trawa

Autor Wątek: "Coco Chanel" - wrażenia.  (Przeczytany 3546 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Ryceros

"Coco Chanel" - wrażenia.
« dnia: Lipiec 09, 2009, 01:36:15 pm »
Jestem w miarę na świeżo po seansie i chciałbym podzielić się z wami swoją opinią o filmie. Ma on dobre strony, ale generalnie jest po prostu słaby. Na szybko wymienię plusy, a skupię się na brakach i niedociągnięciach.
Tak więc:
- Muzyka - świetna, bardzo subtelna, będąca dobrze zbalansowanym tłem całości. W żadnej ze scen nie wybija się ona na pierwszy plan. Miła dla ucha.
- Zdjęcia - pełne, ale nieprzesadne, dość skromne, ogólnie bardzo dobre.
- Kreacja postaci - bardzo udana. Aktorzy zagrali bardzo w porządku.
- Humor - skromny, ale rozweselał. Dowcipy wydawały mi się dosyć kobiece i przez to czasami niezrozumiałe.
- Stroje - genialne i rewelacyjne, no ale w takim filmie nie mogły być inne, bo w przeciwnym wypadku film byłby (bez względu już na wszystko) kompletną katastrofą. Opiekę nad kostiumami sprawował sam Karl Lagerfeld - mistrz autokreacji, wielki spadkobierca i kontynuator stylu Coco Chanel. Tak więc pełna profeska.

Dość jednak tych słodkości:
Już do samej głównej, tytułowej bohaterki można się przyczepić. Nie jest to oczywiście jej (Audrey Tautou) życiowa rola, jaką była postać Amelii, stąd też mało przekonania w jej grze. Owszem zagrała poprawnie, ale brakowało tego ostatniego, zapiętego guzika (może nawet i dwóch?). Kiepska scena kiedy płacze, a to jest dla mnie jeden z ważniejszych testów dla aktora/aktorki. Jeśli ten nie potrafi przekonać widza, że wylewane przez niego łzy są prawdziwe, to sorry winnetou...

Sam scenariusz obfituje w braki i nie mówię tu broń Boże o biograficznych niuansach! Coco zaszła bowiem w ciążę z Etiennem Balsanem (Benoît Poelvoorde). Nie chcąc jeszcze dziecka poddała się aborcji, która to nie przebiegła bezproblemowo (w tamtych czasach był to cholernie ciężki zabieg). Straciwszy wiele krwi Coco ledwo uszła z życiem, a lekarze na dobitkę poinformowali ją, ze w przyszłości niestety dzieci już nie będzie mogła mieć. Do końca życia nie mogła sobie tego wybaczyć.
Fakt z życia niemal kluczowy, w filmie całkowicie pominięty i ani razu nawet nie wspomniany.

Co więcej polskie przetłumaczenie filmu jest błędne. Film nie nazywa się "Coco Chanel", tylko "Coco avant Chanel", gdzie "avant" znaczy dosłownie "zanim"/"przed", czyli "Coco przed staniem/zanim stała się słynną Chenel". Film absolutnie się nie dłuży, bo wszyscy czekają na jej spektakularne wejście do świata mody i całkowite jej zrewolucjonizowanie. Dupa... Oglądamy Coco, która przez 100 min jest nędzarką, potem skok w przyszłość o jakieś bagatela 40 lat, widzimy trwający pięć minut (może i mniej) wybieg modelek w jej kolekcji strojów, "pyk"... napisy końcowe + krótka notka, że potem była wielka. Szkoda, bo oczywiście film opowiadać ma już z założenia o mrocznej i smutnej przeszłości Coco, mało znanej i nie takiej znowu landrynkowej, ale człowiek wychodzi z kina trochę rozczarowany. Owszem, każdy znający oryginalny tytuł widz przyszedł na film, żeby dowiedzieć się czegoś o życiu przed jej wielkim sukcesem, ale i oczekiwał również pointy mówiącej, że mimo przeciwności losu Coco wielokrotnie, w sytuacjach nawet beznadziejnych, podnosiła głowę do góry i ciężką pracą realizowała marzenia.
Niestety nic.

I to mnie chyba właśnie najbardziej zdumiało, to było coś na co najbardziej czekałem i się nie doczekałem. Zderzenie mentalnościowe i jej skandaliczny wręcz manifest przeciwko roli kobiety w tamtych czasach. Gabrielle Bonheur Chanel była w tamtych czasach postacią szalenie kontrowersyjną, a jej podejście do mody - niemal szokujące. Dziewczyna przychodzi na wielki bal w czarnej sukience bez gorsetu, albo w ogóle w spodniach i krawacie, a tu ze strony gości zero reakcji. Pomyślałem przecież, że (przenosząc się do naszych czasów) to tak samo jakby jakaś dziewczyna przyszła do kościoła topless i chciała przyjąć Eucharystię.
Zero reakcji.

Gdzie słynna, bulwersująca damy "mała czarna"?
Gdzie piątka? Zapach najbardziej na świecie pożądany?
Nawet echa nie było i z tego powodu film traci na wartości.

"Coco avant Chanel" broni się nierewelacyjną ale na swój sposób dobrą Audrey Tautou, muzyką, kostiumami, zdjęciami. Mroczna przeszłość Coco została pokazana dobitnie, dość szczegółowo. Mogliby naprawdę nakręcić jeszcze te 20-30 minut (bo film i tak cholernie krótki: 105 min) więcej o jej stopniowych sukcesach i rewolucji w świecie mody; dzieło by naprawdę wiele na tym zyskało. Niestety. Reżyserka zrealizowała obraz jaki chciała, do mnie on nie do końca przemówił. Film ma dobre strony, ale uważam, że cały czas Coco Chanel zasługuje na bardziej spektakularną biografię.

Film generalnie kiepawy 5,75/10
« Ostatnia zmiana: Lipiec 09, 2009, 01:46:19 pm wysłana przez Ryceros »

Offline CD Jack

  • VIP
  • Stolnik bracki
  • *
  • Wiadomości: 1 427
  • Total likes: 25
  • Płeć: Mężczyzna
  • Nie lekceważ potęgi wyobraźni!
    • Centrum Komiksu
Odp: "Coco Chanel" - wrażenia.
« Odpowiedź #1 dnia: Luty 01, 2010, 11:49:23 pm »
Spokojnie zgadzam się z oceną - film średni. Szczególnie rozczarowujący poprzez nagłe, ni stąd ni z owąd zakończenie. Krótko: życie barwnej postaci sprowadzone do dwóch romansów - zbyt płytko i pobieżnie. Wielka szkoda dla tematu, ale rok wcześniej powstał inny film biograficzny o Coco (z Shirley MacLaine) i mam nadzieję, że ten mi zrekompensuje niedosyt pozostały po obejrzeniu produkcji z Audrey TauTou.
Jacek "CD Jack" Gdaniec
- - -
Centrum Komiksu: www.facebook.com/CentrumKomiksuPL
- - -