Ja pisałem o małych wydawcach, nie o Egmoncie, który jak dobrze wiemy zarabia przede wszystkim na tytułach adresowanych do dzieciaków.
Maciek stwierdził na WSK, że zyski z wrzucenia części tak skromnego nakładu do Empików są mocno zbliżone do kosztów, jakie trzeba ponieść, biorąc pod uwagę ilość zniszczonych zwrotów, za które Empik oczywiście nie płaci.
Każdy może obniżyć ceny, jeśli uda mu się skrócić ścieżkę dystrybucji, bo przecież każde kolejne ogniwo to następne ileś procent zabierane przez pośrednika. I nie chodzi tylko o małych wydawców, ba, nie chodzi nawet tylko o rynek książki (no jasne, nie odkrywam tu żadnych specjalnych praw rynku). Chociaż to oczywiście zależy od tego, jaką kto ma pozycję. Czytałeś artykuł o wojence z Empikiem, który dyktuje wydawcom drakońskie warunki. Ci wydawcy dobrze wiedzą, jak lichy % ceny okładkowej dostają do ręki. W dodatku sami muszą dowieźć towar do centrum dystrybucji, więc przy maksymalnie skróconej ścieżce ta marża, jaką dyktuje Empik, jest zwyczajnie bandycka. Wydawcy komiksowi też korzystają ze skróconej ścieżki przy współpracy z księgarniami komiksowymi i przy symbolicznych nakładach tym księgarniom opłaca się sprzedawać nawet z 25% rabatem.