btw: w Polsce muzycy nie zarabiają na ogół na płytach, bo gros kasy idzie do kieszeni wydawcy (oczywiście oni mają swoje koszty, ale historia jest pełna bendów, które na starcie podpisały takie kontrakty, że nie zobaczyli grosza z muzy, jaką zrobili)
W Polsce zarabia się na koncertach i cześć muzyków traktuje piractwo jako promocję - bo ci ludzie, którzy zassą ich muzę, pójdą potem na ich koncert, a kasa wpłynie do muzyków, a nie do pośredników
Wiele jest sposobów, żeby usprawiedliwić własne grzeszki...
Jak sądzisz, po co między innymi powstało myspace? po co utwory wrzucane przez samych autorów na youtube? po co możliwość odsłuchania płyty w wielu sklepach netowych?
Jeśli się nie mylę, to po to, żeby SPRAWDZIĆ a potem ewentualnie KUPIĆ towar, który został wyprodukowany przez TWÓRCĘ, nakładem pracy i środków finansowych. Co z artystami, którzy nie koncertują - a jest ich sporo? Myślisz, że zapierniczają na budowie i z wypłaty wynajmują sobie studio nagraniowe dla satysfakcji?
Piractwo jako sposób promocji? Powiedz to dowolnemu twórcy, który wpakował własny czas i kasę w pracę "do zassania". Tak prosto w twarz. Aż ciekaw jestem, ile osób was będzie od siebie odciągać...
Poza tym - nie chwytam rozumowania "kto miał pójść, to i tak pójdzie". G***o prawda - poszedłby z nudów w weekend na "akcyjniaka", ale "zassał" i już wie jak się skończy, więc ma gdzieś jakość, efekty i nagłośnienie, bo i tak "wie jak się skończy", a dwie dyszki w kieszeni.
"Zasysanie obsysa" i jest wielkim "wujostwem" wobec ludzi, których się ceni i lubi.