują dorabiać na różne sposoby, np. sprzedając uprawiane przez siebie warzywa i owoce (zresztą po "sąsiedzkich" cenach). Więc ja tu żadnej sprzeczności nie dostrzegam.



Cytat: "N.N."
Cóż, w takim razie Marzena Sowa nie kocha swojej matki, chociaż ponad miarę idealizuje ojca. Po (kolejnym) przeczytaniu komiksu zacząłem nawet jej współczuć i mysleć, że przydałby się jej doświadczony psychoterapeuta.

A ja się przyznam, że nie mam pojęcia, czy Marzena Sowa kocha swoją matkę, czy nie. Natomiast nie zdziwiłbym się, gdyby Marzena Sowa była już u psychoterapeuty, który mógłby jej poradzić: "Wyrzuć to wreszcie z siebie!". A może sama wpadła na ten pomysł? Nieważne. W komiksie widać wyraźną próbę jakby ponownego dotknięcia, przeżycia problemu nieodpowiedniego stosunku matki do córki, która będąc dzieckiem być może nie rozumiała, ale czuła, ze coś jest nie tak... Ludzie często robią takie rzeczy, żeby się oczyścić i zacząć budować coś dobrego.



Cytat: "N.N."
Cytuj
Co do sytuacji z ciotką i świnką wrażliwość Marzi widoczna jest w słowach: "wzięła na ręce wiotkie ciałko zwierzątka", bo też o co innego tutaj chodzi – o pokazanie, z jaką, często niezrozumiałą, ambiwalencją dzieci stykają się od najmłodszych lat: ciotka ze łzami w oczach wdmuc**je życiodajne powietrze w ryjek prosiaka, aby potem dać go zarżnąć i ze smakiem spałaszować przy stole.
 

Marzi patrzy na ciotkę jak na świnie nie dlatego, że ta w przyszłości zarżnie prosiątko, ale dlatego, że ta - w teraźniejszości - nie wahała się calować prosiaka w ryjek. Pomiędzy jej deklarowaną wrazliwościa i opisana oraz zilustrowaną reakcją pojawia się jawna sprzeczność.

Chciałem tylko wskazać, że Marzi jest jednak wrażliwa, chociaż nie w tym momencie, w którym Ty byś tego oczekiwał (tzn. że nie okazuje radości tam, gdzie Twoim zdaniem powinna) i zwrócić też uwagę na to, co w mojej opinii jest tutaj istotne. W ogóle się nie odnosiłem do tego, że Marzi patrzy na ciotkę jak na świnię. Bo co tu komentować? Dziecko widziało, jak kobieta przywiera ustami do ryjka prosiaka, a potem gdy chciała je uściskać, przypomniało sobie o tym i poczuło obrzydzenie. Już pomijam fakt, że obrzydzenie też jest oznaką wrażliwości.

N.N.

  • Gość
"Marzi"
« Odpowiedź #32 dnia: Grudzień 14, 2007, 07:17:28 pm »
Cytat: "asu_swing"


nie rozumiem...
znaczy komiks przedstawia matkę jako potwora - no tak
i jest to złe? bo... zna Pan tę matkę i wie że jest miłą kobietą i córki by nie skrzywdziła?

Nie, nie znam tej matki i nie wiem, czy jest miłą kobietą. Ale znam sporo kobiet w okolicach trzydziestki i przed, i ta wiedza każe mi nie wierzyć w to, że matka Marzi była opasłym baleronem z siwymi włosami i spiczastymi zębami. Problem jednak nie w tym, jaka była (jest) ta matka, ale w tym, o czym właściwie jest ten komiks. Bo to zdaje się ja powiedziałem, że jest on o tym, że matka Marzeny Sowy złą kobietą była, że autorka użala się tu nad sobą i swoim nieszczęśliwym dzieciństwem i że właśnie dlatego, że jest o tym, a nie o tym, co w nim widzą entuzjastycznie nastawieni krytycy, ten komiks mi się nie podoba.

Ps: Zgodzę się z tym, że Marzi jest wrażliwa. Powiem nawet więcej - jest nadwrażliwa na swoim punkcie.

Cytuj

Pańska krytyka chyba wykracza poza sferę znajomości tekstu, o którym mowa w temacie, a wkracza w obszary możliwe że znane tylko Panu, bądź jest Pan gołosłowny.

Piszę o tym, co widzę w komiksie, podaję strony, numery kadrów, przykładowe zdarzenia opowiedziane w tej historii. W którym zatem miejscu jestem według Pana gołosłowny?

Panie Dariuszu, chyba powiedziałem już wszystko, co miałem do powiedzenia w tym temacie. Wyliczyłem powody, dla których ten komiks mi się nie podoba, podałem przykłady i zreferowałem mój sposób czytania. Rozmawiając z Panem przewertowałem ten komiks trzykrotnie, za każdym razem podobał mi się mniej. To widomy znak, że nie zdoła mnie Pan do niego przekonać. Ze swojej strony nie chcę natomiast ani nikomu jego lektury odradzać, ani też tej opowieści obrzydzać.
Jeśli chodzi o zarobki hutników, to określiłem jej jako wysokie, bo tak o nich mówiono w moim domu rodzinnym. Być może mam fałszywe wyobrażenie o życiu w PRLu albo też sięgam wspomnieniami za daleko w przeszłość (w czasie, w ktorym rozgrywa się akcja komiksu, studiowałem i odbywałem służbę wojskową, siłą rzeczy więc byłem nieco oderwany od realiów codziennego życia). Kiedy jednak patrzę na młodych ludzi (ich wiek oceniam po wieku ich dziecka, a nie po wyglądzie), ktorzy mają mieszkanie w nowym budownictwie, lodówkę imponujących rozmiarów (marki "Minsk"), telewizor, pralkę automatyczną, samochód, kafelki w łazience i własny sad, to stwierdzenie, że "byli biedni" wydaje mi się mocno oderwane od rzeczywistości.

Offline głowonuk

"Marzi"
« Odpowiedź #33 dnia: Grudzień 14, 2007, 08:47:11 pm »
Cytat: "N.N."
Można - rzecz jasna - próbować interpretować ten wątek przyjmując, że autorka oddaje tu punkt widzenia dziecka, które na pewnym etapie rozwoju (między trzecim a czwartym rokiem życia) tak właśnie lokuje swoje uczucia.


Dokładnie na to chciałem zwrócić uwagę, pisząc, ze może to analiza dziewczęcego ego była przyczyną takiego (być może przemyślanego) obrazu rodziny w komiksie Sowy.

Cytat: "N.N."
Do zakotwiczenia takiej interpretacji w komiksie potrzeba by było jednak jakiegoś zaznaczenia dystansu pomiędzy subiektywnością widzenia dziecka, a tym, co się działo naprawdę. Wystarczyłyby do tego obrazki, ktore pokazują matkę i jej starania w bardziej zobiektywizowany sposób. W komiksie jednak obrazki konsekwentnie pokazują matkę jako potwora.


No właśnie. Tego mi brakowało, tego mogłem się tylko domyślać.
Ponieważ nie czytałem "Marzi", odbieram sobie prawo głosu.


chlip.
częstochowa
rzadkochowa
czały czas manawierzchu

Offline Robweiller

  • Kawaler Bractwa Św. Jerzego
  • ****
  • Wiadomości: 640
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
  • Pan Pirat
    • Kolorowe Zeszyty
"Marzi"
« Odpowiedź #34 dnia: Grudzień 14, 2007, 09:17:19 pm »
Cytat: "N.N."
Ale znam sporo kobiet w okolicach trzydziestki i przed, i ta wiedza każe mi nie wierzyć w to, że matka Marzi była opasłym baleronem z siwymi włosami i spiczastymi zębami.


Skąd wiadomo, że Marzi nie była późnym dzieckiem?

Nie czytałem komiksu, to nie wiem, od razu mówię - ale jeżeli w komiksie wyraźnie jest napisane, że matka jest nieco po trzydziestce, to faktycznie dziwny zabieg ze strony twórców żeby ją przedstawiać dużo starzej.

Offline Dariusz Hallmann

  • Szafarz bracki
  • *****
  • Wiadomości: 3 391
  • Total likes: 2
  • Batman: Ben Affleck Case
"Marzi"
« Odpowiedź #35 dnia: Grudzień 14, 2007, 09:32:30 pm »
Cytat: "N.N."
Panie Dariuszu, chyba powiedziałem już wszystko, co miałem do powiedzenia w tym temacie. Wyliczyłem powody, dla których ten komiks mi się nie podoba, podałem przykłady i zreferowałem mój sposób czytania. Rozmawiając z Panem przewertowałem ten komiks trzykrotnie, za każdym razem podobał mi się mniej. To widomy znak, że nie zdoła mnie Pan do niego przekonać. Ze swojej strony nie chcę natomiast ani nikomu jego lektury odradzać, ani też tej opowieści obrzydzać.
Jeśli chodzi o zarobki hutników, to określiłem jej jako wysokie, bo tak o nich mówiono w moim domu rodzinnym. Być może mam fałszywe wyobrażenie o życiu w PRLu albo też sięgam wspomnieniami za daleko w przeszłość (w czasie, w ktorym rozgrywa się akcja komiksu, studiowałem i odbywałem służbę wojskową, siłą rzeczy więc byłem nieco oderwany od realiów codziennego życia). Kiedy jednak patrzę na młodych ludzi (ich wiek oceniam po wieku ich dziecka, a nie po wyglądzie), ktorzy mają mieszkanie w nowym budownictwie, lodówkę imponujących rozmiarów (marki "Minsk"), telewizor, pralkę automatyczną, samochód, kafelki w łazience i własny sad, to stwierdzenie, że "byli biedni" wydaje mi się mocno oderwane od rzeczywistości.

Rozumiem, Panie Jerzy. Przekonać Pana raczej nie zamierzałem, chciałem przede wszystkim ten komiks "pobronić". :)
Dziękuję za dyskusję i pozdrawiam.

Cytat: "Robweiller"
Nie czytałem komiksu, to nie wiem, od razu mówię - ale jeżeli w komiksie wyraźnie jest napisane, że matka jest nieco po trzydziestce, to faktycznie dziwny zabieg ze strony twórców żeby ją przedstawiać dużo starzej.

Jeśli dobrze pamiętam, to wiek matki nie jest określony w komiksie.

N.N.

  • Gość
"Marzi"
« Odpowiedź #36 dnia: Grudzień 14, 2007, 09:47:18 pm »
Cytat: "Robweiller"

Skąd wiadomo, że Marzi nie była późnym dzieckiem?


Tego nie wiadomo, ale jeśli komiks jest o Polsce i o tym, jak żyli Polacy w PRLu, i jeśli nie ma w komiksie informacji o tym, że Marzi jest późnym dzieckiem (bo późne dzieci to jednak był wyjątek, coś niezwyklego i wyjątkowego), to czuję się uprawniony do domniemywania, iż jej matka jest w wieku przeciętnej Matki Polki, a więc w wieku, który określilem.

Inna sprawa, że mimo iż komiks dzieje się na przestrzeni co najmniej pięciu lat, to rzeczona matka na każdym obrazku wygląda tak samo, niezaleznie od tego, czy marzi sięga jej do kolan, czy do pasa (bo wyżej nie sięga, co też jest znaczącym przekłamaniem).

Offline ljc

"Marzi"
« Odpowiedź #37 dnia: Grudzień 16, 2007, 11:38:51 am »
Cytat: "karolk"
Cytat: "ljc"

a mnie się wydaje, że Karolowi nie podobają się te "polskie" komiksy, które odniosły sukces zagranicą: tak było z Romantyzmen, tak jest teraz z Marzi (że o Kowalskim nie wspomnę, bo to trochę inna bajka)


hmm
ciężka nadinterpretacja
Esencja - bardzo mi sie podobała
Achtung zelig tez
Fisherman tyz
pytanie czy odniosły sukces na "zachodzie"?
nie wiem
a marzi jak pewnie zauważyłaś jest oceniania po rpzeczytaniu dzieła nie na podstawie kilku zajawek w sieci

podobało ci się ?
fajnie
mi nie
uważam że komiksowo to strasznie słabiutkie jest

1. miałem na myśli dwa ostanie "polskie" komiksy wudane na zachodzie, czyli te, które wymieniłem: Romantyzm i Marzi; sorry za brak precyzji
Romanztyzm był w top5 sprzedaży Glenat (było chyba nawet o gildii o tym), sowa mówiła, że utrzymuje się z Marzi - dla mnie to sukces
2. zauważyłem, czy jednak te argumenty dotyczą tylko czytania sampli, a całości już nie? dlaczego?
3. komiksowo to jest słabiutkie, bo to nie jest komiks sensu tricte, to bardziej obrazki z tekstem - ja kupuję tę konwecję dla opowieści o dzieciństwie i latach 80-tych, bo z tamtym okresem kojarzą mi się nierozerwalnie koziołek Matołek i małpka Fiki Miki, może Sowie też? dla mnie to stylizacja zamierzona, Sowa zresztą mówiła też, że to świadomy wybór jej i rysownika (być może poszli na łatwiznę), Marzi to parakomiks, krok dalej w stronę komiksu niż wspomniane książki dla dzieci Kornela Makuszyńskiego i Mariana Walentynowicza
a nie podobać Ci się mogło, luz
tamtam!

Offline karolk

"Marzi"
« Odpowiedź #38 dnia: Grudzień 16, 2007, 11:45:51 am »
moment
stwierdziłeś że nie podobają mi się te polskie komiksy które odniosły sukces na zachodzie:)
sugerując ze sie nie wiem czepiam z zazdrości zawiści czy innych pobudek niskich (które nomen omen sa siłą napędową wszelkich sztuk)
precyzując: kwestia sukcesu czy jego braku nie ma nic do rzeczy oceniam totalnie subiektywnie jak każdy tutaj
i tyle

Offline ljc

"Marzi"
« Odpowiedź #39 dnia: Grudzień 16, 2007, 12:03:51 pm »
Cytat: "karolk"
moment
stwierdziłeś że nie podobają mi się te polskie komiksy które odniosły sukces na zachodzie:)
sugerując ze sie nie wiem czepiam z zazdrości zawiści czy innych pobudek niskich (które nomen omen sa siłą napędową wszelkich sztuk)
precyzując: kwestia sukcesu czy jego braku nie ma nic do rzeczy oceniam totalnie subiektywnie jak każdy tutaj
i tyle

hmn
ciężka nadinterpretacja
:)
zauważyłem pewną - imo - prawidłowość - dotyczy ona dwóch komiksów, które wymieniłem w pierwszym poście (pośrednio także serii Piotra Kowalskiego), czyli Romantyzmu i Marzi - no nie podobały Ci się te komiksy, czy też uznałeś je za złe i już i tyle...
zwróciłem jedynie uwagę na ten fakt - nic mi do tego co Ci się podoba lub nie podoba i tyle
nie miałem zamiaru niczego Ci sugerować, zarzucać, impulować etc.
tamtam!

Offline karolk

"Marzi"
« Odpowiedź #40 dnia: Grudzień 16, 2007, 12:43:36 pm »
Cytat: "ljc"

zauważyłem pewną - imo - prawidłowość - dotyczy ona dwóch komiksów, które wymieniłem w pierwszym poście (pośrednio także serii Piotra Kowalskiego), czyli Romantyzmu i Marzi - no nie podobały Ci się te komiksy, .


nad interpretuje?
 a ty piszesz o prawidłowości?:)
co za prawidłowość?
marzi - komiks ktory uznaje za nudny płytki i kreacyjnie fatalny
tak btw to o czym mówił  Jerzy od jakiegoś czasu ale nikt go nei słucha:)
piszesz o stylizacji a mowimy o  przestrzeni dwóch lat dwóch tomach komiksu w trakcie których bohater nie ewoluju?
dla mnei to nieumiejętność a nei stylizacja

ale ja sie nei znam

co do romantyzmu- pisałem o tym co mi w tym albumie nie leży  

co do kowalskiego: nie pisałem słowa o tym co zrobił dla lombarda bo tego nie widziałem- co jest zaskakujące na tym forum:)
oceniałem li tylko postac pana koko który pojchał bucem po bandzie i tyle

Offline asu_swing

"Marzi"
« Odpowiedź #41 dnia: Grudzień 18, 2007, 06:55:59 am »
Cytat: "N.N."
(bo wyżej nie sięga, co też jest znaczącym przekłamaniem).


no na litość!

to może w prost niech Pan powie, że komiks kłamie bo nie jest narysowany realistycznie  :lol:
z całym szacunkiem, ale Pańska krytyka skupiona wokół kreacji matki jest całkowicie pozbawiona logiki.
Dlaczego przedstawienie matki jako siwej i złej jest wadą komiksu?

Wygląd a wiek nie korelują ze sobą idealnie. Ale pomijając ten fakt uważam że krytyka typu:
"Matka jest narysowana staro" (a de facto nie wiem ile lat miała a się domyślam - zmyślam?) - nie może być uznane jako wada komiksu.
"Matka jest przedstawiona jako potwór" (a sobie uzurpuję wiedzę na temat że wcale tak nie było - bądź wiem?) - jest wadą komiksu.
"Marzi jako dziecko jest nieproporcjonalnie mała wobec swojej matki" (kartunowemu komiksowi zarzucam wady w rysowaniu proporcji człowieka - WSPANIALE! BRAWO!
Używając takich argumentów wytrąca Pan sobie sam pałeczkę z rąk. i Dyskwalifikuje siebie w dalszej nawet ewentualnie merytorycznej krytyce komiksu.
Nie chcę bronić "Marzi" bo mnie nie grzeje ani ziębi. Ale dziwi mnie taka przyziemna krytyka pozbawiona sensu.


aha - i nie musi Pan podawać numerów stron i kadrów, jeśli miałoby to wyglądać tak, że strona ta i ta kadr ten matka wygląda staro - komiks jest fatalny.

Nadal uważam, że jest Pan gołosłowny, albo zna Pan matkę autorki i widział Pan jej dzieciństwo (nie zmieni to jednak mojego stosunku co do Pańskiej krytyki proporcji rysunku).

smutne


pozdrawiam
tomek

Offline Robweiller

  • Kawaler Bractwa Św. Jerzego
  • ****
  • Wiadomości: 640
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
  • Pan Pirat
    • Kolorowe Zeszyty
"Marzi"
« Odpowiedź #42 dnia: Grudzień 18, 2007, 08:01:43 am »
Cytat: "N.N."
Cytat: "Robweiller"

Skąd wiadomo, że Marzi nie była późnym dzieckiem?


Tego nie wiadomo, ale jeśli komiks jest o Polsce i o tym, jak żyli Polacy w PRLu, i jeśli nie ma w komiksie informacji o tym, że Marzi jest późnym dzieckiem (bo późne dzieci to jednak był wyjątek, coś niezwyklego i wyjątkowego), to czuję się uprawniony do domniemywania, iż jej matka jest w wieku przeciętnej Matki Polki, a więc w wieku, który określilem.


Nie wiem czy takie założenia są bezpieczne. Gdzie jest powiedziane, że to komiks o przeciętnych Polakach żyjących w latach 80. XX wieku? Zresztą, od kiedy to w jakiejś opowieści muszą występować absolutnie przeciętne i typowe dla tamtego okresu postaci, żeby sama opowieść mogła wiernie odwzorowywać owe czasy?

Mamy np. taki komiks jak "Na Szybko Spisane" Śledzia, który cieszy się dużą estymą w środowisku. Sporo osób, także na tym forum, odnajduje się w nim i chwali twórcę za wierne odwzorowanie pewnych momentów charakterystycznych dla przełomu lat 80 i 90. Głównie popkulturowych, acz nie tylko. Można zaryzykować stwierdzenie, że Śledziu całkiem nieźle przywołuje tamtejsze realia.

A jaki mamy model rodziny głównego bohatera w NSS? Ojciec-alkoholik (regularnie oszukiwany przez swojego cwanego brata), który po śmierci żony przez wiele lat samotnie wychowuje dwóch chłopców, z czego jeden mimo wszystko jest w szkole prymusem. To naprawdę nie jest przeciętna i typowa sytuacja w Polsce lat 80., ale jednak wciąż prawdopodobna. Podobnie z tą nieszczęsną matką Marzi. Mogła urodzić ją po trzydziestce (albo nawet i czterdziestce - nieczęste to, ale jednak się zdarza), a może po prostu ciężko pracuje i/lub nie dba o siebie, bo jej na to nie stać ale nie chce się jej (wiele kobiet po trzydziestce wygląda z 10-15 lat starzej).

Strasznie mnie dziwi przystawianie jej do jakichś ogólnych schematów i prychanie, że tychże schematów nie spełnia. A czy naprawdę musi?

Offline andruth

"Marzi"
« Odpowiedź #43 dnia: Grudzień 18, 2007, 09:21:49 am »
Mocno mnie zdziwiła ta dziwaczna "krytyka" "Marzi" w wykonaniu N.N.
Zwłaszcza cudaczne argumenty, ot, np.
Cytuj
Inna sprawa, że mimo iż komiks dzieje się na przestrzeni co najmniej pięciu lat, to rzeczona matka na każdym obrazku wygląda tak samo, niezaleznie od tego, czy marzi sięga jej do kolan, czy do pasa (bo wyżej nie sięga, co też jest znaczącym przekłamaniem).


Asterix też dzieje się na przestrzeni lat ( i to bodaj więcej niż paru) a bohaterowie wyglądają tak samo...I jakoś to nikomu nie przeszkadza.
A np. taki Benek Dampc w zeszycie "Trup sąsiada", mimo iż akcja dzieje w przeciągu czasu króciutkiego, tenże Benek na każdym kadrze kadrze wygląda inaczej.Zresztą, w takiej "Szmince" to główny bohater ma conajmniej kilka twarzy.I bynajmniej dlatego, że tak to mu zostało wymyślone...Raczej ze zwykłej nieudolnosci to wynika.
 Wogóle, argument że nie ma"pleców konia" ( sumując uwagi dotyczące świata przedstawionego w komiksie) więc komiks jest niewart uwagi, uważam za, przykro to mówić, żałosny.
A cała "psychoanaliza" jest też mocno naciągana.Ona ma chyba jakiejś tezy bronić, ale tezy tej nie rozpoznałem.
I takie cudeńko
Cytuj
Do zakotwiczenia takiej interpretacji w komiksie potrzeba by było jednak jakiegoś zaznaczenia dystansu pomiędzy subiektywnością widzenia dziecka, a tym, co się działo naprawdę. Wystarczyłyby do tego obrazki, ktore pokazują matkę i jej starania w bardziej zobiektywizowany sposób. W komiksie jednak obrazki konsekwentnie pokazują matkę jako potwora.


Oj, mało Pan wie o dzieciach, mało...Albo też zna je Pan teoretycznie i wyrywkowo ( co dziwne, bo ma Pan dzieci przecież, prawda?)
Nie da sie ich potraktować en mase, co właściwe, jasne i oczywiste u jednego, u innego się kompletnie nie sprawdzi.I zaręczam że rysowanie mamy jako potwora wcale nie świadczy o braku miłości czy skrzywionej psychice.
Wogóle, czytając posty N.N. odnoszę nieprzyjemne wrażenie, że to po prostu ma być takie dosranie temu komiksowi.No bo laska mieszka we Francji, jest Polką, robi komiksy, przywozi je do nas i sprzedaje...A przecież my se możemy sami narysować lepiej.Więc po co ona nam to przywozi?...

N.N.

  • Gość
"Marzi"
« Odpowiedź #44 dnia: Grudzień 18, 2007, 01:54:21 pm »
Cytat: "andruth"

Asterix też dzieje się na przestrzeni lat ( i to bodaj więcej niż paru) a bohaterowie wyglądają tak samo...I jakoś to nikomu nie przeszkadza.

Wszystkie odcinki "Asteriksa" (o czym łatwo się przekonać, czytając informację wstępną, rozgrywają się w tym samym 50 roku p.n.e., w związku z czym nie nalezy się dziwić, że bohaterowie za każdym razem wyglądają tak samo.
Cytuj

A np. taki Benek Dampc w zeszycie "Trup sąsiada", mimo iż akcja dzieje w przeciągu czasu króciutkiego, tenże Benek na każdym kadrze kadrze wygląda inaczej.Zresztą, w takiej "Szmince" to główny bohater ma conajmniej kilka twarzy.I bynajmniej dlatego, że tak to mu zostało wymyślone...Raczej ze zwykłej nieudolnosci to wynika.

Wymienione przez Ciebie przyklady zostały i na tym, i na innych forach wytknięte owym komiksom jako ich wady, nie rozumiem więc czemu teraz  mają funkcjonować jako przykłady pozytywne.
Cytuj

Oj, mało Pan wie o dzieciach, mało...Albo też zna je Pan teoretycznie i wyrywkowo ( co dziwne, bo ma Pan dzieci przecież, prawda?)

Kiedy przeszliśmy na Pan? I czy były po temu jakieś ważne powody?
Cytuj

Wogóle, czytając posty N.N. odnoszę nieprzyjemne wrażenie, że to po prostu ma być takie dosranie temu komiksowi.No bo laska mieszka we Francji, jest Polką, robi komiksy, przywozi je do nas i sprzedaje...A przecież my se możemy sami narysować lepiej.Więc po co ona nam to przywozi?...

Gdybym chciał - jak twierdzisz - dosrywać temu komiksowi, to zacząłbym to robić dzień po powrocie z Festiwalu w Łodzi, gdzie sobie ten komiks kupiłem. Jeśli chcesz obronić swoją teorię, to spróbuj wyjaśnić, czemu z moimi krytycznymi uwagami aż do grudnia, czyli do czasu, kiedy wszyscy zainteresowani już sobie komiks kupili i do momentu, kiedy już wszyscy, co mieli zamiescić entuzjastyczne recenzje, zdązyli to zrobic?

Przyczyną, dla ktorych zgłaszam zastrzeżenia wobec tego komiksu (nie nazwałbym tego "dosrywaniem", bo - uwierz mi - potrafię mocniej, dostaniej i bardziej złośliwie), nie jest fakt, że autorka mieszka za granicą i robi tam karierę i wiara w to, że sami se możemy narysować coś lepiej (w to akurat nie bardzo wierzę, bo mamy rysowników, którzy albo nie potrafią, albo im się nie chce).
Ja po prostu wziąłem sobie do serca to, co napisał Zbigniew Herbert w wierszu "Dlaczego klasycy" i oceniam dzieło Marzi przez pryzmat tam wyłożonych poglądów na sztukę.
Cytuj

jeśli tematem sztuki
będzie dzbanek rozbity
mała rozbita dusza
z wielkim żalem nad sobą

to co po nas zostanie
będzie jak płacz kochanków
w małym brudnym hotelu
kiedy świtają tapety

Cytat: "Robweiller"

Gdzie jest powiedziane, że to komiks o przeciętnych Polakach żyjących w latach 80. XX wieku?

Proszę mi zatem wyjaśnić, o czym ten komiks tak naprawdę jest.

Cytuj

Oj, mało Pan wie o dzieciach, mało...Albo też zna je Pan teoretycznie i wyrywkowo ( co dziwne, bo ma Pan dzieci przecież, prawda?)
Nie da sie ich potraktować en mase, co właściwe, jasne i oczywiste u jednego, u innego się kompletnie nie sprawdzi.I zaręczam że rysowanie mamy jako potwora wcale nie świadczy o braku miłości czy skrzywionej psychice.

Nie wiem, ile wiem o dzieciach, nie potrafię też odpowiedzieć, czy znam je teoretycznie i wyrywkowo, czy też jakoś inaczej. Tak, mam dzieci - dwoje, syn ma siedemnaście, córka - dziewiętnaście lat. Kocham oboje i z obojgiem znajduję wspólny język, ale to nie znaczy wcale, że je znam. Mylisz się jednak sadząc, że to, co napisałem, ma coś wspólnego z moimi dziećmi.
Napisałem to, co napisałem, bo ja nigdy bym o Mojej Matce nie opowiedział nikomu niczego, nawet w znikomym stopniu podobnego do tego, co na temat swojej matki opowiedziała nam Marzena Sowa. Może jestem pod tym względem fundamentalistą, ale tak uważam i już.

 

anything