Po pierwszych kilku stronach trochę się zjeżyłem, ale potem ten niesamowity album rzucił na mnie urok. Ta atmosfera, te namiętności, ten fatalizm - mieszanka, od której po prostu zakręciło mi się w głowie... To drugi – po "Fun Home" – z ostatnio czytanych przeze mnie komiksów, który tak otwarcie romansuje z literaturą. Zaimponowało mi, w jak harmonijny sposób konstruowane na literacką modłę frazy Paringaux i stylizowane rysunki Loustala naprzemiennie biorą na siebie ciężar prowadzenia narracji.
I po tych setkach przeczytanych komiksów wspaniale wciąż się utwierdzać, że w komiksie można ciągle inaczej i równie fascynująco...