Zgadzam się z p. Dariuszem. W przypadku literatury dobry tłumacz jest czymś szalenie istotnym. Nawet największe dzieło może okazać się ciężkostrawnym gniotem, jeśli za przekład weźmie się ktoś, kto nie powinien. Swoją drogą w Polsce od lat lekceważy się pozycję tłumacza. Kiedyś to nie było np. "Cośtam" T. Manna, tylko "Cośtam" T. Manna w przekładzie L. Staffa, osoba tłumacza decydowała o zakupie bądź nie danej książki. Ze znanych przypadków różnej popularności różnych przekładów pewnie każdy kojarzy "Władcę Pierścieni" w wersji z krzatami zamiast krasnoludów.
To oczywiste oczywistości są z mojej strony, poza tym komiks to nie tylko tekst, ale jednak tłumacz tłumaczowi nierówny. Pamiętam, że przy "Baśniach" też było dużo o pewnym tłumaczącym powiedziane.
W przypadku Hanami (bo to o tym chyba rozmawiamy) trafia się czasami na pewne niezręczne sformułowania, wypowiedziom brakuje płynności. Tyle, że nie mam tutaj możliwości porównania z oryginałami i nie wiem tak naprawdę jak mówią i piszą Japończycy, więc ciężko to tak do końca ocenić.
A w przypadku dobrego komiksu, jakim jest "Osiedle promieniste", cieszy sama możliwość przeczytania po Polsku, samo to, że w ogóle jest. Można więc przymknąć oko na jedno czy dwa niefortunnie złożone zdania.