Od dawna tesknię za jakimś komiksowym periodykim, do tego stopnia, że nawet "Świat komiksu" wspominam z nostalgią. Albo "Chichot" i "Premiery", gdzie pojawialy sie komiksowe recenzje.
Tak jak mnie wiadomość o reaktywacji "Ziniola" (choć wcześniejszych wcieleń nie znałem) ucieszyła, tak efekt fest rozczarował.
Pomijam komiksy - tych mnóstwo jest na rynku. "B5", "Jeju", "Hardkorporacja" - tu się "Ziniol" niczym nie wyróżnia. Chodzi mi o publicystykę. W pozablogowej, drukowanej formie (i treści).
Wywiady z Fernadesem i Mahlerem - jasne punkty. Chyba jedyne rzeczy, z których można dowiedzieć się czegoś nowego.
Na poznawanie historii Batmana jestem: albo za stary, albo mi się nie chcialo, albo napisane to jest tak siermiężnie i niewciągająco, że może przerazić nawet tych, co zakładają wieczorem kostiumy z uszami.
Tekst o Saudku z kolei trafia w próżnię, bo - jak piszą autorzy - w Polsce wydano cztery jego short'y, ostatnio w 2000 w "AQQ", więc kto zdrowy rozkmini rozprawkę o postmodernizmie w jego twórczości?
O Trondheim'ie Gil pisze w oparciu o zalegające w "Matrasach" dziecinne "Mikołajki" i wydanego ponad rok temu opisanego na wszelkie możliwe stony "A.L.I.E.E.N'a". A tylko napomyka o "Mister I" i "Mister O" - w Polsce nieznanych, a pewnie wartych poznania i omowienia.
Potem mamy wałkowaną już Turkową wyliczankę "o wyższości" (jakby promującą "Bajabongo"). I co? I recenzje. Mam nadzieję, że pisanie ich przez jednego (wyjątkowo optymistycznego) Naczelnego nie stanie się normą. Niezmienny styl, podobne sformuowania - zlewają się w magmę. Pomijam fakt, że opisuja one znane juz od miesięcy pozycje. Dwa wyjątki - "Naruto" i " Utena" autorstwa Gila to kolejne strzały w próżnię. Już widzę, jak małolacki target tych tytułów sięga po "Ziniola", żeby sobie o nich poczytać. I jak najbardziej vice versa zresztą.
Przywołałem na początku trzy tytuły, które miały możliwość zostania jakoś tam opiniotwórczymi. Przedstawiały rzeczy w Polsce jeszcze nie wydane, ale pozostające w planach lub zapowiadane. I jako takie mogły kształtować rynek, wyrabiać czytelnikom opinię, naprowadzać.
Wszystkie trzy padły. Może wolimy czytać o tym, co doskonale znamy? "Aaaa, to o to chodziło!"
Jeśli tak (oby nie), to wróżę "Ziniolowi" przyszłość. Ale chyba nie tego byśmy oczekiwali od pisma - co by nie mówić - undergroundowej proweniencji...
Nadal trzymam kciuki!