Dopóki nie wynika z tego ciężka do podjęcia polemiki uzurpacja w stylu "mam pierwszy numer Aquamana, więc wiem co to narracja komiksowa, dziwko" nie ma w tym chyba nic złego.
Problem w tym, że Bartzzz projektuje swoje bardzo subiektywne wrażenie (i często nie mające zbyt wiele wspólnego z weryfikowalną rzeczywistością, że tak powiem - wyniki sprzedaży, wykresy, cyferki, raporty Diamonda, Comixology etc) na całość sytuacji na szeroko pojętego "rynku amerykańskiego" bredząc coś o trwającym boomie kolekcjonerskim. Fakt - wariantów i "rare edtiions" pojawia się coraz więcej, a klasyczne archiwalia osiągając momentami zawrotne ceny, ale to kompletnie nie znaczy, że mamy jakiś boom (w tej sferze). DC i Marvel próbują wcisnąć kolekcjonerskie edycje komiksów, które są dostępne od ręki w wersjach "niekolekcjonerskich" (z innym coverem, 2nd, 3rd print, tpb, hc i co jeszcze tam jeszcze - nie ma więc problemu z dostępnością, o której wspomniałeś), za przeproszeniem, frajerom. Liczą, że nie powtórzy się sytuacja z lat dziewięćdziesiątych, kiedy taka polityka doprowadziła do potężnego upadku całego rynku, którego skutki odczuwane są na dobrą sprawę do dziś. Liczą, że ich departamenty promocji i marketingowcy czegoś się nauczyli, są mądrzejsi i bardziej kompetenti w tej materii (tak spekuleje, że w 90-tych w tej sferze pracowali amatorzy), a poza tym mają wsparcie wielkich koncernów (Warner i Disney), które co jak co, ale na zarabianiu pieniędzy się znają.
Prawda jest jednak taka, że teraz rynek kolekcjonerski jest po prostu mniejszy, bardziej zamknięty i hermetyczny, niż wtedy - dwadzieścia lat temu byliśmy skazani na właściwie na zeszyty - teraz są one jedynie niszą na rynku, którą można "egmoncić", czyli żyłować na największych hardkorach-kolekcjonerach, które kupią 52/51 wersje okładki pierwszego zeszyty JLA przedstawiającymi 52/51 stany USA (wybaczcie, nie pamiętam jak DC chce rozwiązać tą liczbę, czy będzie jakieś nawiązanie do NEw 52 czy nie - po prostu nie pamiętam). To obieg zamknięty w dużej części żywiący się wcześniej wydanymi komiksami - bo ileż może być tych dobrze zachowanych klasyków z ocenami CGC na poziomie przynajmniej 8.5? Przecież więcej ich już nie przybędzie...
Tam, dla Warnera i DC, pieniędzy nie ma. Są za to w adaptacjach filmowych (prognozy, że domy wydawnicze staną się przybudówkami wielkich studiów filmowych się po prostu sprawdzają), merchandisingu (tu mam niewiele danych, ale strzelam, że na rozwiniętych rynkach to jeśli nie żyła złota, to solidny fundament budżetu na rok przyszły
, komiksie cyfrowym (jeszcze za wcześnie, żeby mówić o rewolucji w tej materii, ale Comixology w 2012 wyniki miała kosmicznie - może za 10 lat będzie się mówiło, ze 2012 był przełomem w tej materii?) i wreszcie - pojedynczych strzałach, przebojach typu "Walking Dead" czy "New 52", które na jakiś czas do komiksów z getta przyciągają casuali i fanów, którzy ze swojego hobby zrezygnowali (DC się do tego nigdy nie przyzna, ale są obawy, że pieniądze włożone w promocję restartu nigdy się nie zwróciły). Śmiem twierdzić, że tu jest boom, tu są pieniądze - "kolekcjonerskie" to jakiś (spory?) kawałek tortu, ale globalnie ma marginalne znaczenie.
z drugiej gdyby nie rzesza kolekcjonerów, być może z wieloma komiksami nie moglibyśmy się zapoznać, bądź musielibyśmy płacić za nie więcej pieniędzy - bo hipotetyczny upadek rynku kolekcjonerskiego musiałby pociągnąć za sobą jakieś zmiany w polityce wydawniczej, przede wszystkim większych wydawnictw typu Marvel/DC trzymając się tu rynku amerykańskiego.
Jak pisałem - nie ma z tym problemu, generalnie. Reprinty są, jak chcesz poczytać pierwszego "Daredevil" to masz wersje tpb, masterworksa i esentiala. Pewnie zeszytowy dodruk też się znajdzie - więc nie jest tak, że kolekcjonerzy napędzają rynek. To czytelnicy popytem na dany tytuł napędzają rynek, a majroski skrzętnie potrafią to wykorzystać - vide długo oczekiwany reprint omnibusa "New X-Men" Morrisona, które będzie (aj się ukaże, a ukazać się ma) kosmicznym sukcesem Marvela!
Cokolwiek by nie myśleć o komiksie superbohaterskim na przykład, podejrzewam że opiera się w znacznym stopniu na rzeczonym segmencie kolekcjonerskim rynku. Pomimo, że nie jest to mój ulubiony gatunek(?) komiksu, rozumiem, że przysłużył się rozwojowi komiksu w ogóle.
Niekoniecznie się zgodzę - jeśli idzie Ci o takie, kolekcjonerstwo, które dla Turu jest obce - to nie. Jeśli masz na myśli co-środowe wizyty w comic shopach i kupowanie swoich ulubionych trejdów i zeszytów (regularnie!) - prędzej. Ale znacznie oby ma maleć - przynajmniej tak sobie to wykoncypowali majrosi, którzy robią naprawdę wszystko, aby wyjść z getta.
Uff, wybaczcie za taki długi post. Mam nadzieję, że to, co napisałem jest w miarę spójne i logiczne. Niemniej zastrzegam sobie prawo do poprawek i sprostowań