DOS generalnie jest dość trudny jak na współczesne standardy. Jeśli chodzi o walkę, to nie ma liniowego prowadzenia gracza, tylko trzeba samemu wynajdywać przeciwników, których jesteś w stanie na dany moment pokonać - sam miałem z tym wielki problem, ale ostatecznie dało radę, początki były najgorsze. Pomocą jest (a przynajmniej jak grałem to był) wskaźnik na jakim poziomie są przeciwnicy w danej lokacji - musisz ich dostosowywać do poziomu drużyny. A jeśli w ogóle nie znajdujesz odpowiednich, to spróbuj powykonywać zadania fabularne i nabić exp.
Coś tam jeszcze pokombinowałem i trochę przełamałem impas.
Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Niemniej, nie ukrywam, że w ostatnim czasie preferuję gry z poziomem trudności: "jest wyzwanie, ale nie ma marnowania czasu na kolejne próby".
Dodatki do PoE całkiem interesujące i rozwijające grę, także jeśli spodobała Ci się podstawka to warto zagrać. Chociaż sam kiedyś będąc kompletnie niechętny systemowi turowemu, teraz gdy go nie ma (np. w Pillarsach) to mam wrażenie chaosu na polu walki;)
Jeżeli chodzi o PoE to skończyłem, ale zajęło mi to 2 lata
http://www.forum.gildia.pl/index.php/topic,36718.msg1423672.html#msg1423672Z DLC mam ten problem, że słyszałem, że pierwsze jest nastawione na walkę.
Dodatkowo DLC do Wiedźmina 3 postawiło poprzeczkę wyjątkowo wysoko.
Muszę jednak powiedzieć, że jeszcze 10 lat temu nie spodziewałbym się, że wyjdzie coś takiego jak PoE i że będzie tak dobre. Do "godnego następcy" zabrakło według mnie nie tak wiele - chyba przede wszystkim rozmachu, większego poczucia wolności, lepszych wątków pobocznych i drużyny.
W wymiarze drużyny lepiej radził sobie Dragon Age (aczkolwiek może bez rewelacji).
Co do całej reszty to Wiedźmin,. Niemniej tu dla mnie problem z "godnym następcą" jest taki, że Wiedźmin jest stylistycznie i pod względem mechaniki bardzo różny względem BG, więc o ile to jak dla mnie może i gra dekady, to trochę trudno o porównania (poza tym, że i w BG, i w Wiedźmie trzeba zebrać kasę na statek
).
Andromeda to nie moje klimaty, ale jeśli chodzi o taki typ gier (w sensie pozycji kamery), to w marcu ma wyjść Vampyr, zapowiadający się bardzo miodnie.
Andromedę kupiłem i zacząłem ogrywać wczoraj.
Pierwsze wrażenia mam trochę... Lemowskie.
Czuję się jak w mniej filozoficznej wersji "Edenu".
Mam wątpliwości co do tego "Mass Effect" i zastanawiam się, czy gra po prostu nie mogła wyjść pod tytułem "Andromeda".
Drugi minus jest taki, że główny bohater to straszny żółtodziób i przynajmniej w tym momencie za nim nie przepadam. Pierwsze godziny gry dały mi wręcz poczucie, jak gdybym był nie odkrywcą nowych planet, ale uczestnikiem wycieczki licealnej, w której bierze też udział obowiązkowy Murzyn z afro (nie pamiętam, jak się nazywa) i stereotypowa zbuntowana laska z klasy (jest taka z włosami na różowo). Całość z kolei nadzorowana jest przez nauczyciela, który dodatkowo jest ojcem głównego bohatera. Generalnie tu pierwsze wrażenie było według mnie bardzo słabe. Zacząłem się wręcz zastanawiać, czy się nie starzeję i czy przestaję być w "demographic" niektórych twórców.
Jeżeli chodzi o Vampyra, to słyszałem, ale nie wiążę szczególnych nadziei.
Czuję, że wyjdzie coś przeciętnego i ograniczonego (z uwagi na budżet), co będzie miało do zaoferowania jedną niedoskonałą mechanikę i nic poza tym...