Interesującą lekturą był 9 tom WKKDC "
Śmierć w rodzinie".
Z jednej strony "poważny", bolesny i przełomowy, o pewnych ambicjach psychologicznych, celujący gdzieś w rejony "Zabójczego żartu" (
nawet pojawia się nawiązanie
). Do tego mający ambicję powiedzenia czegoś ciekawego o naszym świecie - o relacji polityki, praworządności i sprawiedliwości.
Z drugiej strony ta "powaga" mieszała się z pewną naiwnością, psychologia i inne ambicje z daleko posuniętymi uproszczeniami. Do tego dochodziły mało oryginalne i dość drętwe rysunki Jima Aparo (fatalny Joker) oraz nie-batmanowa sceneria pustynna (zgrzytała mi jeszcze bardziej, niż w "Narodzinach demona").
Ogólnie jednak z zeszytu na zeszyt czytało się to coraz lepiej. Jim Starlin - jak widać w latach 80. mianowany na specjalistę od uśmiercania ważnych postaci - zna się na rzeczy.
Komiks ten pobudził mnie jednak do kilku przemyśleń nad wałkowanym już przez wielu tematem - tu jednak ciekawie się objawiającym. [Dlatego wpis zamieszczam tutaj, a nie w wątku WKKDC.]
Chodzi o homoerotyczny (choć niewypowiedziany) charakter relacji Batmana i Robina.
W "Śmierci w rodzinie" poprzez dyskretną paralelę do ważnego wątku "Iliady" stateczny wojownik Batman przyjmuje rolę Achillesa, zaś zapalczywy uczeń Robin - Patroklosa. Robin swoim zachowaniem i śmiercią "naucza" swojego partnera i mistrza o roli spontanicznej emocji oraz miłości. W jakimś sensie wyzwala je w Batmanie, otwierając przy tym przestrzeń do ciekawego zakończenia i konfrontacji z Jokerem w zeszycie 429.
Głównego paliwa tej historii dostarczają więc molekuły męskiego heroizmu i erotyzmu. Podkreśla to jeszcze bardziej sytuacja pojawiających się tu kobiet. Poznajemy trzy różne
. Każda z nich ma jakąś skazę,
a jedna z nich staje się przyczyną tragedii
. W efekcie w historii tej tylko relacja Batmana i Robina - choć niepozbawiona napięć - pozostaje czysta...
P.S. Osobliwie wygląda też pojedynek Batmana z Lady Shivą: każdy brutalny cios Batmana zostaje "ukryty" pod dziwnym rozbłyskiem.