Zadaje inną zagadkę, łatwiejszą. Tamta rozmowa pochodzi z węgierskiego filmu DEALER.
- Co ty wyrabiasz?
- O co ci chodzi?
- Czemu mi to robisz, hę?
- O co ci chodzi?
- Michael całą noc siedział mi na karku. Zawraca mi głowę.
Czemu nie zapłaciłeś w zeszły wtorek?
- Zapłaciłem w zeszły wtorek. O czym ty mówisz?
- Zapłaciłeś mu tydzień temu?
- Taa, zapłaciłem mu tydzień temu.
Co mówił, że mu nie zapłaciłem? Pieprzony kłamca. Gdzie on jest?
- Zapłaciłeś mu?
- Tak, zapłaciłem.
- Tydzień temu?
- Tak!
- W zeszły wtorek?
- Tak.
- Charlie, nawet nie wiesz....
- On tu jest.
- Gdzie?
- Na sali.
- Jest tu?
- Tak.
- No i co?
- Pójdę po niego. Wyjaśnimy tę sprawę, w porządku?
- Hej, chwileczkę, Charlie.
- Co?
- Może i masz rację.
- Mam rację?
- Taa, chodzi o zeszły wtorek?
- Chodzi o wtorek, który był w zeszłym tygodniu, o ten, który był przed tym, który dopiero będzie.
- Mój błąd, przepraszam. Tydzień, o którym myślałem, to ten zaprzeszły.
- Ach tak. Tak ci się pomyślało?
- Właśnie.
- Co się z tobą wyrabia? Nie możesz wciskać ludziom takiego kitu.
Dałeś słowo, trzeba go dotrzymać.
- Wiesz co się ze mną dzieje? Przycisnęły mnie różne inne sprawy.
No nie... nie kojarzycie takiej klasyki
Więc jestem tam i gram, czasem gra mi idzie, czasem nie. I nagle...
...jestem do przodu $600, $700. Naprawdę wygrywam.
Nagle wchodzi jakiś dzieciak i drze się, że psy idą, nie?
Idą gliny. Wszyscy uciekają. Łapię forsę i odchodzę z innymi.
Niezły pretekst, żeby wyjść z gry.
Mógłbym oddać innym forsę później i skończyć grę.
Bez ryzyka, że się odegrają.
Wychodzę na podwórko, ale nie znam tego domu.
Jestem skołowany. Nie mogłem się wydostać. Jak w boksie.
Oo takim. Więc musiałem wrócić.
Nie tylko wróciłem do środka, ale ten mały mówi, że to fałszywy alarm.
Wyobrażasz sobie? Chciałem gnojka zabić.
Taki byłem wkurzony, że chciałem go zabić.
Musiałem więc wrócić do gry. Bach, bach, bach! I jestem 400 do tyłu.
Nagle zjawia się Frankie Bones .
Wiszę mu 1, 300 od siedmiu, ośmiu miesięcy.
Szuka mnie. Nie mogę wyjść na ulicę nie rzucając mu się w oczy.
Jakby na mnie czekał. Nie mogę się ruszyć, rozumiesz.
Widzi, że przegrywam, nie? Więc sobie na mnie czeka.
Szturcha mnie w ramię. I mówi -''Hej.''
Szturcha mnie o, tak. Jak jastrząb.
''Hej, kończ to, przecież przegrywasz. Oddawaj pieniądze.''
A ja mówię - ''Frankie, daj spokój. Nie czepiaj się tutaj. Daj mi się odegrać."
''Mam długi. Jestem w wielkim dole.''
A on na to - ''Nieważne, dawaj forsę.'' A ja - ''Okay, Frankie.''
I daję mu dwie stówy. I równocześnie tracę rozdanie.
Wychodzę, trochę zdołowany...
Będę się streszczał, bo chyba nie chce ci się tego słuchać.