"Dziadek Leon" to śwetny komiks.
Zarzucanie autorom, że przesadzili z konwencją, że ich epatowanie obrzydliwością, ułomnościami seksualnymi jest zbędne, a czyni komiks jedynie ciężki w lekturze uważam jest z dupy. To żadna krytyka, to malkontenctwo i bezmyślność. Na Boga, Chomet i De Crecy to nie debiutanci, nie wypadli sroce spod ogona - zarzucanie im, że "Dziadek Leon" jest niespójny, źle napisany i skomponowany uważam za jakąś abstrakcję. Autorzy mieli przecież jakiś cel, żeby ich komiks wyglądał, jak wyglądał.
"Dziadek Leon" traktuje o problemach, fobiach i choróbskach, które zrodziła współczesność, często właśnie we Francji. Wydaję mi się, że komiks Chometa i De Crecy`ego byłby dobrą odpowiedzią na pytanie, które postawił swego czasu Musley na gildiowym offie o moralność, istotę człowieka ponowoczesnego.
Mamy więc echa lewicowego manifestu Pokolenia `68, których port-parole jest Leon ścierające się z bezlitosnym kapitalizmem uosobionym przez Aymarda. Rozkład instytucji tradycyjnej rodziny, amerykański kulturkampf, który uosabia wnuczek zakochany w „kulturze” USA, gospodarcza ekspansja Japonii… Można by tak wymieniać.
A Geraldo-Georges, który jest wręcz zbudowany z ponowoczesnych bolączek. Wykonuje ponowoczesną pracę, o której celnie pisał Szyłak w recenzji „Suppli”. Cierpi na ponowoczesne choroby takie, jak agorafobia, jest infantylny, niedojrzały, nieprzystosowany do życia w normalnym społeczeństwie, egzystuje na garnuszku swojego rodu (jakby się uprzeć można by to przyłożyć do sytuacji gospodarczej w ojczyźnie Zidana). Wreszcie ma problemy z seksem i seksualnością własną (znowu echo seksualnej emancypacji naszych dziadków) – czy dla mnie GeGe jest vis-a-vis Bruna z "Cząstek Elementarnych"? Michela Houellebecq`a? Zresztą, wydaje mi się, że podobieństwa do twórczości Houellebecq`a można by mnożyć…
Zastrzegam sobie, że to tylko takie moje odczytanie komiksu Chometa i De Crecy`ego, kilka uwag o komiksie rzuconych ot tak, na forum. Strasznie mnie łeb nap*****la i mam nadzieję, że jak to, co napisałem ma ręce i nogi, jakoś wygląda.
Gdzieś Szymon Holcman pisał, że gdyby miał możliwości to sam wydałby "Dziadka Leona" (proszę poprawić mnie jeśli się mylę). Ciekawe, w jaki sposób by to zmieniło odbiór tego komiksu, czy forumowicze i recenzenci z "Esensji" nie rozpływali się nad jego oryginalnościa. To tak ad hoc, innego tematu, poruszanego w innym wątku...