trawa

Autor Wątek: pomysł na FILM WOJENNY  (Przeczytany 2116 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline PiPiDżej

pomysł na FILM WOJENNY
« dnia: Lipiec 03, 2008, 08:01:35 am »
"PIAŚNICA" – POMYSŁ FILMU FABULARNEGO

Pomysł ten zrodził się zupełnie spontanicznie podczas, ciągnącego się na internetowym forum wejher.com, sporu o czołg-pomnik; jest może na pierwszy rzut oka totalnie fantastyczny – ale kto wie…
Ktoś – zastanawiając się nad tym, jak najlepiej byłoby współcześnie upamiętnić ofiary Piaśnicy – rzucił pomysł nakręcenia filmu fabularnego. Pomysł pozornie szalony. Ale – czy całkowicie?
Wraca zainteresowanie tematyką II wojny światowej. Wielkim sukcesem okazała się forma ekspozycji w Muzeum Powstania Warszawskiego. W Gdańsku istnieją zaś poważne plany utworzenia Muzeum II Wojny Światowej oraz rewitalizacji Westerplatte. Trwają zaawansowane prace nad filmem fabularnym "Tajemnica Westerplatte" (ukazującym m.in. rzeczywiste relacje w dowództwie obrony); powstaje serial telewizyjny o polskich dywersantach szkolonych w Londynie i zrzucanych na teren Generalnego Gubernatorstwa. Rozpisywane są konkursy na komiksy wojenne, np. o tematyce powstańczej. Można wreszcie mówić o wszystkich wydarzeniach lat 1939-1945 – bez "białych plam" i "smrodku dydaktycznego". I powoli zbliża się 70. rocznica wybuchu wojny.
Klimat by więc do takiej produkcji zapewne był. A wcześniejsze filmy fabularne mówiące o hitlerowskiej agresji na Gdańsk i Pomorze powstawały w latach sześćdziesiątych (polskie paradokumentalne "Wolne miasto" i "Westerplatte"), najdalej w siedemdziesiątych (niemiecki oniryczny "Blaszany bębenek"). Tematyka pogranicznego kaszubskiego miasta u progu światowej zawieruchy wydaje się w tym kontekście interesująca i inspirująca!
Co mogłoby się znaleźć w tej opowieści? A, całkiem sporo: burmistrz Bolduan rozpędzający nielegalne spotkania wejherowskich Niemców; owi Niemcy poprzysięgający sobie "rozprawienie się z tym butnym Polakiem"; magistracki woźny Jan Szewa uciekający do Gdańska i przeobrażający się w Hansa Schoewe biorącego udział w ataku na polską pocztę; sam wybuch wojny; wkroczenie wojsk hitlerowskich; gauleiter Forster "ryczący jak diabeł" z balkonu wejherowskiego ratusza; nazistowska lista osób uznanych za "wrogów Rzeszy"; aresztowanie, poniżenie i śmierć burmistrza Bolduana i prałata Roszczynialskiego; pijani gestapowcy chwalący się w knajpie zamordowaniem polskiego burmistrza oraz sprowokowana przez polskich restauratorów "wizja lokalna" (dzięki czemu możliwa była powojenna ekshumacja); los miejscowych Żydów; przejęcie zabytkowej willi rodziny Panek na siedzibę gestapo; decyzja o uczynieniu piaśnickich lasów miejscem masowych straceń; zemsta na wejherowiance spontanicznie witającej przed laty armię Hallera; dramatyczne okoliczności aresztowania siostry Kotowskiej (nb. późniejszej błogosławionej); Kaszubka będąca przypadkowym świadkiem pierwszych egzekucji; barbarzyńska dewastacja kalwaryjskich figur; wywózkowa akcja "Dworzec", niespodziewanie odwołana (z kluczami oddawanymi potem w kopertach!); bestialstwo okupantów w Lesie Piaśnickim – i pewnie jeszcze niejedno… Przed napisami końcowymi mogłoby się pokazać nawet czarno-białe ujęcie z powojennego powieszenia "kata Piaśnicy" na dziedzińcu gdańskiego więzienia (podobny zabieg zastosował m.in. Steven Spielberg w swej "Liście Schindlera").
Problemem byłby na pewno scenariusz. Dobrze by było, gdyby uwzględnił on te wszystkie dramatyczne wydarzenia – ale nie mógłby to być żaden mechaniczny kalejdoskop, przypadkowy zlepek scen: one musiałyby z siebie wynikać, łączyć się dramaturgicznie. Czy na zasadzie, że postacie historyczne stałyby się głównym i zbiorowym bohaterem filmu – czy na zasadzie, że bohaterem jest jakaś fikcyjna rodzina, zaś wydarzenia historyczne pobrzmiewają w tle; a może należałoby dokonać połączenia obu tych pomysłów. W każdym razie – byłoby to autentyczne wyzwanie dla scenarzysty, dobrego scenarzysty!
Największym problemem są jednak, oczywiście, fundusze. Duży budżet nie gwarantuje automatycznie sukcesu artystycznego – ale siermiężność środków jest gwarantem klęski niewątpliwie. A koszta byłyby na pewno znaczne: zdolny scenarzysta, sprawny reżyser, popularni aktorzy, porządne dekoracje i kostiumy, nowoczesny sprzęt… No, i przedwojenne Wejherowo. Niezależnie od tego, czy udałoby się wykonać dekoracje odtwarzające ówczesny wygląd rynku (i np. miejsc już nieistniejących: synagogi, cmentarza ewangelickiego, strzelnicy), czy zdjęcia kręcono by w naturalnych plenerach (obrabiając je później komputerowo) – są to ogromne pieniądze. Tu uwaga na marginesie: zapewne nie obyłoby się bez filmowej licentia poetica – czyli część zdjęć kręcono by w mniejszych miasteczkach (które udawałyby Wejherowo sprzed lat), pojawiłyby się też pewnie drobne anachronizmy (np. rustykalny tynk na pałacu). Wejherowianie musieliby na to przymknąć oko, dla widzów spoza tego miasta byłyby to niezauważalne i nieistotne szczegóły; byle tylko nie trafiły się grubsze gafy w rodzaju umieszczenia w kadrze arkad północnej pierzei rynku (spłonęła ona w marcu 1945 roku, a odbudowana została w innym nieco stylu, z owymi arkadami właśnie).
Może – przy dobrym scenariuszu – ów projekt (jak ja nienawidzę tego słowa w odniesieniu do działań artystycznych!) miałby szansę na wsparcie ze strony polskiej kinematografii oraz pomorskich instytucji (np. wojewoda, marszałek) i dużych firm (w zamian za reklamę)?
W podwejherowskiej Piaśnicy zginęło kilkakrotnie więcej ludzi niż w podwarszawskich Palmirach. Oczywiście, ludzkich istnień nie przelicza się na rzędy cyfr – ale wiedza o tym pomorskim miejscu straceń praktycznie nie funkcjonuje (mimo kilkukrotnej emisji w TVP dokumentalnego filmu Tadeusza Wudzkiego "Las Piaśnicki") w głębi Polski. No, i zważywszy na kryteria, jakimi kierowali się oprawcy – było to równie perfidne ludobójstwo, planowe uderzenie w potencjalnych lokalnych liderów, jak dokonany przez drugiego z wrześniowych agresorów mord w Katyniu… Przecież wśród dwunastu tysięcy ofiar byli zarówno rdzenni mieszkańcy Pomorza (w tym gdańska Polonia), jak też urzędnicy państwowi przysłani na Pomorze z innych regionów Polski.
Warto by więc pomorskich decydentów zainteresować tym pomysłem. Udany obraz kinowy byłby, mimo tak tragicznego tematu, istotnym elementem tworzenia obrazu polskiego Pomorza w głębi kraju. Jakiś czas temu jeden z przyjezdnych kolegów zapytał mnie w pracy, jak nazywało się Wejherowo przed wojną; szczerze się zdziwił, gdy usłyszał, że znajdowało się ono w granicach II Rzeczypospolitej i stanowiło stolicę powiatu morskiego!

JPP

[tekst ten ukazał się wcześniej w lokalnej prasie oraz na lokalnych serwisach internetowych]

Berlin 1936
Moskwa 1980
Pekin 2008