Silent Hill z nastawieniem na dwójkę - jedyna gra, w któej autentycznie się bałem. Nie wyskakujących potworów bez głowy, ale KLIMATU - w tej grze szedłem korytarzem i srałem ze strachu nie przez to, co się dzieje, ale przez co, co może się zaraz stać. Przy każdym przeciwniku miałem potwornego stracha, chociaż walka była banalna. Fabuła to majstersztyk, analizy psychologii postaci to 50 stronnicowe kobyły w wordzie. Piękna gra, prawdopodobnie najlepsza, w jaką grałem w życiu.