Cóż ja widzę to tak, scenariusz pisany na kolanie, na odwal się „bo mam fajne nazwisko to i tak kupią” i rysownik, który stara się go uratować, czytaj dobrze wykonać swoją pracę. Scenarzysta 2-, a właściwie 1+, rysownik 6.
Myślę kolego, że zdrowo pojechałeś.
Zastanawia mnie, skąd u wielu ludzi pojęcie "scenariusz komiksowy" kojarzy się po prostu z najprymitywniej pojętą historyjką, którą potem ktoś ilustruje.
Dla mnie Hard Boiled jest komiksem przełomowym przede wszystkim ze względu na scenariusz.
Miller z Darrowem zrobili coś, co kiedys Antonioni zrobił w ostatnim ujęciu "Zawodu: reporter".
Tu większość historii odbywa się w pojedynczych kadrach, z których każdy zawiera całą opowieść. I jestem pewien że te opowieści zostały przez Millera dokładnie opisane.
Weźmy na przykład planszę/kadr na stronie 11-ej.
Ta scena mogłaby być opisana na pięciu planszach z mnóstwem kadrów.
Ring pełen seksualnych zapaśników, których wyczyny najprawdopodobniej transmitowane sa przez telwizję. Świadczy o tym reżyserka umieszczona nad promenadą z sex-shopami. Niektórzy widzowie po prostu kibicują, inni filmują, jeszcze inni nasladuja harcowników z ringu.
Kilka metrów dalej, średnio zainteresowana zapasami grupa przechodniów, tu i ówdzie ochroniarze. Na popękanych ścianach pordzewiała hydraulika, jakieś zwieszające się luzem przewody elektryczne.
Trudno o bardziej wyrazisty opis degeneracji i upadku. Zapuszczone budynki i zdemoralizowani ludzie. To opowieść o upadku cywilizacji.
Nikt jeszcze nie wie, że wielu z nich za chwilę zginie. Zginą jak szczury i nikogo to nie obejdzie. Nad ich głowami wisi już żółty bolid, który przebił się przez scianę.
Miller na pewno nie pisał tego na kolanie.