Niestety nie. Jestem zdegustowany tym jak zawsze na swoją korzyść interpretujesz moje wypowiedzi, a pewne oczywistości uznajesz za konieczne naukowego dowodzenia.
Wielka szkoda zatem.
Jesli gdzieś coś przeinaczyłem, wskaż palcem, proszę.
Jeśli uważasz, że pewnych rzeczy nie trzeba w koneiczny sposób uargumentowac, powiedz dlaczego.
Jeśli coś "interpretuje" na swoją korzyść i w Twoich oczach jestem nierzetelny, pokaż gdzie.
Wybacz, ale bardzo dbam o to, co pisze w takich sytuacjach, bo wiem, że ktoś te moje wypowiedzi czytan na tym forum i muszę dbać o uczciwość takiej dyskusji. Bo ja dbam o swoją opinię kogoś, kto stara się jak najrzetelniej o komiksie się wypowiadać i nie uciekać się do taniej erystyki i "skrótów myślowych", bo te pułaki są i łatwo w nie wpaść.
Tniesz bardzo mocno moje wypowiedzi i po parę razy muszę do tego samego się odwoływać (jak w przypadku gdy prosisz o przykład dlaczego uważam Pope'a za przecenianego). Całe to dywagowanie nad pojmowaniem mainstreamu przez pryzmat superbohaterskich komiksów mnie dobija, choć oczywiście o wiele bardziej drażni mnie nachalna gloryfikacja wiadomo którego artysty, która osiąga swój szczyt przy porównaniu do Millera (nie są tacy sami). A i w samym nieszczęsnym Roku setnym nikt nie zauważył tego, jak blisko Mysz-manowi do człowieka, a nie superbohatera.
Tnę? Nie sądzę.
Cała rzecz w tym, że Ty zamiast napisać po prostu, że Pope Ci się nie podoba, że "Rok Sto" to według Ciebie przeciętny komiks, zaczaleś snuć dywagacje o mainstreami, o narracji Gaimana i tak dalej. A że androny straszne plotłeś, nietrudno było je dostrzec i obnażyć. Jeśli wolisz "All Star Batmana" od innych komiksów - nie ma sprawy, ja naprawdę nie każe Ci mieć dobrego gustu (
), tylko proszę - ponoś odpowiedzialność za to, co Ci ślina na język przyniesie
Co nie zmienia faktu, że obstaję przy swoim stwierdzeniu o istnieniu charakterystycznych cech każdego większego scenarzysty, niezależnie od rysownika. Jak przy Gaimanie wyraźnie widać całą tą intelektualną ezoterykę (czy to w "Zamaskowanym Krzyżowcu" czy "1602" czy "Księgach Magii" - Spawna i parę innych wymienionych tytułów nie czytałem)..
I znowu zaczynasz... na rany Chrystusa, gdzie Ty masz jakąś "intelektualną ezoterykę" w przeciętnym komiksie o Batmanie czy maksymalnie pulpowych "1602" albo "Księgach Magii". I co to w ogóle jest intelektualna ezoteryka, pojęcie, jakby nie patrzeć, sprzeczne. Nie, nie musisz odpisywać. Nawiasem mówiąc Gaiman to w Polsce jest biedny, bo albo bierze się za jakiego przeintelekutalizowanego Nabokova amerykańskiego komiksu (jak Ty, Becku), albo się go hejtuje (vide Konwerski, który widzi, że "Sandman" swoją intertekstualnością do pięt co sprawniejszym literatom nie dorasta) i nieszczęśnik nie mogę się doczekać jakiejś sprawiedliwej oceny.
Ale to tylko nawiasem pisząc, bo sedno wyłuszczyłem powyżej.
Copyrajty idą do Konwerskiego, bo od jego beefie z Chudym podkradłem pomysł.