Pal licho kwestie dialogowe - one były zrozumiałe i tu wyrazy uznania dla tłumacza, czy tego, który je przerabiał na gwarę. Ale o flocie Farraguta czy innych warto było przeczytać w tzw.tempie. Zakładam, że wydawca nie miał możliwości umieścić tego na stronach komiksu.
Masz rację, być może o Farragucie warto było dowiedzieć się w czasie czytania, ale tak naprawdę, jeśli komuś bardzo przeszkadza częste kartkowanie tomu, to spokojnie może sobie zostawić te przypisy na koniec. Na pewno rozszyfrowywanie "gwary" nie jest konieczne, doskonale można zrozumieć te teksty bez tłumaczenia. A przy okazji, uznanie dla Tłumacza- całkiem zgrabnie to wyszło, może "gwara" nie jest do końca spójna, ale nie chodziło przecież o tworzenie od podstaw języka, brawa za odwagę! Dobrze też się stało, że pozostawiono oryginalne teksty "gwarowe"; nie wyobrażam sobie, by Wydawca mógł w jakikolwiek sensowny sposób umieścić te przypisy z tłumaczeniami na spodzie planszy...
Pewnie jako jedyny na forum skrytykuję drugi tom Pasażerów wiatru. Dla mnie porównywanie go z pierwszym integralem nie ma najmniejszego sensu. Bo może problemy czarnoskórych zostają, zmienia się jednak otoczenie, bohaterowie i przede wszystkim klimat. Jak ktoś wspomniał wcześniej zabrakło mi awanturniczego charakteru komiksu, nastawionego na epickie przygody i akcję. Zabrakło mi morskich scen, statków, podróży.
Nie spodobał mi się pomysł przeskoczenia w akcji o ileś tam lat, zamianę pociągającej Isy w starą babuleńkę, opisania dalszych jej przygód w taki sposób, jaki zaproponował Burgeon. Uleciała także dramaturgia, która w pierwszym tomie wylewała się dosłownie co kilka stron. Tutaj natomiast może dwa razy serce zaczęło mi szybciej bić, ze względu na toczące się losy bohaterów. Zakończenie jako tako ratuje ten integral.
Nieznośne okazało się umieszczenie przypisów, tłumaczeń na końcu komiksu. Nie cierpię jak zostaję wybijany z powieści i muszę przerwać lekturę, przewrócić setkę stron i odszukać fragment przygotowany przez tłumacza. O ile jeszcze taki zabieg ma miejsce kilkukrotnie to można przeżyć, ale nie oszukujmy się pierwsza połowa komiksu, to ciągłe przewracanie kartek z początku na koniec i na odwrót. A w tych chwilach ulatywał urok i klimat powieści. Wierzę, że wydawnictwo Egmont chciało zachować stylistykę językową, ale mogli już drobniejszymi literami umieścić je na dole strony albo dołączyć kartkę z tymi przepisami, tak aby czytelnik miał wybór. Albo odszukuje je na końcu komiksu, albo w jednej ręce trzyma tekst od tłumacza, a w drugiej komiks.
Ogólnie jestem rozczarowany i drugiemu integralowi nie dam lepszej noty jak 6 na 10.
Nie zgodzę się zupełnie z tą oceną! Faktycznie, na początku opowieści nie tak łatwo się wciągnąć w "akcję", jak przy pierwszym cyklu; na pewno nie pomagają temu początkowe "rwane" fragmenty opowiadania Isy, przeskoki czasowe o kilka miesięcy, rok... ale takimi regułami rządzą się opowiadane dawne dzieje. Wprowadzenie do opowieści młodszej o kilka pokoleń Zabo też początkowo nie ułatwia lektury, ale za to daje pewien punkt odniesienia, pokazuje zupełnie inne czasy, inne dramaty i tragedie... i śmiem twierdzić, że właśnie dzięki temu, kończąc Pasażerów, ma się ochotę zacząć ten tom od nowa! To "nowa jakość", której nie było w pierwszym cyklu, wtedy chciałem tylko czytać dalej, poznawać tzw. ciąg dalszy, a tu mam zamkniętą kompletną opowieść, i do tego jaką!
Nie wiem, naprawdę nie chcę być złośliwy, ale czytając powyższe "wady" Dziewczynki z Lasu Kajmanów, jedynie utwierdzam się w przekonaniu, że to jeden z tych niewielu komiksów (być może nie najłatwiejszych w odbiorze), które sprawiają, że wciąż żywa jest moja wiara w to, że warto przegrzebywać się przez stosy chłamu, by w końcu dorwać taką perłę!