Wielki powrót zeszytówek do kiosków. Promocyjne tazosy. Strona, blog, konto facebookowe. Cztery wersje okładek, z czego trzy limitowane do "zaledwie" 800 egzemplarzy. Dokładny (aczkolwiek całkowicie niezrozumiały) wykład dlaczego pierwszy numer ma oznaczenie 1(4)/2010. Newsy o kolejnych tazosach, przykładowych planszach, okładkach niemal codziennie pojawiające się na wszystkich znaczacych portalach komiksowych. Wywiad z autorem, który ma zaplanowął serię na jakieś 10 lat, a już w przyszłym roku planuje dwa spinn-offy oraz ich crossover.
Jedno jest pewne - Jakubowi Kijucowi udało się zwrócić na siebie uwagę. Internet zawrzał od goraczkowych komentarzy. Akcja promocyjna jest tak zaskakująca, że wielu powątpiewało, czy promuje prawdziwy produkt. Ale oto jest - w kioskach w całej Polsce mozna już kupić pierwszy zeszyt Konstruktu. Jaki on jest?
Jak wszystko do tej pory - zaskakujący. Tak bardzo, że aż niewiarygodny. Trzymam Konstrukt w ręku, czytam tekst, patrzę na obrazki, na stopkę, na wstępniak, na okładkę - i wciąż nie moge uwieżyć, że to prawda. Nie dlatego, że wątpiłem w prawdziwość akcji - po prostu coś takiego od dawna już się nie wydarzyło. Pojawienie się pierwszego zeszytu nie kojarzy mi się wprawdzie z pierwszym Spider-Manem, raczej z chwilą, kiedy zobaczyłem w księgarni "Marilyn w kosmosie" czy też "Działa Navarony". Powstanie wydawnictwa "Czarna Materia" to chyba wydarzenie roku, a nawet kilku lat, rzecz bez precedensu, najmocniejszy debiut od czasu powstania wydawnictwa "Astra komiks".
Cóż można napisać o samym komiksie? Nawet nie bardzo mam ochotę. Debiut serii jako wydarzenie, poruszenie jakie wywołał jest znacznie ciekawsze od samego komiksu. Dziś z kolegami-komiksofanami przez ponad pół godziny dyskutowaliśmy o Konstrukcie, zastanawiając się "jak to w ogóle jest możliwe" i snując realne i fantastyczne hipotezy tłumaczące to zjawisko. Gros dyskusji zajęło rozważanie natury futurystycznej - co z tego będzie. Rozum i doświadczenie podpowiadają, że spektakularna klapa - gigantyczna dziura w budżecie i cztery palety zwrotów. Ale jak dotąd w przypadku Konstruktu wszystko jest całkiem inne. Może więc także sprzedaz seii będzie zaskoczeniem? Może mało zrozumiały zeszyt, który ciężko zrecenzować nie używając dziesięć razy słowa "niszowy" jakimś cudem prześcignie w wyścigu do portfeli czytelników Thorgala, Fantasy Komiks, Gwiezdne Wojny, a może nawet niekwestionowanego lidera - Kaczora Donalda?
Trzeba przyznać, że w przeciwnieństwie do fabuły (z której na razie nic nie wynika i nic do siebie nie pasuje) większość elementów Konstruktu jest spójna. Zamotana treść pasuje do awangardowego rysunku. Świadomie wybrana konwencja poligraficzna do niewygórowanej ceny. Rozmach promocji do rozmachu dystrybucji. I tylko jedna rzecz wydaje się całkowicie nie pasować - nakład publikacji do (szacowanego przeze mnie) zapotrzebowania.
Gdyby Konstrukt ukazał się jako któraśdziesiąta pozycja polskiego autora wydanego np. przez Timofa, to wszystko byłoby normalnie. Nakład - 400 egz, w ciągu paru lat zapewne rozszełby się w całości. Ale wtedy zapewne pies z kulawą nogą nie zapamiętałby co to takiego, i tylko na portalach komiksowych można by znaleźć notkę kto to zrobił i kiedy wyszło. A tak o Konstrukcie dyskutują wszyscy.
Czy to w przypadku filmu, książki czy komiksu, jakoś tak nie lubię opowieści w których chodzi o to, że nie wiadomo o co chodzi. Mimo to kupiłem pierwszy numer Konstruktu i nawet przeczytałem. Zapewne kupię drugi, potem trzeci i czwarty. Taki już ze mnie komiksiarz. Ale czy zmuszę się, żeby je wszystkie przeczytać - nie mam zielonego pojęcia.