A czym można się tam wzruszać?
Też zadaje sobie pytanie, w którym momencie do licha Avatar miał chociaż jedną autentyczną wzruszającą scenę
Technicznie, to jest majstresztyk, ale pod względem fabuły i emocji lipa. Film odniósł gigantyczny finansowy sukces, ale jak dla mnie to jest napompowany na siłe balonik.
To jest ładna pokazówka szczytowych możliwości efektów specjalnych i tyle.
Pamiętam jak dziś mój zawód tym, że film okazał się od strony treści, naprawdę słaby- a zawód był tym większy, że film promowany był na coś więcej, określany arcydziełem- spodziewałem się odpowiednika LOTRA w sci-fi , a dostałem film na poziomie aktorskim i fabularnym gdzieś w okolicach Transformersów.
Nie rozumiem ludz, którzy określają ten film pełnym i kompletnym arcydziełem. Arcydziełem można nazywać coś, co jest wspaniałe zarówno na płaszczyznie technicznej jak i fabularnej. Tutaj są zachowane bardzo nierówne proporcje składników współtworzących film. Wizualny cud, treściowo nawina pierdołowata baja- nazywanie tego arcydziełem jest tak mądre jak zwanie ideałem pięknej dziewczyny, która ma próżny i pusty sposób bycia .
Tworzenie jakis śmiesznych interpretacji tego filmu, przez różnych zaślepionych blaskiem efektów i dobrego marketingu ludzi, nie dodaje sensu temu filmowi, ale go wręcz ośmiesza. To tylko eko-bajka w kosmosie, która wali agresywnie po głowie widza "subtelnością" swojego przekazu.