Chciałem jedynie zauwazyć, że współcześnie i aktorów mamy nie gorszych od Brando i Newmana, i scenariusze też powstają lepsze niż kiedyś.
To zależy pewnie od indywidualnego spojrzenia ale ja jednak uważam dokładnie odwrotnie. Jest bardzo mało filmów stojących na wysokim poziomie, powstaje coraz więcej rzeczy komercyjnych, schlebiających najniższym gustom, nastawionych na łatwą kasę. Takie kino dla przeciętnego Amerykanina, w którym efekty specjalne spychają na dalszy plan grę aktorską. Aktorzy są zresztą jak prostytutki, przyjmą każdą dobrze płatną rolę. De Niro upadł już dawno. Niedawno dołączył do niego jeden z moich ulubionych aktorów, czyli Al Pacino. Mówię o filmie ,,Jack i Jill". W sumie fajna komedyjka na jeden raz, tylko że po występie Pacino pozostał lekki niesmak. Nie to że źle zagrał, po prostu zaczął rozmieniać się na drobne.
Moim zdaniem w czasach gdy z wiadomych względów nie można było wpleść całej masy efektów specjalnych, aktor musiał pokazać swój kunszt aby przyciągnąć widza do ekranu. Brando czy Newman potrafili to robić. To byli aktorzy wybitni. Wystarczy obejrzeć takie rzeczy jak ,,Ostatnie tango w Paryżu", ,,Jak ptaki bez gniazd", ,,Nieugięty Luke" czy też mój ulubiony ,,Słodki ptak młodości" by stwierdzić jaka jest przepaść między tym co było a tym co jest. Ja mam trochę ,,spaczony" gust, wychowałem się na cyklu ,,Perły z lamusa", zawsze lubiłem oglądać te starsze produkcje.
Co do scenariuszy, to także nie sądzę żeby były one na wyższym poziomie. Gdy obejrzę sobie np. ,,Dwunastu gniewnych ludzi", film ponadczasowy, dziejący się w jednej sali, który oparty jest o świetną historię i świetną grę aktorską, to nie znajduję nic równie dobrego współcześnie. Gdy obejrzę filmy nakręcone na podstawie sztuk Tennessee Williamsa, czyli wymienione przeze mnie ,,Jak ptaki bez gniazd" , ,,Słodki ptak młodości" ale także ,,Tramwaj zwany pożądaniem" , ,,Kotka na gorącym, blaszanym dachu" to jakoś nie mogę znaleźć czegoś dorównującego im poziomem, ekspresją, przekazem. Jeśli mamy szukać dobrych współczesnych scenariuszy to raczej nie w USA, a w Europie oraz Rosji. Filmy Refna (trylogia ,,Pusher", ,,Bleeder"), filmy Michałkowa (,,Spaleni słońcem", ,,Dwunastu") ,,Ładunek 200", ,,Bumer", ,,9 kompania", ,,Brygada", ,,Karny batalion" to są rzeczywiście rzeczy na wysokim poziomie, potrafiące przykuć do ekranu i rozerwać duszę na strzępy ale jest tego bardzo mało i z każdym rokiem coraz mniej. Prawdę mówiąc nie przypominam sobie żadnego filmu z tego roku, który by mnie poruszył, wywarł jakieś wielkie wrażenie.
Ale to tylko takie moje przemyślenia. Przepraszam za offtop.