Lucas na starość kieruje się najwidoczniej mottem "co by tu jeszcze spieprzyć, panowie". Niestety, IJ4 cierpi na podobne przypadłości, co nowa trylogia SW. Przede wszystkim: zbyt duże nagromadzenie CGI (w SW było to do przełknięcia - w końcu cały prawie czas mieliśmy hi-techowe otoczenie, statki kosmiczne, roboty itd.). W IJ4 już pierwsza scena ze świstakiem pokazuje, że widocznie ILM cierpi ostatnio na braki pieniędzy i Lucas postanowił wspomóc je zastrzykiem finansowym (niestety, wiele efektów sprawia na dodatek wrażenie mocno niedopracowanych - czyżby zabrakło czasu?). Potem jest jeszcze gorzej - wiele scen razi sztucznością i sprawia wrażenie oglądania zdjęć z blue-boxa ze studia TVP w połowie lat 90. (magazyn, cmentarz) lub gry komputerowej (np. sceny w dżungli, szczególnie nad przepaścią, zakończenie). Muzyka też jakaś przygaszona, jakby nieobecna.
Fabuła? Główny wątek na poziomie Tomb Raidera 11. Inne wątki albo pourywane, albo wprowadzane "od czapy". Do tego całkowice zbędne przerywniki (bomba atomowa, "Tarzan") i chwilami zbyt duże odstępstwa od realizmu (latający proch w magazynie, lodówka, nawet jak na serię IJ).
Film ma oczywiście zalety: nawiązania do starej trylogii, humor i lekkość, trochę fajnych scen akcji w starym stylu (np. świetna bijatyka w knajpie). Aktorstwo jest dobre (oczywiście - biorąc pod uwagę, że to film przygodowy i postacie są celowo "przerysowane"), Harrison Ford nawet po sześćdziesiątce nadaje się na Jonesa.
Podsumowując - gdyby nie kilka charakterystycznych elementów, ten film mógłby pewnie nazywać się "Mumia 4" lub "Skarb narodów 3 1/3" - w tej klasie filmów byłby zapewne nawet w czołówce. Niestety, jako element serii IJ4 jest dużo gorszy nawet od "Świątyni Zagłady".