Kupuje ta serie, zeby miec calosc, ale przestalo mnie to juz wszystko rajcowac. chcialem juz przerwac kupowanie, ale jeszcze zaczekam, zobaczymy. Mam nadzieje, ze autor ma jakis plan, jesli chodzi o zakonczenie trupow. Nie chcialbym trupiej, brazylijskiej telenoweli. ??: ??:
pzdr
Tutaj.W sumie to szkoda, widać brak pomysłu na dalszą akcję, może w numerach 19-20 zostanie przełamana ta konwencja. W końcu nadciąga wojna!
Czytam serię w oryginalnych zeszytach. W oryginale dlatego, że Kirkman planuje tworzyć ją jeszcze przez co najmniej 20 lat, a nie mam gwarancji, że Taurus tak długo utrzyma się na rynku.
W zeszytach dlatego, że niepodoba mi się brak ich okładek w wydaniach zbiorczych, no i po to żeby poczytać sobie listy czytelników. Może w końcu sam coś skrobnę, bo dwunastoczęściowa historia "All Out War" na razie nie spełnia moich rozdmuchanych oczekiwań.
"Something to Fear" (tom 17) naprawdę mnie podekscytowało. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem tak poruszony przy czytaniu komiksu jak w czasie lektury zeszytu #100. To co się w nim stało było naprawdę wstrząsające i czytałem ten zeszyt na wstrzymanym oddechu. Niby w serii nie brakowało dotąd mocnych scen, ale ta przebiła je wszystkie. Po przeczytaniu tego komiksu byłem jeszcze dłuższą chwilę w szoku.
"What Comes After" (tom 18) nadal czytałem z dużym zaciekawieniem. Przybliżenie postaci Negana, który nie raz zaskakuje zachowaniem innym niż można by się spodziewać w danej sytuacji oraz pokazanie siedziby jego grupy i tego jakie zasady w niej panują podtrzymywało moje zainteresowanie i sprawiało, że z niecierpliwością czekałem na tytułowe "co się stanie później".
"March to War" (tom 19) pokazało zawiązywanie się sojuszy miedzy trzema społecznościami, rozstawianie pionków na szachownicy i przygotowania do nadciągającej prawdziwej wojny. Ruszyła machina promocyjna, Kirkman zarzekał się, że to będzie najbardziej epicka historia serii. Moje oczekiwania skoczyły pod sufit.
No i przyszła "All Out War" (tomy 20-21) i gdzie ta wojna? To raczej wojenka, burza w szklance wody. Po 8 z 12 rozdziałów czuję się oszukany. Spodziewałem się galopującego na złamanie karku tempa, trzymającej w napięciu bitwy na kilku frontach na raz, piorunujących zwrotów akcji i sporej ilości zgonów, ale nie dostałem tego wcale (ok, może nie wcale, ale zdecydowanie za mało). Historia zbliża się już ku końcowi, a ja mam wrażenie jakby dopiero się zaczynała i przydałoby się jeszcze rozciągnąć wojnę na następne 12 zeszytów. Niestety "Made to Suffer" (tom 8 ) wciąż jest tym najbardziej kozackim, najlepszym fragmentem serii. W sumie problemem nie jest to, że "All Out War" jest słaba, ale to że Kirkman zdecydowanie przehajpował ten event. Gdybym nie czytał co zeszyt o tym jaka ta historia będzie zajebista to nie spodziewałbym się nie wiadomo czego i podszedłbym do niej jak do kolejnego standardowego wycinka serii, niewybijającego się ponad poziom kilku wcześniejszych i byłbym zadowolony.
Nie mniej jednak czytam dalej. Pocieszam się tym, że komiks i tak jest lepszy niż serial. Seria nadal ma potencjał. Stworzenie siatki osad wokół Waszyngtonu daje dużo ciekawych możliwości na przyszłość.