-Gotham niczym nie różni się od Nowego Jorku w przeciętnym filmie terrorystyczno-nadętym, jakie powstają w USA po 9.11. Poszłam na Batmana, a nie na "Dzielnych strazaków" czy cuś.
-motywy "psychopatyczne" Jokera dają się przewidzieć w 80% przypadków, kiedy załapiesz, że on po prostu za każdym razem kłamie. Jaka jest ekscytacja, kiedy dokładnie wiesz, że będzie na odwrót, niż on mowi? tylko się wściekasz, że znowu postacie zapomniały, że mózgu trzeba uzywać nie tylko do kontrolowania pęcherza.
- jestem absolutnie pewna, że 90% sztuczek "terrorystycznych" widziałam w filmach typu "Delta Force". A motyw z taśmą i atrapą broni, żeby antyterroryści zatłukli zakładników jest chyba w każdym serialu policyjnym ever made. Na pewno był w CSI New York. Może to taka cecha charakterystyczna policji w USA, że zabijają wszystko jak leci z bronią w łapie i dzielny "zwykły obywatel" ich musi powstrzymać??
-scena z promem to porażka na skalę kosmiczną. Takie coś przeszło by w kreskówce dla dzieci. Silą się na autentyczność zabijającą magię Gotham przez cały chole*ny film, a potem fundują bajkę na poziomie teletubisiów. "Killing is baaaaad! Joker, people are goooood! Let's hug!"
-w połowie filmu zachciało mi się Bruce'a Willisa, bo miałam wrażenie, że oglądam Szklaną Pułapkę 3, tyle że bez McClane'a. A co to za zabawa?
-siadasz, widzisz jak postacie sikają na prokuratora i wiesz, że to wcześniejsze wcielenie Twoface i szlag cię trafia, kiedy z pełną powagą po raz dwudziesty (po przez pierwsze 19 nie załapałeś powagi) powtarzają, jaki to z niego jasny rycerz Gotham. Jasny rycerz my ass!