Wilku, nie wiem czy nie zauważyłeś, ale całe to zamieszanie (a przynajmniej jego odsłona druga) wzięła się z tego iż przyłapałem Mirandę na stosowaniu bynajmniej nie w definicji Steeliego (która to ponoć ostatnio była jedynie słuszną) czy też tej uproszczonej twojej.
To właśnie ten dysonans między serwowanymi mi tu definicjami a faktycznym użyciem tego strasznego słówka na "m" powoduje że się czepiam, ba, że w ogóle się mam czego czepiać. Bo zasadniczo mój mały rozumek jest w stanie mniej więcej sobie wyobrazić, co artysta miał na myśli... być może. A być może wcale nie. A biorąc pod uwagę że to jest forum, niech no tylko się włączy do dyskusji kilku ludzi z których każdy rozumie "moe" inaczej (co w sumie jest na tym forum stanem faktycznym) - i za chwilę mamy burdello w pełnej okazałości.
Frey, słoneczko moje...
i proszę, bez udawania, że nie wiesz, o co chodzi.
facepalm.jpg
Szyszka, ale jak by ci to powiedzieć... oni się w tym klipie z tego nabijają. To jest zabawne, ale właśnie dlatego jest zabawne bo jest głupie.
Nie mówiąc o tym że "f**k" jest jedyne i niepowtarzalne, nie potrzebujemy tu drugiego takiego :P
Nie latam i nie nazywam moe wszystkiego, co sie rusza, tylko kobiety/dziewczyny, które są cute, które sa nazywane moe blob czyli chodząca kjutność bez jakiegoś głębszego pomysłu na osobowość. Może i dla Ciebie one mają osobowość
A jeśli tak istotnie jest, tzn jeśli dla mnie one mają osobowość, to co wtedy?
Podpowiem - wtedy dla mnie (i nie tylko zapewne) znaczy to dokładnie właśnie to: latasz i nazywasz moe wszystko co się rusza. Znaczy się, wszystkie one.
Ups, wróć. Nazywasz wszystkie one co się ruszają i co do których odnosisz się negatywnie (brak pomysłu na osobowość, to chyba wyraźnie negatywna projekcja, czyż nie?)
W tym momencie powinienem wrócić te jakieś 100 postów do tyłu, gdzie ci napisałem dokładnie to co teraz (o tej pejoratywności) a na co zdążyłaś się wtedy obrazić, potem zaprzeczyć, potem potwierdzić, potem znowu zaprzeczyć... ale sobie daruję.