Miałem nieprzyjemność współdzielić seans z "rozrywkową" publicznością, która spodziewała się najwyraźniej klona "Egzorcysty" lub "Omenu", ale na szczęście nawet te salwy (raczej nerwowego) śmiechu nie zdołały poważnie wpłynąć na odbiór filmu. Mnie jakoś nic w tym filmie nie śmieszyło, a jeśli ktoś zapamiętał z niego tylko sceny seksu, przemocy i gadające zwierzęta, to... przykro mi. Nie zdziwiłbym się, gdy Trier dodał kontrowersyjne elementy wyłącznie jako karmę dla mediów, by potem móc się pośmiać pod nosem patrząc, jak rzucają się na nie i rozwlekają je, podczas gdy wcale nie o to chodzi. A nawet gdyby całkowicie zignorować treść, to nawet od strony czysto wizualnej film jest warty obejrzenia.