Ozzy sobie nic nie zażyczy, bo rozwalił się jeżdżąc na quadzie i prawdopodobnie czeka go roczna przerwa w działalności (o ile jego starcze konwulsje można nazwać działalnością - oglądając go na MTV można mieć wrażenie, że to taki muzyczny Jan Paweł II, ledwo utrzymujący kontakt z rzeczywistością, trzęsący się i ledwo mamroczący).