"Narodziny Demona" okazały się dla mnie sporym rozczarowaniem, tym większym, im bardziej sam sobie nakręcałem hype, jakie to będzie dobre. A bo to Batman z przełomu lat 80ych i 90ych, a bo "Syn Demona" uwzględniany jest w większości rankingów najlepszych komiksów z Batmanem (na liście
25 najlepszych wg. IGN, tuż za moimi absolutnymi faworytami: DKR, Rok Pierwszy, Zabójczy żart i Długie Halloween!), a bo w końcu powrót Breyfogle! Wszystko to niemal gwarantowało świetną lekturę. Niestety...
"Syn Demona", zaskakująco banalna historia, w dodatku zupełnie nie przekonuje mnie Batman u boku Ra's al Ghula, że już o Batmanie, jako
nie wspomnę. Wiem, to historia alternatywna, ale równie alternatywną jest DKR, Gotham w świetle lamp gazowych, czy Zagłada Gotham, ale Batman jest w nich Batmanem - tutaj tego nie czuję. Na plus rysunki Jerry'ego Binghama w dobrym, starym stylu.
"Narzeczona Demona", nie ma o czym gadać, to już zupełna byle jakość. Może jestem zbyt krytyczny, ale jak dla mnie zero pozytywów. Fabularnie podobnie, ale trochę słabiej niż "Syn...", znów Batman w twierdzy Ra's al Ghula + garść słabych pomysłów (
Tim na monecie, Batman zdejmuje skórę z twarzy przeciwnika i sam ją sobie zakłada, te lotnicze akrobacje...
- czy tylko dla mnie to było idiotyczne?). No i idealnie pasujące do reszty rysunki Grindberga, co wcale nie jest komplementem.
"Narodziny Demona" dla mnie najlepsza historia w całym zbiorze. Może i fabularnie nic specjalnego, kolejne spotkanie Batmana z Talią i Ra'sem, pojedynek z tym drugim, ale przede wszystkim, większość albumu poświęcona jest genezie Ra'sa sprzed setek lat - inne czasy, inny klimat, dzięki temu historia ta staje się nietypowa, nie tylko na tle pozostałych z tego zbiorku, ale w ogóle na tle komiksów z Batmanem, które znam. Choć w zakończeniu trochę O'Neil
popłynął... Rysunki (malunki?) Breyfogle klasa! Fajnie było po 20stu latach zobaczyć jakieś nowe jego prace, zwłaszcza w takiej technice - jednak i tak niezmiennie za najlepsze co stworzył, uważam "Ostatniego Arkham", "Nikt" i początkowe epizody "Knightfall".. Mam wrażenie, że gdyby "Narodziny..." wydał u nas TM-Semic w latach 90-ych, byłby to u nas niemniej kultowy komiks, co "Sąd nad Gotham".
Niech Egmont wydaje więcej Batmanów z przełomu lat 80ych i 90ych, oby lepszych niż historie, które napisał Mike W. Barr.