Szybkie wrażenia po lekturze "Pjongjangu", z którym zapoznałem się dzięki niedawnemu drugiemu wydaniu.
Bardzo przyjemna rzecz, bardzo na czasie w kontekście ostatnich wybryków grubego Kima. Przypadła mi do gustu prosta kreska Delisle, która w zupełności wystarczyła do odmalowania niezwykłych realiów tego przedziwnego kraju. Choć sama historia autora pozbawiona jest zwrotów akcji i jakichkolwiek niesamowitości, to suche fakty i obserwacje przywiezione przez niego wystarczą, by co chwilę kiwać głową z niedowierzaniem i nie odrywać się od lektury. Przez jakiś czas zmagałem się nawet z myślą, że niemal jedyną zaletą tego komiksu jest właśnie tematyka, dostęp rysownika do świata, o którym tak mało wiemy. Że każdy mógłby ją sprzedać i że po jej odjęciu nie pozostałoby nic. Że to tylko zbiór obrazków "stamtąd". Później dotarło do mnie jednak, że tym, co tak mnie przytrzymało w "Pjongjangu" jest ogromna swoboda Delisle w opowiadaniu prostych rzeczy, lekkość jego stylu, wdzięk. A że trafiła mu się niesamowita okazja, by poznać i podzielić się odrobiną chyba najbardziej groteskowego z dzisiejszych światów, to tylko lepiej.
Naprawdę dobry komiks, który oczywiście polecam, jeśli ktoś jeszcze nie czytał.