właśnie wróciłem. jeżdżę na mfk od 9 lat i muszę przyznać że zaimponowało mi w tym roku do jakich rozmiarów rozrosła się ta impreza. spotkania, giełda, autografy, konkursy, wystawy. do tego impreza w wytwórni - po prostu klasa. dobór gości bardzo ciekawy, nie dało się odczuć nieobecności kilku wcześniej zapowiadanych gwiazd.
oczywiście dołączę się do narzekania na kolejki po autograf. organizatorzy jak zwykle nie panowali nad kolejką co owocowało kuriozalną sytuacją że osoba, która czeka po autograf w jednej kolejce ma zajęte miejsce w dwóch pozostałych. ludzie dający do podpisu po 5-6 albumów to też przesada. najbardziej urzekł mnie długowłosy buc, który śmierdział jak dupa konia, krzyczący w niebogłosy na kasprzaka że on musi dostać rysunek bo czeka od rana. smutne. momentami miałem wrażenie że do biletów powinni dodawać mały dezodorant zamiast kalendarzyka - wszystkim by na pewno zrobiło się przyjemniej na imprezie.
muszę pochwalić asertywność obsługi w niedzielnym braniu autografu od rosińskiego "na babcię". stare babsko wpychało się na początek z wnuczkiem na krzywy ryj - autograf "dla wnusia". na szczęście organizatorzy zareagowali i odprawili babcię z kwitkiem. oczywiście widziałem później w przejściu "właściwego" właściciela albumu, któremu rzeczona babcia się żaliła.
ogółnie brawa dla organizatorów mfk-i! konwent jest na prawdę z roku na rok coraz lepszy!