Trochę jestem zaskoczony rozwojem wydarzeń w piątym i szóstym tomie. W czasie lektury zaobserwowałem u siebie nawet pewne symptomy buntu. Koniec końców po ostatniej stronie "Oporu" akceptuję wybory autorów prawie bez zastrzeżeń. Niemniej nie da się ukryć, że jest ponuro, schyłkowo, a może nawet apokaliptycznie.
Praktycznie wszystkie postaci wokół Caleba i Mezoke padają jak muchy i odchodzą w zapomnienie. Jest w tym jakieś okrucieństwo.
Rysunki znakomite. A w "Sprawiedliwości" w bardzo dynamicznej sekwencji postaci Mezoke zostają przyporządkowane cechy typowej figury amerykańskiego superbohatera i wypada to kapitalnie.