NN
Co innego poddać wpis konstruktywnej krytyce, która coś wnosi, a co innego "przypierzyć" w jego autora, obrażając go.
Masz absolutnie rację. Czym innym jest racjonalna krytyka, która coś wnosi, czym innym "przypieprzanie". Twój tekst na temat "Pauli" to klasyczne przypieprzanie. Moja wypowiedź na temat Twojego tekstu jest utrzymana w poetyce, która sam zaproponowałeś. Nie wiem czemu teraz bronisz się argumentem, że ty możesz, a tobie nie wolno?
Nie lubię tylko personalnych wycieczek w moją stronę, ponieważ ja sam nigdy tak nie robię.
ha! ha! ha!
Mam wrażenie, że mój tekst trafił Cię bardzo bezpośrednio i dlatego tak bardzo chciałeś się odgryźć. Szkoda, że zamiast konstruktywnie to personalnie. Tylko o to mam pretensję, nie o to, że tekst Ci się nie spodobał...
Gdybym miałbym napisać konstruktywną (bardziej konstruktywną od poprzedniej) krytykę twojej opinii, wyglądałaby ona tak:
Jarosław_D pisze:
„Nie mam nic przeciwko erotyce – nawet tej ostrzejszej – w sztuce komiksowej, ale tutaj jest ona naprawdę na niskim poziomie”.
Ciekawych, na czym polega ów niski poziom komiksu, autor recenzji informuje, że „«Momentów» jest jak na lekarstwo jedyne, co jest eksponowane raz za razem to nagie piersi (monstrualnych rozmiarów) i tyłki kolejnych panienek”.
Szczerze mówiąc, komiks, o którym mowa, ostatni raz widziałem dość dawno temu i możliwe, że coś mylę, ale nie przypominam sobie, by występowały w nim tabuny panienek obdarzonych monstrualnymi piersiami i tyłkami. Mniejsza o to jednak. Rzecz w tym, że Jarosław_D uważa, iż eksponowanie piersi i tyłków to nie erotyka i podkreśla, że wadą komiksu jest brak (lub mocny niedostatek) „momentów”.
W następnym zdaniu dodaje, że „Czytelnicy nie uświadczą tu zbyt wyrafinowanej erotyki, raczej taką na poziomie (bardzo)nisko budżetowych pornoli”. Tu mam kłopot ze zrozumieniem jego myśli, bo pomimo dużej objętości tekstu nie ma tam wyjaśnienia, czym jest „wyrafinowana erotyka” (jedynym, czego można się domyślać, jest to, że powinna ona zawierać dużo „momentów”, ale za to nie powinna eksponować piersi i tyłków, a jeżeli już to małe i płaskie).
Potem Jarosław_D narzeka na poczucie humoru autorów. Nie będę tego komentował, bo poczucie humoru jest rzeczą subiektywną i nigdy nie wiadomo, czy ktoś opowiedział nieśmieszny dowcip, czy opowiedział go ponurakowi.
Następnie jednak Jarosław_D narzeka, że „Nawet, jeśli ktoś lubi - a chyba każdy mężczyzna tak ma – pooglądać kobiece ciało, tutaj się zawiedzie”. Dlaczego się zawiedzie?
„Rysunek jest, bowiem uproszczony do minimum, a główna bohaterka składa się tak naprawdę z ogromnych ust i jeszcze większych cycków, które rzadko spotyka się (aż tak wielkie i do tego naturalne) w rzeczywistości”.
Nie mam pojęcia, czy to żart, czy też Jarosław naprawdę tak myśli. Podejrzewam, że przy recenzji „Fistaszków” napisałby, że w rzeczywistości dzieci nie mają takich monstrualnie wielkich łbów, a psy nie są nawet w połowie tak mądre jak Snoopy. Cóż, rysunek komiksowy ma to do siebie, że jest rysunkiem, a o Tomaszu Piorunowskim można powiedzieć różne rzeczy, ale na pewno nie to, że nie umie rysować. Kto chce się przekonać, jak jest naprawdę, niech wpisze w wyszukiwarkę „Tomasz Piorunowski rysunki”, obejrzy, a potem możemy pogadać
W następnym zdaniu Jarosław_D pisze:
„Jeśli chodzi o scenariusz to tu go praktycznie nie ma. Kolejne strony to zlepek niepowiązanych ze sobą epizodów, które mają za zadanie dostarczyć pretekstu do pokazania Pauli w kolejnych idiotycznych sytuacjach”.
Prawda jest taka, że „Paula” to zbiór krótkich historyjek, przed wydaniem w albumie, publikowanych w magazynie „Arena”. Krótkie, żartobliwe historyjki mają to do siebie, że są krótkie i kończą się pointą. Ich kontynuacją jest z reguły kolejna krótka historyjka z pointą. „Przygody Stanisława z Łodzi” też praktycznie nie mają scenariusza, tak samo jak „Garfield” i wiele innych komiksów humorystycznych. Czemu zatem ten musi go mieć?
Stwierdzenie, że komiks pokazuje Paulę w kolejnych idiotycznych sytuacjach, tak naprawdę nic nie znaczy. Podobnie jak nic nie znaczy uwaga o prostackich i bardzo przewidywalnych sytuacjach i parę innych uwag, w tym nazywanie komiksu gniotem. Wszystkie one są ogólnikami, których używa Jarosław_D, nie starający się nawet poddać komiksu analizie. Wszystkie je uważam za osobiste wycieczki pod adresem autorów, których Jarosław_D pragnie obrazić za to, że musiał (czy naprawdę musiał?) przeczytać komiks, który mu się nie podobał.
Tu przypomnę to, że komiks powstał trzynaście lat temu oraz to, że za wydanie, które opisuje Jarosław_D, odpowiada wydawnictwo nieistniejące od lat pięciu. Kto chciał, to ten komiks już dawno zobaczył i ocenił. Kto nie chciał, nie ma powodu, by sięgać po niego teraz, tym bardziej, że łatwiej jest sięgnąć po rzeczy nowocześniejsze i w formie, i w treści.
W tekście Jarosława_D nie ma informacji ani o tym, kiedy komiks się ukazał, ani kim są jego twórcy. Jest za to dużo narzekania na to, że „Paula” okazała się być komiksem różnym od tego, czego Jarosław się po niej spodziewał. Dobrze, że nie spodziewał się, iż będzie to komiks wojenny, bo narzekania byłoby jeszcze więcej.