Pierwsza sprawa: takie inteligentne i dojrzałe dziecko(Kotomi sama mówiła, że nie miała z dziećmi z klasy wspólnych tematów, była na innym etapie rozwoju-coś jak Sara z "Małej Księżniczki"*luźne moje skojarzenie*, a nie była w stanie zrozumieć, że jej rodzice wyjeżdżają i nie mają na to wpływu. Ta cała histeria i wyzywanie rodziców od kłamców, zwłaszcza, gdy wcześniej było wszystko ok, czysta idylla, jest po prostu bzdurne i niepasujące do wizerunku "Kotomi-dojrzałe, wrażliwe dziecko"
Sprawa druga: rodzice, napewno bogaci, wiedząc że wyjeżdżają na długo nie załatwili dziewczynce nawet pożądnej opiekunki(zresztą czy to wogóle była opiekunka, czy pokojówka lub gosposia?
). Co to za pomoc domowa, co niby jest chora i zostawia dziecko chodzące do podstawówki, w dniu urodzin na dodatek, same w domu? Jeśli jest chora, to powinien ktoś inny przyjść do małej Kotomi. Kogoś powinni przysłać z biura opiekunek/gospoś w zastępstwie czy coś. A jak ta gosposia nie była w czymś takim-powinna kogoś sama załatwić.
Po trzecie: Gdzie, u licha, jest rodzina Kotomi?! Czemu jakaś babcia, dziadek, wujek, ciocia, etc. nie przyszła sie nią zająć zamiast/oprócz tej nieszczęsnej pomocy domowej?
Po czwarte: Dlaczego "dziadek" co przyszedł po papiery, czy ktokolwiek, nie przejął się że ośmioletnie(+/-) dziecko siedzi w domu? Czemu ktoś z opieki społecznej czy czegośtam nie zabrał jej do domu dziecka wtedy i przez następne lata? Bo jak widać po ścianie z wycinkami, Kotomi przez cały czas mieszkała sama. To skąd pieniądze brała? Jakieś pośmiertne pieniądze po rodzicach? No tak, jej rodzina wyglądała na bogatą-ale rodzice chyba w banku pieniądze trzymali? No to ta opcja odpada. To może jakieś pośmiertne ubezpieczenie? Nie, bo Kotomi była dzieckiem i powinna iść do domu dziecka. Niemożliwe, żeby przysyłali jej pieniądze nie interesując sie, ile ma lat. Wracamy do punktu wyjścia.
Po piąte: szukanie rodziców po pokojach, kiedy wiedziała, że nawet zakładając że żyją nadal, to wyjechali i póki co nie wrócili, było idiotyczne.Ok, dzieciom zdarza się...Ale nie musieli tego tak pokazywać, jakby ona naprawde wierzyła w to, że jej rodzice są gdzieś w domu.
Po szóste: dziwne, że taka inteligentna i dojrzała dziewczynka nie przeczytała tych Bardzo Ważnych Świstków W Kopercie. Że spaliła, wybaczam, dzieci to dzieci.
Po siódme: czemu ktoś ze szkoły sie nie zainteresował takim autystycznym dzieckiem BEZ RODZICÓW, wiedząc o tragedii?! Psycholog, razem z domami dziecka, nie istnieje?
(Znowu wracamy do tego samego punktu wyjścia....)
Po ósme: nie wiem, jak Kotomi może sobie mieszkać w domu, do którego ogródka każdy może sobie wejść. Rozumiem, że dom jest zamknięty-ale zbić szybe to nie problem, zwłaszcza, jak jakiś gwałciciel,morderca czy złodziej sie nawinie. Nie mówiąc już o tym, że "dziadek" od firmy rodziców krąży jej pod nosem. Jakby była siatka czy coś, to by nie krążył.
A, widzę, że ogrodzenie jest-ale jakieś do bani, skoro każdy może wejść sobie.
A poza tym, to miałam nadzieję, że w CLANNADzie nie będzie żadnych przyjaciółek z dzieciństwa.Zawiodłam się