Jak dla mnie, dramat pelna geba. Juz pierwsze strony komiksu [znakomite] odpowiednio nastrajaja na dalsza jego czesc, a jako ze opowiesc do dlugich nie nalezy, odczucie nie zdazy odplynac przed zakonczeniem lektury. Choc przyznam, ze wszystko to ujeto w ramach dosc plytkiej uczuciowosci - takiej samej, jaka odznaczal sie charakter Marilyn Monroe, jak sadze.
Malarstwo Kasprzaka sprawdzilo sie znakomicie i nie odczulem, jakoby postaciom brakowalo wyrazistosci - wrecz przeciwnie, czego najlepszym dowodem epatujaca emocjami twarz glownej bohaterki. Takze osobiscie za tuszem nie tesknilem.