Autor Wątek: Egmont 2009  (Przeczytany 331912 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline niceman

Odp: Egmont 2009
« Odpowiedź #120 dnia: Październik 08, 2008, 03:35:13 pm »
No czyli jak napisałem, 4 za otwarcie + 4 za książkę. Wiem że kurs karty będzie inny, obawiam się jednak że może być nawet wyższy i to o kilka groszy, zaś na 2.20 w najbliższym czasie bym raczej nie liczył przy obecnym światowym krachu  ;-) Zamawiajac 4 komiksy za Hard Boiled zapłacimy nadal 40 zł + cena 3 komiksów. Osobiście jestem w stanie dorzucić te 12 zł, szczególnie że panuję na razie kupić jeszcze tylko Arzacha.

Fajnie że kreda, mimo wszystko różnica przy 25% zniżce jest niewielka między polskimi a amazonem. Oczywiście tyczy się to tylko nowości na naszym rynku. Blankets czy Umowa z Bogiem na amazonie są za 60 zł nówki.
« Ostatnia zmiana: Październik 08, 2008, 03:38:54 pm wysłana przez niceman »
Człowiek bezdomny.

godai

  • Gość
Odp: Egmont 2009
« Odpowiedź #121 dnia: Październik 08, 2008, 03:38:24 pm »
Trochę się to kupy nie trzyma. Z jednej strony piszesz, że Cię stać a z drugiej, że nie za bardzo. Nieważne. Nie chcę w to wnikać bo to każdego osobista sprawa.

Chodzi mi o to, że niekomfortowo się czuję w pwnych sytuacjach - mogę sobie coś kupić, ale nie chcę tego za taką cenę. Tak jaśniej?

Chciałbym odnieść się do kupowania oryginałów w stanach. Jestem początkującym fanem komiksów, więc nie znam jeszcze wszelkich tajników sztuki  :p Z amazona jeszcze nie zamawiałem, zamawiał brat, niedługo ściągnę kilka komiksów. Z tego co wiem, samo otwarcie zamówienie do polski w amazonie kosztuje 4$, zaś wysyłka kolejne 4$ za każdą książkę. Hard Boiled w amazonie kosztuje obecnie 11.53$, po dodaniu 8$ mamy 19,53$. Przy kursie dolara 2,5648 zł (NBP, 8.10.2008) daje nam to 50,09 zł. Jest to wersja w miękkiej okładce, pewnie na zwykłym papierze (?).

Kurs był wtedy za $ 2.0coś. Zamawiało nas kilku, więc te $4 za otwarcie zamieniły się na centy. To samo było z resztą opłat. Brałem kilka rzeczy, więc weszły rabaty. Efektywnie dałem za ten komiks wtedy - teraz dolar skoczył - ok 25 złotych.

Żadna zniżka nie przebije mi tego. :D

Zapłacę 2 zł więcej za komiks w miękkiej. Tak lubię. Niektórzy lubią blondynki, inni klocka na klacie. Trudno jest z tym dyskutować i rozumiem, że niektórzy chcą mieć twarde wydania. Dla mnie to niepotrzebna strata kasy na cos zbędnego.

Offline Dembol_

Odp: Egmont 2009
« Odpowiedź #122 dnia: Październik 08, 2008, 04:34:38 pm »
bez przesady - jak na formę, w której został wydany ten komiks jest spokojnie wart takich pieniędzy.
69 zł to chore pieniądze ? Przecież to koszt wyprawy do kina, albo wyskoczenia na skromny obiad do restauracji. To 8 piw w pubie w sobotni wieczór... bez przesady.
HB można spokojnie kupić za 25 zł, ja kupiłem za 40. Skoro efekt ten sam to po co przepłacać. Jak w reklamie "Dosi".

Do strasznie drogich kin chodzisz... ;)

Amazon nie jest monopolistą jeżeli chodzi o sklepy internetowe. Większość pozycji (szczególnie tych nie będących omnibusami/HC) można znaleźć dużo taniej w innych sklepach, a zamawiając w grupie można zniwelować koszty przesyłki do jakichś śmiesznych sum. Nie mówiąc już o ciągłych promocjach i wyprzedażach.

Za ok. 75 zł (taka właśnie "mistrzowska" cena) właśnie zakupiłem nowiutkie, nieużywane, limitowane, numerowane "Give Me Liberty" chyba z 1995 roku, w twardej oprawie, z dodatkami, ze slipcasem i autografami obu autorów. Myślę, że to "odrobinę" lepsze wydanie od tego jakie się ukaże nakładem Egmontu w podobnej cenie.

Lubię ładne wydania, ale jak mogę je mieć w rozsądnej cenie albo gdy znacząco się różnią od wydań "masowych" (dodatki). Jeżeli te warunki nie są spełnione to wystarczy mi jakość Vertigo albo taka w jakiej wydany został u nas "Y".
« Ostatnia zmiana: Październik 08, 2008, 04:48:52 pm wysłana przez Dembol_ »

Offline ZBÓJCERZ

Odp: Egmont 2009
« Odpowiedź #123 dnia: Październik 08, 2008, 05:25:00 pm »

Wystarcza mi biały papier offsetowy i kartonowa okładka. Jest tak samo ładne. Resztę uważam za zbędną, co niejednokrotnie wyjaśniałem. Nawiązując do innej wypowiedzi, która padła wcześniej - dobry komiks przeczytam i na gazetowym papierze. Byle gówno, przez oprawienie w twardą oprawę, staje się jedynie drogim gównem. Abstrahując od konkretnych komiksów.

Otóż to - można najeść się łyżką wazową, prosto z gara, albo nakryć do stołu, a potrawę wyłożyć na talerze. Efekt ten sam - żołądek pełny, składniki odżywcze dostarczone do organizmu - te same. Oczywiście to działa odwrotnie - jeśli potrawa będzie nieświeża to żadne sztućce ani porcelana tego nie zmienią. Tak się jednak składa, że Egmont w swoich seriach Mistrzowie Komiksu czy Plansze Europy wydaje pozycje wybrane, warte właśnie tak starannej formy wydawniczej. W przypadku np komiksów Muchy, gdybym miał wybrać pomiędzy twardą oprawą a tańszą - miękką to pewnie bym wybrał drugą opcję. Natomiast niektóre pozycje wydawane np. przez Kulturę Gniewu czy Hanami bardzo chętnie zakupiłbym w bardziej efektownej formie wydawniczej. 

Co, kreska się deformuje na mniej olśniewająco białych kartkach, czy jak?

Jeden woli oglądać filmy na dużym, płaskim ekranie telewizora, a drugi odpala Rubina i też nie narzeka - obaj ten sam film oglądają.


Nie zastąpię. Zamienię jedne na drugie. Jak uważam, że nowa płyta kogoś to przegięcie cenowe, to kupię płytę innego wykonawcy, którego lubię. A tej nie posłucham. Jest próg bólu za pojedynczy komiks, jaki jestem w stanie znieść. Wolę za 100$ kupić sobie sześć TPB Batmana na Amazonie, niż jeden album MK na allegro - jak by dobry nie był, tam mam po prostu lektury, pewnie i na niższym poziomie, ale na wielokrotnie dłużej. A że lubię komiksy czytać, a nie się nimi brandzlować czy szukać w nich trzeciego dna, to już taki mój buracki urok.


A ja wolę zapłacić 150 zł za dobry komiks, ładnie wydany do którego będę wracał co jakiś czas, niż za tą kasę kupić 10 głupkowatych komiksów, które przeczytam, wzruszę ramionami i nigdy w życiu już do nich nie zajrzę. To samo z muzykę - zdarzało mi się płacić po 300-400 zł za pierwsze wydanie płyty wykonawcy, którego cenię i w życiu nie przyszłoby mi do głowy, żeby za tą kasę kupić kilkadziesiąt innych płyt z przeceny w hipermarkecie.

Gdyby Wyborcza była w twardej lakierowanej okładce na kredowym papierze, to pewnie czytałoby się ja niektórym przyjemniej, ale raczej popyt na prasę by spadł. Ale to zagadnienie nie do rozstrzygnięcia.

właśnie dotknąłem sedna sprawy - im większa wartość tego co się drukuje tym staranniej się to wydaje. Gazety codzienne zawierające głównie treści informacyjne, które zwykle żyją nie dłużej niż dzień wydawane są jak najtańszym kosztem (jedynym powodem, dla którego jako tako wyglądają są reklamodawcy). Rzeczy bardziej wartościowe wydawane są staranniej i kosztują więcej. Dlatego jak kupuję pozycję wartościową, to chce mieć wydanie na miarę treści. "W poszukiwaniu straconego czasu" zakupiłem w twardych oprawach, a jakąś lekką lekturkę na urlop do czytania na plaży i na kiblu mogę sobie kupić w wersji kieszonkowej, miękkiej oprawie, za 12,99 zł. 
A co do poszerzania rynku - sądzisz, że gdyby "W poszukiwaniu straconego czasu wydano" na papierze toaletowym za 10 zł wszystkie siedem tomów (rolek), to więcej osób by stało się sympatykami Prousta ? W bibliotekach książki można czytać za darmo - a pewnie wiesz jaki jest poziom czytelnictwa w tym kraju. Niskie ceny komiksów na pewno nie poszerzą rynek. Podobnie jak niskie ceny płyt nie spowodują, że ludzie raptem zaczną je kupować i słuchać muzyki. Wszyscy moi znajomi, którzy 20 lat temu przegrywali ode mnie kasety dziś ściągają muzykę z netu. I nie kupią płyty - nawet jeśli kosztować będzie ona 10 zł, bo i te 20 lat temu nie kupili kasety - mimo, że nie były drogie.

HB można spokojnie kupić za 25 zł, ja kupiłem za 40. Skoro efekt ten sam to po co przepłacać. Jak w reklamie "Dosi".

Do strasznie drogich kin chodzisz... ;)


25 zł sam bilet + popcorn, cola, jakieś piwko, coś do żarcia i wychodzi już około ceny komiksu. Inna sprawa, że do kina nigdy nie chodzę sam - więc wychodzi dwa razy drożej. Na szczęście nie muszę dokonywać tak dramatycznych wyborów między kinem a komiksami, ale gdym nie miał pieniędzy jasne dla mnie jest, że zrezygnowałbym z kina, albo zamiast zjeść obiad w restauracji zrobiłbym sobie kanapki do pracy. Uważam po prostu, że ceny komiksu z Egmontu wcale nie są wygórowane. Tym bardziej, że po kilku latach ich wartość rośnie więc gdybym miał przymierać głodem to w ostateczności mogę je sprzedać :)))   
« Ostatnia zmiana: Październik 08, 2008, 06:05:37 pm wysłana przez ZBÓJCERZ »

Offline JAPONfan

Odp: Egmont 2009
« Odpowiedź #124 dnia: Październik 08, 2008, 06:14:53 pm »
Cytat: ZBÓJCERZ
A ja wolę zapłacić 150 zł za dobry komiks, ładnie wydany do którego będę wracał co jakiś czas, niż za tą kasę kupić 10 głupkowatych komiksów, które przeczytam, wzruszę ramionami i nigdy w życiu już do nich nie zajrzę.

Widzialem komiksy za duza kase ktore nie wygladaly na swoja cene. A to zle sklejone, a to kreda farby nie wchłoneła i odbijaja sie sasiednie strony itp.
Kupilem sobie "na twardo ugotowany" bo w sumie mialem taka fantazje. Ale dalem 10 zeta mniej za Ranxeroxa w "standardzie wydawniczym lat 90". Jaka roznica? Ano taka ze ranxa kosztuje tyle z powodu dostepnosci. A HB nie powtorzy ewenementu azylu. Ale czy było warto? Raczej nie. 30-40 zeta to taka cena w sam raz na ten komiks. 69? nawet promocyjnie 52 to taka baaardzo wygórowana propozycja. Lepiej kupic do poczytania "Kobiety" i do poogladania "jam jest legion". albo zagramanicznie  bo naprawde, HB nie jest jezykowym wyzwaniem.

Offline ZBÓJCERZ

Odp: Egmont 2009
« Odpowiedź #125 dnia: Październik 08, 2008, 06:31:14 pm »
Ale czy było warto? Raczej nie. 30-40 zeta to taka cena w sam raz na ten komiks. 69? nawet promocyjnie 52 to taka baaardzo wygórowana propozycja.

52 a 40 zł - to raptem 12 zł różnicy - zdecydowanie wolę  tą niewielką kasę dołożyć i mieć komiks w twardej oprawie, po polsku (abstrahując od tego, że akurat z tym "językowym wyzwaniem" masz rację) niż wydać na... cholera, no właśnie jak znam życie to za parę dni po prostu bym nie pamiętał na co wydałem te zaoszczędzone 12 zł


Lepiej kupic do poczytania "Kobiety" i do poogladania "jam jest legion".

... albo "Wędrowca z Tundry" - i do poczytania i do pooglądania :)


godai

  • Gość
Odp: Egmont 2009
« Odpowiedź #126 dnia: Październik 08, 2008, 06:36:46 pm »
Otóż to - można najeść się łyżką wazową, prosto z gara, albo nakryć do stołu, a potrawę wyłożyć na talerze. Efekt ten sam - żołądek pełny, składniki odżywcze dostarczone do organizmu - te same.

Raczej iść do dobrej restauracji, zjeść dobrze w miłej atmosferze i zapłacić odpowiednią kasę, albo iść do najbardziej snobistycznej knajpy w najbardziej ekskluzywnej dzielnicy i zapłacić kilka razy tyle za to samo, ale mieć poczucie, że się zrobiło coś więcej niż zjadło obiad.

Natomiast niektóre pozycje wydawane np. przez Kulturę Gniewu czy Hanami bardzo chętnie zakupiłbym w bardziej efektownej formie wydawniczej.

A ja się bardzo cieszę, że tak doskonałe komiksy dostaję tanio i w formie, jaką lubię najbardziej.

Jeden woli oglądać filmy na dużym, płaskim ekranie telewizora, a drugi odpala Rubina i też nie narzeka - obaj ten sam film oglądają.

Jedni poszli na Mrocznego Rycerza do Imaxa, inni kupili tańsze bilety do zwykłego kina z dużym ekranem i dźwiękiem przestrzennym. Można iść do kina w sobotę, a można i we wtorek, dużo taniej. Film jest ten sam. Inni - wolą kupić na DVD.

A ja wolę zapłacić 150 zł za dobry komiks, ładnie wydany do którego będę wracał co jakiś czas, niż za tą kasę kupić 10 głupkowatych komiksów, które przeczytam, wzruszę ramionami i nigdy w życiu już do nich nie zajrzę.

Nie kupuję głupkowatych komiksów, nie wiem, na czym polega twój problem. Na tym, że jak coś jest lepsze, to droższe? Czy na tym, że jak lepsze, to musi być lepij wydane? Czy na tym, że jak coś nie ma twardej oprawy i kredy, to jest głupie?

Wspominany Hard Boiled to komiks głupi na potęgę, pretekstowy, kretyński scenariusz. Gdyby nie rewelacyjne rysunki, to byłoby potworne gówno. Darrow uratował ten pro0jekt i dokonał cudu - z kupy zrobił coś ciekawego. Ale oprawa nie ma tu nic do rzeczy.

To, że czytam masę Batmana, to inna sprawa. Dla wielu "poważnych" i często nadętych komiksiarzy (nic personalnego), spendex to gówno i fakt. Trzeba się na nim b. dobrze znać, żeby z masy pulpy wyłowić dobre rzeczy. Ale na boga, czasem idziesz do kina na komedię z Jackiem Chanem, nie zawsze uczęszczasz na przedpremierowe seanse Katynia.

To samo z muzykę - zdarzało mi się płacić po 300-400 zł za pierwsze wydanie płyty wykonawcy, którego cenię i w życiu nie przyszłoby mi do głowy, żeby za tą kasę kupić kilkadziesiąt innych płyt z przeceny w hipermarkecie.

Ja bym wolał kupić reedycję na CD ze zremasterowanym dźwiękiem. Wyszłoby taniej. Płyty w supermarkecie, owszem, kupuję. Ostatnio kupiłem za 19 złotych jakiegoś Tarantino i jakiegoś Rodrigueza. Straszny badziew, przyznaję ci rację, latynoskie cioty.

właśnie dotknąłem sedna sprawy - im większa wartość tego co się drukuje tym staranniej się to wydaje.

Że co? Nie widzę korelacji, chyba pobożne życzenie. Mam masę doskonałych rzeczy, które, jak na złość, wszystkie mają kartonowe okładki. Mam, co prawda, Mistrza i Małgorzatę w twardej, ale akurat innego wydania nie było, jak kupowałem.

A co do poszerzania rynku - sądzisz, że gdyby "W poszukiwaniu straconego czasu wydano" na papierze toaletowym za 10 zł wszystkie siedem tomów (rolek), to więcej osób by stało się sympatykami Prousta ?

No wybacz, przykład z czapy. Proust to akurat lektura mega ciężka, a w dodatku, dla mnie osobiście, potwornie nudna.

Podobnie jak niskie ceny płyt nie spowodują, że ludzie raptem zaczną je kupować i słuchać muzyki.

Ja kupuję masę tanich płyt z Agory. Irek Dudek, trzech Waglewskich i kilka innych pozycji w cenie dla białych, a całkiem dobre.

Oczywiście, z tym, jak i z komiksami, jest jak z filmem: niektórzy lubią Allena, innym wystarcza Scott. A ja personalnie von Triera nie znoszę i nie jestem w stanie oglądać jego produkcji. Z jednym jedynym wyjątkiem.

Wszyscy moi znajomi, którzy 20 lat temu przegrywali ode mnie kasety dziś ściągają muzykę z netu. I nie kupią płyty - nawet jeśli kosztować będzie ona 10 zł, bo i te 20 lat temu nie kupili kasety - mimo, że nie były drogie.

Masz kolegów-złodziei, no cóż. Takich ludzi się nie zmieni, to fakt. Na szczęście ni wszyscy tacy są i nie ma co generalizować.

jak znam życie to za parę dni po prostu bym nie pamiętał na co wydałem te zaoszczędzone 12 zł

Jak byś tak na 10 komisach zaoszczędził, to byś sobie kupił Świat Edeny. I byś wiedział, na co wydałeś. Ja cenię sobie swoje pieniądze, te których nie przepijam, lubię trzymać na wodzy. Kupując kilkanaście komiksów co miesiąc, człowiek zauważa, że może za te same pieniądze mieć więcej, jak się zakręci. A więcej komiksów to zawsze lepiej. Nie powiesz mi, że lepiej mieć mniej komiksów, niż więcej.

Argumentu lepiej mieć mniej dobrych niż więcej złych nie przyjmę. Staram się kupować z głową. Więcej nie znaczy gorzej. Mówię oczywiście o merytoryce, nie o tym, czy coś ma oprawę z wieka trumny świętego Wawrzyńca.

Offline Ystad

  • Stolnik bracki
  • *****
  • Wiadomości: 1 509
  • Total likes: 1
  • Płeć: Mężczyzna
  • Jacek Jastrzębski
    • Biceps Zin (ATY)
Odp: Egmont 2009
« Odpowiedź #127 dnia: Październik 08, 2008, 06:44:55 pm »
Wszyscy na tym forum znają niechęć godai'a do HC. I niezależnie co ktokolwiek powie to się nie zmieni. możecie rzucać sobie argumentami etc, ale to nie ma chyba sensu. mnie osobiście wali jaka jest okładka komiksu, ważne żeby tenże się nie rozpirzał. Ale przyznam szczerze że bardziej przemawiają do mnie własnie argumenty godai'a.
I tak zaraz przyjdzie moderator i wrzuci tę rozmowę w temat twarde czy miękkie :D
världen, du kan kyssa mitt arsle

Jedną z podstawowych różnic pomiędzy Tobą a mną jest fakt, że ja mam odwagę powtórzyć Ci prosto w oczy każde słowo które napisałem do Ciebie na forum....

Offline ZBÓJCERZ

Odp: Egmont 2009
« Odpowiedź #128 dnia: Październik 08, 2008, 06:48:11 pm »
Najlepiej byłoby gdyby podobnie jak w przypadku niektórych książek czytelnik miał do wyboru tańsze wydanie w miękkiej oprawie, albo droższe w twardej. Wtedy wszyscy byliby zadowoleni :)

Offline ZBÓJCERZ

Odp: Egmont 2009
« Odpowiedź #129 dnia: Październik 08, 2008, 06:52:38 pm »
Wszyscy na tym forum znają niechęć godai'a do HC. I niezależnie co ktokolwiek powie to się nie zmieni. możecie rzucać sobie argumentami etc, ale to nie ma chyba sensu.

dlatego już spasowałem :) Jeden lubi jeść w restauracji, a drugi w barze chińskim :)

mnie osobiście wali jaka jest okładka komiksu, ważne żeby tenże się nie rozpirzał. Ale przyznam szczerze że bardziej przemawiają do mnie własnie argumenty godai'a.
a ja pozycje wybitne lubię mieć wybitnie dobrze wydane :)

I tak zaraz przyjdzie moderator i wrzuci tę rozmowę w temat twarde czy miękkie :D

po prostu rozwinęliśmy dyskusje na temat: Czy ceny Egmontu są zbyt wygórowane :)
« Ostatnia zmiana: Październik 09, 2008, 09:35:15 am wysłana przez ZBÓJCERZ »

Offline yurek1

Odp: Egmont 2009
« Odpowiedź #130 dnia: Październik 08, 2008, 06:54:08 pm »
dziwne rzeczy opowiadacie. dla mnie sprawa jest prosta: każdy wydawca publikuje komiksy tak, jak uważa, że powinny być wydane, co często oznacza edycję kiepską, ponieważ wydawcy - bo to przecież ludzie - też swój gust mają i też mylić się mogą. moim zdaniem wydania egmontu to taki przeciętny przeciętniak - ot, jak francuski środek, nic powalającego, brak fajerwerków, subtelnych designów i odkrywczych projektów. i jest to w sumie minus, bo np. chciałbym, żeby egmont trochę pokombinował, nawet jeśli wydawca oryginału niespecjalnie się wysilił. dlatego hasło, że MK to "ekskluzywne wydania" odczytuję jedynie jako "ekskluzywne ceny", bo wydania są mocno, mocno przeciętne.
co innego taka kultura gniewu (analogia z amerykańskim top shelf nasuwa się sama, ale też z drawn & quarterly, których komiksy są stosunkowo drogie, ale za to jak wydane) - oni przynajmniej się starają. oczywiście, że można marudzić, że tu przydałaby się kreda, a tam twarda oprawa, ale faktem pozostaje, że nie bez powodu kg dostanie ciągle nagrody za jakość wydania swoich komiksów. prawdę mówiąc wolę w takiej sytuacji zapłacić deko więcej i mieć świadomość, że ktoś nad tym posiedział, pogłowił się, pokombinował, po prostu POSTARAŁ się, a nie machnął na odpierdziel: kreda + hc.
wracając do Hard Boiled: to nie jest komiks, który musi być w hc, bo po co? to jest przeciętne czytadło, o którym zapomina się po dwudziestu minutach, nie jest to żaden "mistrz komiksu" (egmont oczywiście próbuje nam wmówić, że skoro coś nosi na okładce nazwisko "miller" to musi być mistrzowskie), nie jest to nawet ciekawy komiks. dlatego polskiego wydania nie kupię. zresztą, oryginał kupiłem za bodaj 30 zeta, po czym sprzedałem...
Oh no, what a time to get diarrhoea!

Offline ZBÓJCERZ

Odp: Egmont 2009
« Odpowiedź #131 dnia: Październik 08, 2008, 07:11:47 pm »
dziwne rzeczy opowiadacie. dla mnie sprawa jest prosta: każdy wydawca publikuje komiksy tak, jak uważa, że powinny być wydane, co często oznacza edycję kiepską, ponieważ wydawcy - bo to przecież ludzie - też swój gust mają i też mylić się mogą. moim zdaniem wydania egmontu to taki przeciętny przeciętniak - ot, jak francuski środek, nic powalającego, brak fajerwerków, subtelnych designów i odkrywczych projektów. i jest to w sumie minus, bo np. chciałbym, żeby egmont trochę pokombinował, nawet jeśli wydawca oryginału niespecjalnie się wysilił. dlatego hasło, że MK to "ekskluzywne wydania" odczytuję jedynie jako "ekskluzywne ceny", bo wydania są mocno, mocno przeciętne.

Nie wiem jak są wydawane komiksy za granicą, ale dla mnie wydania Egmontu są bardzo dobre - może i bez finezji i wyszukanego layoutu ale bardzo solidnie. Może dlatego, że miałem długi rozbrat z komiksami i jak zacząłem kupować Egmonty to w pamięci miałem żywe (i traumatyczne dość) wspomnienia formy wydawniczej jaką nas raczył TM-Semic. 

co innego taka kultura gniewu (analogia z amerykańskim top shelf nasuwa się sama, ale też z drawn & quarterly, których komiksy są stosunkowo drogie, ale za to jak wydane) - oni przynajmniej się starają. oczywiście, że można marudzić, że tu przydałaby się kreda, a tam twarda oprawa, ale faktem pozostaje, że nie bez powodu kg dostanie ciągle nagrody za jakość wydania swoich komiksów. prawdę mówiąc wolę w takiej sytuacji zapłacić deko więcej i mieć świadomość, że ktoś nad tym posiedział, pogłowił się,

dla mnie Egmont to taki mainstream, a Kultura Gniewu to chyba najambitniejszy polski wydawca, którego komiksy czytałem (Hanami mnie ostatnio miło zaskoczyło). Tak jak "mistrzowska" forma wydawnicza Egmontu nie pasowałaby do niektórych tytułów Kultury Gniewu, tak forma tego ostatniego wydawnictwa nie pasowałaby do tego co wydaje Egmont.   

wracając do Hard Boiled: to nie jest komiks, który musi być w hc, bo po co? to jest przeciętne czytadło, o którym zapomina się po dwudziestu minutach, nie jest to żaden "mistrz komiksu" (egmont oczywiście próbuje nam wmówić, że skoro coś nosi na okładce nazwisko "miller" to musi być mistrzowskie), nie jest to nawet ciekawy komiks. dlatego polskiego wydania nie kupię. zresztą, oryginał kupiłem za bodaj 30 zeta, po czym sprzedałem...

Pewnie masz rację - ale nie do końca. Uważam, że właśnie dzięki tej miałkiej treści a wspaniałej formie komiks ten zdecydowanie zasługuje na uwagę, a dbałość o dobre wydanie tylko podkreśla to, co jest w nim najważniejsze - grafikę.

N.N.

  • Gość
Odp: Egmont 2009
« Odpowiedź #132 dnia: Październik 08, 2008, 08:09:53 pm »
wracając do Hard Boiled: to nie jest komiks, który musi być w hc, bo po co? to jest przeciętne czytadło, o którym zapomina się po dwudziestu minutach, nie jest to żaden "mistrz komiksu" (egmont oczywiście próbuje nam wmówić, że skoro coś nosi na okładce nazwisko "miller" to musi być mistrzowskie), nie jest to nawet ciekawy komiks. dlatego polskiego wydania nie kupię. zresztą, oryginał kupiłem za bodaj 30 zeta, po czym sprzedałem...

Nie będę się wtracał w zasadniczy wątek Waszej dyskusji, ale tu muszę zaprotestować: "Hard Boiled" nie jest mistrzowskie, bo ma na okładce nazwisko Miller, ale dlatego, że ma na okładce nazwisko Darrow. Gdyby w Egmoncie mysleli tak, jak ty, to pewnie wydaliby komiksową wersję "W poszukiwaniu straconego czasu", bo tam na okladce jest nazwisko Proust.

Offline ljc

Odp: Egmont 2009
« Odpowiedź #133 dnia: Październik 08, 2008, 08:17:00 pm »
zlukajcie to http://www.empik.com/top/ bestselery empik.com
komiksów oczywiście nie ma, ale są książki
1. czy ceny różnią się jakoś dramatycznie? czasem tak - standardem dla książek jest 30 zeta, tylko jedna w top10 przekracza 70 zeta
czy komiksy są droższe? nominalnie tak, zwłaszcza niektóre, ale - zakładam - koszty wydania ksiażki są nieporównywalnie niższe niż komiksu (kolor, papier, nakład - to dwa różne światy wydawnicze) - co ważne, wiele komiksów znajduje się jednak również w podobnym przedziale cenowym
2. ile czyta się przecietną książkę, a ile przeciętny komiks? imo cena do ilości spędzonego czasu z lekturą jest zdecydowanie na korzyść książki, nawet czytadła
3. ile książek kupuje miesiecznie czytający ksiażki? czy jakby wychodziło ich tyle, co komiksów, to ktoś taki kupowałby wszystkie (btw: a ile ich w ogóle wychodzi?)? imo nie  
4. czytelnictwo
5. czynnik ekonomiczny (koszty własne, zysk itd) przy wydawaniu

pewnie można by wydawać w Polsce komiksy za mniejsze pieniądze w gorszym (mniej kosztownym) standardzie edycyjnym, ale:
1. także na tym forum wielokrotnie padało, że nie było chętnych na poszczególne tomy za 25 zeta, znaleźli się chętni na integrala (hc+kreda) za 120 zeta - taka (absurdalna imo) specyfika
2. mały rynek wymusza wysokie ceny, bo to jest biznes, na którym się zarabia (dla Timofa, KG czy tym bardziej godaia wydawanie komiksów to bardziej hobby niż zarabianie kasy, a dwaj pierwsi edytorzy za grosze nie drukują również), jakby schodziło więcej to cena mogłaby być niższa, przy niskich nakładach cena rośnie (zwłąszcza jak chce sie zachować jakąs regularnosć wydawniczą i nie dokładać ciągle)
3. trzeba sobie PRZEDE WSZYSTKIM zdać w końcu sprawę z tego, że zaczynamy mieć rynek komiksowy w Polsce - bardzo maleńki, ale już na tyle duży, że tylko nieliczni mogą sobie pozwolić na zakup wszystkiego, co wychodzi - to normalne, tak jest na świecie; imo wytworzenie sie rynku ze zróżnicowaną ofertą (oczywiście jest jeszcze wiele do zrobienia) powoduje, że pojawiają się narzekania na ceny - 3 lata temu (tak pixdrzwi) nie było Timofa, Sutoris, Muchy, Helli, Ladidy (jak kogoś pominąłem, to sorry:) za tę samą kasę można było kupić więcej % z dostępnej oferty, bo oferta była mniejsza
4. wszystko drożeje :)

dla mnie problemem jest to, że komiksy nawet jeśli nie są droższe nominalnie od książek, to starczają na znacznie krócej (pomijam cegły jak czarna dziura, koce czy z piekła i zbiorcze, bo są na ogół znacznie droższe) - trudno będzie im zatem konkurować o czytelnika i ze względu na postrzeganie komiksu jako medium, i ze względu na niskie czytelnictwo w ogóle, a zwłaszcza komiksu, no i za sprawą tej relacji ceny do czasu spędzonego z lekturą

a: komiksy zawsze (nie wszyscy niestety) można kupić z 25% zniżką od okładkowej, co pokazuje, że aż tak drogo nie jest (bo mozna taniej), ale pokazuje też, że można by od razu taniej (może nie aż 25%, ale zawsze coś, idac dalej - winni są nie wydawcy a sprzedawcy i ich marże!)
tamtam!

Offline niceman

Odp: Egmont 2009
« Odpowiedź #134 dnia: Październik 08, 2008, 08:42:06 pm »
To wszystko zależy od podejścia. Godai czyta komiksy, czyli jak rozumiem, podchodzi do nich jak do książek. Spoko, nic do tego nie mam :) Do tego nie trzeba twardej okładki i kredy. Ja komiksy głównie oglądam, podchodzę do nich jako do specyficznego medium łączącego literaturę z rysunkiem. Potrzebuję do tego odpowiedniego wydania i papieru, bo wtedy czuję, że ma to odpowiedni format dla takiej formy sztuki. Tak jak przed obrazem w galerii potrafię stać 10 minut, tak nad kilkoma kadrami dobrego komiksu potrafię ślęczeć kwadrans. Nie szukając daleko, było tak ostatnio z Obrazami grozy: Lovecraft czy Białym Lamą. Pierwszego czytałem 2 dni, drugiego 3, a to tylko dlatego, że musiałem oddać do biblioteki. Tutaj nadmienię- tak, wypożyczyłem je z mojej osiedlowej, publicznej biblioteki. Fajnie, prawda? :)


Hard Boiled nie czytałem, ale oglądałem kadry z sieci. Jest świetnie narysowany i za samo to zasługuje na mistrzowskie wydanie. Nie każdy komiks musi mieć ultra fabułę, tak jak nie każdy musi mieć hiper kreskę. Moim zdaniem komiksy posiadające tylko jedno lub drugie też mogą być mistrzowskie, jeśli tylko są w tym czymś dość dobre.


edit:
Może dodam coś o cenie- faktycznie, mogłaby być niższa. Arzach ma 16 stron mniej a kosztuje 10 zł mniej, po dodatkowej 25% obniżce to daje 44 zł. Bardzo przystępnie. Jakby HB kosztowało tyle samo, to na prawdę byłoby ekstra!
« Ostatnia zmiana: Październik 08, 2008, 09:02:32 pm wysłana przez niceman »
Człowiek bezdomny.