Mi się czerwony kostium Robina podoba. Czerwień reprezentuje metamorfoze, jakiej uległa ta postać w czasie wydarzeń z Identity Crisis (śmierć ojca), War Games (śmierć Spoiler [ostatnio, za sprawą Dixona, okazało sie, że Lesslie Thompkins sfingowała jej smierć. Pokręcone to i miałkie, jak wszystkie zmartwychwstania....]) i Infinite Crisis (śmierć Superboya, najlepszego przyjaciela). Drake po tych wydarzeniach został sam i jako jedyną podporę psychiczną miał swoją chorą rodzinkę indywidualistów (Batman, Nightwing, Oracle itp. etc.). Niemniej sam Robin świetnie tłumaczy czeriwńswego kostiumu bodajże w 52 #52, kiedy to sam Olsen zauważa zaminy w stroju. Drake tłumaczy czerwień niezwykle poruszająco - ma ona pokazać, ze pamieta o Superboyu, że jest w żałobie, że brakuje mu najlepszego kumpla. Takie wytłumaczenie jest jak najbardziej fajne i ciekawe.
A to, ze coponiketórzy scenarzyści starali się przedstawiać Robina jako dzieciaka (Beechen, Morrison) to już inna sprawa. Niekonsekwencji tej nie widać wszakże o Geoffa Johnsa w Teen Titans, gdzie widac, że Cudowny chłopaczek jest po strasznych przeżyciach i doświadczeniach.
Co do Contagion.... wytłumacze po krótce moje stanowisko odnośnie tego crossa. Otóż Contagion dla mnie jest fajna pozycją dlatego, że Batman nie zwalcza tam żadnego kolorowego gościa czy arcyłotra. Tam zło nie jest do końca określone. Mamy wirus, który sieje strach i spustoszenie. To samo mogłoby się u nas zdarzyć w Warszawie (a nawet stało się, jesliby wliczyć naszego byłego prezydenta). Wyobraźcie sobie - facet z Ebolą chadzający po East End czy innej części Gotham. Toż to wspaniały przeciwnik dla Batmana - realistyczny, przygnębiający i wymagający. Nie jakiś tam Joker, Two-Face czy inny nemezis. Mamy tutaj prawdziwe, realne niebezpieczeństwo i ta świadomość przyciąga.
O ile całość jest w miarę przystępnie napisana, na równym poziomie, to uderza niejednolistość estetyczna. Obok grozy Jonesa mamy kreskówkwoowść Wieringo i wielkie cycki Balenta. To może wkurzać. Moze równeiż wkurzać fakt, że herosi nie są narażenie na Ebolę. Nawet jak wirus dopada Robina to czytelnik ma swiadomość tego, że on z tego wyjdzie. To również jest minus. Jest równeiz wiele nierozwiniętych wątków, z których można byłoby coś jeszcze wydusić. Niemniej Contagion jest dobre z tego względu, ze jest to dobrze napisana opowieść, w której Batman zmaga się z realnym problemem. I na tym według mnie polega jej unikalność. Przyjemna rzecz, ale na jeden raz.
A teraz cos z innej beczki.
Rzecz o DKSA. Z prawej słyszę, że gniot, z prawej, że to gówno. Cały świat jest obrazony, że Miller zrobił tą kontynuację DKR, która jest niczym ostrze, które wbito już i tak ledwo chodzącemu staruszkowi (bądźmy szczerzy, komiks się trochę zestarzał i nie ma takiej siły oddziaływania, jak 20 lat temu).
A ja mówie, ze ta krytyka jest mocno przesadzona.
Owszem, DKSA ma swoje wady. Dojrzały styl rysowniczy Millera jest okropny, rysuje postacie z płaskostopiem. I z tym się zgadzam....
Ale trzeba zrozumieć, ze DKSA nie ejst pozycją przystępna. Jest to komiks robiony przez fana DCU dla fanów. Człowiek nieznający lepiej mitologii DC przez całą lekturę zastanawia się - kim jest Guardian, Hawk and Dove, Question. A przecież Miller wykorzystał ich w pewnym celu, wynikajacym z ich historii, jej esencji. Jeżeli pozna się historię tych postaci, jezeli zrozumie sie po co Miller ich użył, przekaz staje się jaśniejszy.
Ale mimo tego nawet fani komiksu znajdą w nim cos interesującego. W DKSA Milelr używa tej samej struktury, co w DKR. O ile DKR przedstawiał za sprawą rysunków, klimatów i kolorystyki brudne lata 80., w których królowała telewizja, manipulacja oraz zimna wojna, Reagan i Gorbaczow, o tyle w DKSA mamy prymat internetu, jeszcze większej manipulacji, chaosu i terroryzmu, 11 września i postaci pokroju Jana Pawła II czy showmanów. Wiele osób zarzuca DKSA chaotyczność i niezrozumiałość. Przepraszam bardzo, a internet można globalnie zrozumieć? Ten cały ogrom informacji, właściwie burdel informacji, gdzie ciekawe i warte adnotacje gubią się w milionach zbędnych tekstów, które cuchną wręcz głupotą i infantylizmem? Miller swietnie ukazał istotę internetu w 2001 roku. Pokazał, jak jednostka jest manipulowana przez media najnowszej generacji i jak się w nich gubi. Nawet potworne rysunki Lynn Varley potwierdzają strategię, jaką przyjał Miller w tworzeniu swego dzieła. Ta kolorystyka odzwierciedla internet na początku jego kariery - surowy, mało estetyczny, nie do zniesienia jak na dzisiejsze czasy.
DKSA to pozycja dobra. Nie jest kamieniem milowy, ale też nie ejst totaltnym gównem. Podobnie jak w przypadku Azylu Arkham do zrozumienia jej potencjału potrzebna jest wiedza i wgłębienie sie w nią.
I nie, nie bronię Millera bo mam do niego sentyment. Ten twórca potrafi poepłnic niezły shit, tj. w Batman/Spawn czy chociażby w All-Star Batmanie. Nieskazitelny to on nie jest.
P.S. Z powodu błędów na forum sądziłem, że nikt nie zapodawał nowych postów. Dziwne...