Wiem, co mnie irytuje w Clannadzie. Te wiecznie smutne oczy. Ja wiem, że to taki design, ale jeśli bohaterka mówi o śniadaniu, a równocześnie wygląda, jakby jej ktoś dildem szpiczastym groził, to ja nie potrafię. Smutniaste głosiki grzecznych japońskich żon i te opadajace kąciki sprawiają, że oglądam przeuroczy odcinek z Sunoharą, zabawny jak żółtaczka i inne choroby zakaźne, a równocześnie odczuwam irytację jak stąd do Australii. I mimo tego, zę ogólnie KEY biszyki są słodziutkie i dreamy, to sam Tomoya (nawet w parringu z Sunoharą :P) nie daje rady. Nie wiem, moze w Air było mniej tych moe i jakoś nigdy nie było ich na ekranie więcej niż trzy, więc dało się znieść, ale teraz mamy kombo pięciu i szyszki nie dają rady. fizycznie mnie odrzuca.