Jest w komiksie dowód, że Annie przeniosła się po tym wszystkim do wielkiego miasta?
Bezpośrednio dowodów nie ma. Mało tego, scena po 10 latach jest narysowana tak, abyśmy nie mieli pewności (widzimy tylko wyżesze kondygnacje budynków i nie widzimy ulic).
Ale jest kilka poszlak.
Annie udaje się na kolegium redakcyjne. Ja wydaję obecnie trzy tytuły na prowincji i do tej pory nie wiem, co to jest to "kolegium redakcyjne". Znam też ludzi pracujących w lokalnych gazetach i oni też nie wiedzą...
Coś takiego ma miejsce raczej w przypadku dużych gazet, czyli mających redakcje w dużych miastach. A zauważ, że wcześniejsze kontakty zawodowe Annie ograniczały się do wyłącznie do szefa i fotoreportera. Na pewno nie przerywałaby spotkania z dramaturgiem, gdyby miała się spotkać z ludźmi, których zna od lat.
No i jeśli ktoś pisze artykuł, następnie na jego podstawie książkę, na kanwie której robi się sztukę tearalną, to raczej na pewno nie pracuje dalej w lokalnej gazecie (chyba, że chce, ale Annie akurat nie chce.
Na koniec jeszcze kelner. W małej miejscowości wszyscy znają dziennikarzy z lokalnej gazety, a już na pewno kelnerzy. To jest ich psi obowiązek.
Wiem to z autopsji (sam kiedyś miałem kawiarnię), a w końcu Radom wygląda na miasto dużo większe niż to z komiksu
Tak jak na tą, że Morrison czytał Kazantzakisa.
Znaczy się, nie czytałeś Kazantzakisa...
(w końcu single to odpowiedź ewolucji na geja i lesbijkę
A to taka moja żartobliwa teoryjka po lekturze pewnego komiksu, którego recenzję przygotowuję.
Rozwinę ją, to może wyda się mniej głupia, a za to bardziej zabawna.
Pisze artykuł, który trafia do krajowej prasy (takie ichnie „Wysokie Obcasy”
To akurat nie miało być śmiszne.
Chodziło mi wyłącznie o zasięg i rangę publikacji.