sprawa Folwarku i zupełnie idiotyczny zarzut dotyczący imienia Yoryk i jeszcze głupszy dotyczący ilości przypisów. Wszystkie te sprawy wydają się daaaaawno wyjaśnione.
W przypadku Folwarku chodziło o sprawy dotyczące praw autorskich i redakcja wypuszczając zajawkę podała własną, roboczo-radosną twórczość, zdaje się, że jeszcze zanim komiks został w ogóle przetłumaczony.
Yoryk z Y to spolszczenie imienia Yorick, jakiegoś gościa ze sztuki Szekspira. Istnieje jeszcze inna wersja polska - Yorik i Jorik. Uliszewski wybrał tę pierwszą, bo nie jest już chroniona prawami i podobno najbardziej oddaje fonetyczną wymowę oryginału. Czy to najlepszy wybór? Co czytelnik to opinia. W necie przeważały zdania typu: "mam to w d...pie"
Niektórzy za to mówili, że lepiej było zostawić oryginał i nikt by się nie czepiał. Ktoś jednak celnie zauważył, że skoro postaci literackie jak np. Romeo i Juliet się spolszcza, to Yoricka też trzeba.
Przypisy w Y wywołały niezadowolenie niektórych czytelników, którzy poczuli się obrażeni podawaniem na tacy pewnych oczywistych dla nich odwołań popkulturowych. Uliszewski wyjaśniał, że nie każdy czytelnik musi być oblatany w tym wszystkim, stąd te przypisy. Żeby komiks był bardziej czytelny, czy jakoś tak, i że przypisy nie są dla tych, co się znają, i oni nie muszą ich czytać.
Dla mnie wszystko jest jasne. Chociaż osobiście olałbym wyjaśnianie kto jakim piosenkarzem był, bo to i tak nikogo nie obchodzi, a kontekst mówi, że o piosenkarzach jest rozmowa. No ale to moje zdanie.
Ufff, ale się napracowałem.
"A kto jest autorem polskiego przekładu?"
Krzysztof Uliszewski
To chyba ten sam Uliszewski od "Musimy porozmawiać o Kevinie"
http://ksiazki.wp.pl/katalog/ksiazki/ksiazka/4671.html,musimy_porozmawiac_o_kevinieOfftop totalny, ale jeśli ktoś lubi naprawdę mocne powieści z pogranicza psychologii, niech przeczyta. Kopie nawet mocniej niż Misterium.