http://ziniol.blogspot.com/2009/10/skin-od-podszewki.htmlJak tylko przeczytałem o tym komiksie, od razu go zakupiłem i następnie niezwłocznie przeczytałem - z racji tego, ze dotyka on pewnych kręgów, w których się obracam.
Nie mam pojęcia, czy jest wiele komiksów o skinach, żadnego innego nie czytałem. Jeśli są, to pewnie będzie ciężko dorównać im klimatem i wiarygodnością prowadzonej historii do "Skina". Bardzo sugestywna, wręcz naturalistyczna opowieść - nie dziwię się, że już przed wydaniem było głośno o tym komiksie - zakończenie, narracja, wulgaryzmy, tematyka składają się na dzieło, przeciwko któremu protestują rodzice i cnotliwe gospodynie domowe. Mniejsza z tym...
Pierwsze skojarzenie po przeczytaniu to dwa filmy - Romper Stomper i This is England. Oba, w przeciwieństwie do zalewu innych obrazów o tej wywodzącej się z Anglii subkultury, są wiarygodne, posiadają dobrą muzykę i przedstawiają to, co każdy prawdziwy skinhead sobie ceni - zajebisty ubiór, elegancję, muzykę i way of life. To samo można odnaleźć w "Skinie" - myślę, ze dla twórców to dość duży komplement, że ich opowieść zostaje doceniana przez osoby obracające się w klimacie, o którym ich opowieść graficzna traktuje. Pewnie wpływ na to ma fakt, że obaj kiedyś w środowisko skinheadów się obracali.
Zajebiste rysunki, dziwny sposób kadrowania i rozmieszczenia obrazków, które ze sobą się zlewają - brak ram - ciekawy zabieg, który przypadł mi do gustu. Kolory takie, jak historia - plamiaste, "mokre", ciemne, pastelowe - świetne.
Świetna kreacja głównego bohatera, z którym można się identyfikować ze względu na kipiącą nienawiść, niezłomną chęć udowadniania, że pomimo swego inwalidztwa jest on tacy, jak inni skini i chce i robi to samo - wulgarny, dobrze, tradycyjnie ubrany, pijący i gadający o ru***niu. Odniosłem wręcz wrażenie, że jego nienawiść i wściekłość nie wynikają z inwalidztwa, tylko z tego, że jest skinem. Pozwala mu to, owszem, zapomnieć o swoich kłopotach, ale byłby taki sam, gdyby nie posiadał uszczerbku na swej fizyczności. Nie wiem, czy wbrew pozorom, czy tylko dla mnie - Martin 'Atchet to pozytywny bohater, niemal optymistyczny.
Jedyne, czego w tym komiksie brakuje, to muzyki
Czytaliście? jak wrażenia?