Relacja kolegi Brathaca ze spotkania klubowego (10.01.09):
"Na początku zagraliśmy w Battletecha w teamach Brathac (Assasin) - vonmarxx (Jenner) vs Borsuuk (Cicada) - Gerhard (Panther). Wybraliśmy lekkie, szybkie maszyny, prócz Panthery Gerharda noszącej ciężkie działo molekularne (PPC) dlatego na planszy było dużo biegania . Podczas gry ujawnił się tajemniczy dar Brathaca objawiający się zwiększonym szczęściem przy rzutach koścmi, jednocześnie odbierający to szczęście przeciwnikom - Casus jeśli muszę wyrzucić n, to zawsze rzucam n-1 .
Z początku skupiliśmy się na Borsuuku , jako szybszym, ale za to mniej opancerzonym. Salwy laserów Jennera obierały Cykadę z pancerza, ja poprawiałem rakietami LRM i SRM, a klątwa kości nie pozwalała dobrze odgryźć się Borsuukowi, a nasze ruchy były zbyt szybkie dla skutecznego ostrzału z PPCta. Po gwałtowniejszym starciu, i kilku celnych kopniakach Cykada wycofała się na wzgórza do Pantery obrana z pancerza, zaś Jenner zaliczył trafienie krytyczne w lewy siłownik barku, co praktycznie wyłączyło z użycia 2 średnie lasery (mod +4 do trafienia). Borsuuk i Gerry próbowali przejść do natarcia i wypchnąć nas z planszy ale klątwa kości dała o sobie znać i manewr nie wyszedł. Po chwili kolejne celne kopnięcie urwało Cykadzie nogę, która się przewróciła, a szczęśliwe trafienie uszkodziło silnik Pantery co spowodowało wzrost temperatury. Leżąca Cykada próbowała się podnieść, ale klątwa działała i leżącego Borsuuka dobiliśmy urywając kolejną nogę, i odstrzeliwując bok. Gerhard próbował chronić się gęsto skacząc po lesie, co przez moment dało rezultat, bo nieruszony dotąd Assasin przy nieudanym kopniaku, przewrócił się i zaliczył krytyczne trafienia w wyrzutnię rakiet dalekiego zasięgu i siłownik ręki z zamontowanym laserem. Gerry'emu udawało się dopóki kolejne kopnięcia i ostrzał też nie pozbawiły go nogi. W tej sytuacji też się poddał. Zwycięstwo 2:0 dla Brathaca i Vonmarxxa.
W oczekiwaniu na zakończenie masakry greckiej floty Lipy przez Turków Profesa (Mediterranean - GWAS), zagraliśmy w przyniesiony przez Vonmarxxa Drakon. Gierka dostarczyła wielu emocji, zwłaszcza na końcu, gdy mój krasnolud próbował dotrzeć do wyjścia z labiryntu, a pozostali starali się mnie powstrzymać przez kontrolę umysłu, niszczenie komnat etc. Ale z czterema komnatami z polem wyjścia czekałem tylko na ich błąd. No i się pogubili w końcu . I skończyli jako obiad smoczycy
Na koniec ja, Lipa, Gerhard i Profes zagraliśmy w Grę o Tron. Niestety Lipa troszkę pomylił zasady dotyczące licytacji pozycji władzy, oraz ataku słoniołaków-dzikusów. No i trochę daliśmy się z Gerhardem podpuścić Lipie i skupić na Profesie i Lipa osiągnął zwycięstwo przez zdobycie 7 miast.
Gra straciła jednakże trochę na braku 5 gracza, co na przykład pozwoliło Profesowi na zdobycie siedziby "pauzującego" rodu, przez co uznaliśmy go za zbyt duże zagrożenie, ponadto Lipa i Profes mogli skupić się na bezproblemowym zajmowaniu wolnych prowincji, o które spieraliby się z piątym graczem. My z Gerhardem od razu skoczyliśmy sobie do łbów .
No i przez te nieszczęsne licytację co turę wyprztykaliśmy się z żetonów Władzy.
Ale ogólnie to fajowa giera."