ze mną jest tak, że:
raz, faktycznie wersja cz-b wywołuje u mnie więcej wspomnień, bo kolorową czytałem ledwie raz, jako dorosły, a cz-b razy wiele, jako dziecko.
dwa, ja generalnie wolę komiksy cz-b. bo tak!
trzy, mam wrażenie, że kolor pozbawia historię niedopowiedzenia, odziera ją z tych rzeczy, których czasem trzeba się domyślić. czerń i biel nie pozwala na ukazanie wszystkiego, zmusza do studiowania detali, które, wydobyte kolorem, stają się oczywiste i przestają zadziwiać przy którymś z kolei czytaniu. kolor podkreśla każdy element, czerń i biel go ukrywa - sami musimy go znaleźć. to nie jest tak, że w ogóle uważam komiksy kolorowe za gorsze, o nie! chodzi mi raczej o opowieści, które oryginalnie koloru nie posiadały, a tylko później ktoś wpadł na pomysł, żeby dzieło "poprawić" i kolor dodać lub - z grozo! - "unowocześnić" (vide Incal).