A według mnie, za dużo tych manifestów, pseudomanifestów, robionych na pęczki przez młodych twórców kina czy książki. Nie da się tego czytac ani oglądac. Tworzy się przez to jakieś sztuczne szuflady, podziały (pokolenie JP2, 1200 brutto, Nic, X, Y, Z). Nie zawsze z intencji autora, czasami to wina krytyków i publicystów, próbujących ułatwic sobie pracę. Co nie zmienia faktu, że odnoszę wrażenie, że taki młody twórca kumpli szuka, którzy pogłaskają go po główce. Sam wolałem wziąśc lupę do ręki i skupic się na jednym, bezimiennym człowieczku. Pokazac, jak życie przepływa koło niego i jak mało ten człowieczek może z tym faktem zrobic. Nie tylko dlatego, że jest dzieckiem i nie rozumie zachodzących koło niego zmian, lub też nie ma na nie wpływu, ale również z powodu jego psychicznej konstrukcji.